
Od jesieni trwał względny spokój na osiedlu Nowe Miasto. Wydawało się, że po głosach krytyki mieszkańców budowa bloku na osiedlu domków jednorodzinnych zostanie wstrzymana. Tak się jednak nie stało. Ludzie są wzburzeni i chcą nawet, by to prokuratura zbadała całą sprawę.
Sprawa, sięgając do jej początku, wygląda tak, że przy ulicy Grażyny na Nowym Mieście, jakiś czas temu pojawiło się do kupienia nieco gruntów. Były to miejskie grunty, nie objęte miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Grunty kupił jeden z deweloperów. Urzędnicy, choć wiedzieli o tym, że skoro grunty kupił deweloper, to raczej nie po to, by sadzić na nich kwiatki, nie podjęli żadnych działań celem ustalenia zapisów planistycznych dla tego obszaru.
Dość szybko po zakupieniu terenów w tajemniczy sposób zniknął zabytkowy, stojący na nim budynek. Jak to najczęściej się dotąd działo w Białymstoku – strawił go pożar. I oczywiście do urzędu wpłynął wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Na osiedlu domków jednorodzinnych, ma pomiędzy właśnie tymi domkami, wkrótce wyrosnąć blok o wysokości 13 metrów, może więcej. Do otoczenia pasuje tam jak krowie łyżwy, ale urzędnicy postrzegają to najwyraźniej zupełnie inaczej. Zatem decyzję wydali i rozpoczęła się budowa. Z tym, że mieszkańcy twierdzą, że nie do końca procedura przebiegała jak należy. Między innymi upierają się, że nie zostali powiadomieni o budowie bloku.
- Urząd mówi, że powiadomił dwie osoby, które mają nieruchomości bezpośrednio sąsiadujące z tą inwestycją. I te osoby nie miały nic przeciwko temu. Ciekawe, w jaki sposób urząd o tym się dowiedział? Tak się składa, że jeden jak i drugi właściciel nieruchomości nie mieszkają tu, tylko za granicą. Ktoś z urzędników jeździł do Kanady może? – mówią zirytowani mieszkańcy ulicy Grażyny.
- Nie rozumiemy dlaczego powiadomiono, o ile faktycznie powiadomiono tylko dwie osoby, skoro w sąsiedztwie mieszka więcej ludzi. Najgorzej, ze nie możemy mieć wglądu do tych dokumentów, bo nie jesteśmy stroną w sprawie. Nikt z nas nie wiedział wcześniej o wydanych warunkach zabudowy – podkreślał jeszcze we wrześniu ubiegłego roku Sławomir Turczewski, mieszkaniec osiedla Nowe Miasto.
I to samo powtarzał teraz i on, i inni mieszkańcy okolicznych domów. Liczyli na to, że skoro zgłosili już kilka miesięcy temu swoje zastrzeżenia wobec prowadzonej procedury, inwestycja zostanie wstrzymana. Tymczasem budowa postępuje. Aktualnie ludziom dokuczają drgania oraz inne nieprzyjemne odgłosy towarzyszące wznoszeniu inwestycji. Domagają się wznowienia postępowania w sprawie wydanych warunków zabudowy. Nie wykluczają, że o całej sprawie powiadomią organy ścigania.
Radni z Komisji Zagospodarowania Przestrzennego zwrócili się z oficjalnymi zapytaniami do prezydenta Białegostoku. Chcą wiedzieć miedzy innymi, dlaczego nikt nie podjął żadnych prac planistycznych w sytuacji, kiedy było wiadomo, że gruntami interesuje się deweloper. Nie rozumieją także, dlaczego do osiedla domków jednorodzinnych wpuszcza się zabudowę wielorodzinną i wyższą niż okoliczne domy. Może nie będzie to jakaś znacząca różnica, ale jednak obecnie na tym terenie najwyższe obiekty mają po 11-12 metrów. Tymczasem wznoszony blok ma sięgać 13 lub 14 metrów.
Urzędnicy nie potrafili wyjaśnić braku działań nad ustaleniem planów miejscowych dla tego obszaru. Podkreślili, że ponownie badają sprawę w związku z wydaną decyzją o warunkach zabudowy. Postępowanie ma być zakończone do dnia 9 lutego. Z tym, że ponowna analiza dokumentów nie wstrzymuje procesu budowy.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: GSV)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie