
Inaczej niż skandalem nie można nazwać tego, co wydarzyło się w Białymstoku jeszcze w okresie kampanii wyborczej. W dniu 15 października wmurowany został akt erekcyjny pod budowę Muzeum Pamięci Sybiru, ale na tę uroczystość nie przybył minister kultury, bo jak twierdzi – nie otrzymał zaproszenia od prezydenta Białegostoku.
Może nie jest to sytuacja, która zagraża bezpieczeństwu państwa czy mieszkańców Białegostoku, ale z pewnością jest to sytuacja, do której dojść w ogóle nie powinno. Minister Kultury przeznaczył na budowę Muzeum Pamięci Sybiru 14 milionów złotych. Są to duże środki, o jakie nie zatroszczył się poprzedni rząd. Co warto podkreślić – rząd składający się z polityków tych formacji, które współpracują z Tadeuszem Truskolaskim od samego początku. Dodatkowo o potrzebie budowy Muzeum Pamięci Sybiru, i Tadeusz Truskolaski, i politycy Platformy Obywatelskiej mówili tu od blisko 10 lat. Tyle, że o środki na ten cel nikt się dotąd nie zatroszczył i na mówieniu się kończyło.
Teraz miało być inaczej. Miało, ale tak się nie stało, bo w zachowaniu dobrych obyczajów przeważyła prawdopodobnie kampania wyborcza. Pieniądze się pojawiły, bo – jak wspomnieliśmy – minister kultury przeznaczył 14 milionów złotych ( 7,4 mln zł z budżetu państwa, a 6,78 mln zł ze środków unijnych) dofinansowania na budowę Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku. Jednak zaproszenia na wmurowanie aktu erekcyjnego miał nie otrzymać. Tak przynajmniej utrzymuje ministerstwo kultury, które musiało wydać nawet specjalne oświadczenie w tej sprawie.
- W związku z nieprawdziwymi informacjami wielokrotnie rozpowszechnianymi przez prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego oraz przedstawicieli Urzędu Miejskiego w Białymstoku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego raz jeszcze informuje, że dotychczas nie otrzymało żadnego zaproszenia skierowanego do Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotra Glińskiego na uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku – czytamy w tym oświadczeniu.
Co na to białostoccy urzędnicy? Tradycyjnie już w takich sytuacjach pojawiło się wyjaśnienie, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Zaś co do samego zaproszenia, rzeczniczka prezydenta utrzymuje, że zostało wysłane – tylko że listem zwykłym, a nie poleconym. I zapewne traf chciał, że akurat to zaproszenie się zagubiło, skoro nie dotarło.
- Bardzo ubolewamy nad tym, że to zaproszenie, które wysłaliśmy pocztą polską nie dotarło do adresata. Jest to dla nas sytuacja bardzo przykra i niezrozumiała. Relacje między kancelarią Prezydenta Miasta Białegostoku a sekretariatem pana ministra nie są na tyle bliskie, by uprawniało nas do niepokojenia pana premiera – przekazała Polskiemu Radiu Białystok Urszula Mirończuk, rzecznik prezydenta Truskolaskiego.
Najwyraźniej te relacje nie są jednak nawet na tyle bliskie, aby w sposób kulturalny załatwić temat zaproszenia na uroczystości. Tym bardziej, że minister Piotr Gliński był w Białymstoku chwilę po uroczystościach związanych z wmurowaniem kamienia węgielnego i aktu erekcyjnego. Nikt z białostockiego magistratu nie wykonał nawet telefonu z zapytaniem czy zaproszenie do ministra dotarło i czy pojawi się on na zaplanowanych uroczystościach. Urzędnicy prezydenta Truskolaskiego twierdzą, że nie mają w zwyczaju potwierdzania telefonicznego obecności zaproszonych gości. Ale to stoi w sprzeczności z etykietą urzędową, zwłaszcza w przypadku tak wysokiego urzędnika jak minister.
- W rozmowie z jednym z pracowników Kancelarii Prezydenta Miasta Białegostoku zostaliśmy poinformowani o tym, że zaproszenie zostało wysłane listem zwykłym, gdyż jak usłyszeliśmy „pracownik się pomylił”. Jesteśmy zasmuceni faktem, iż – wydawałoby się ważna korespondencja – jest procedowana w taki sposób. Pragniemy podkreślić, że sekretariat Ministra Kultury nie odebrał w ostatnich tygodniach żadnego telefonu z Urzędu Miejskiego w Białymstoku w celu potwierdzenia obecności prof. Piotra Glińskiego na tej ważnej uroczystości, a skoro – z powodu niepotwierdzenia obecności Ministra – zadano sobie trud przygotowania aż dwóch wersji aktu erekcyjnego, to może łatwiej byłoby wykonać jednak telefon do MKiDN i zapytać czy Minister weźmie udział w uroczystości – przekazała Anna Bocian z biura prasowego ministra kultury Piotra Glińskiego.
O tym, że o obecności ministra prezydent Truskolaski ze swoimi urzędnikami mogli zapomnieć świadczyć może fakt treści aktu erekcyjnego, która znalazła się na stronie internetowej Muzeum Pamięci Sybiru. Nie ma tam miejsca na żaden podpis ministra – o czym próbowała przekonać rzeczniczka prezydenta. I być może takie miejsce nie było w ogóle nigdy przewidziane, zaś urząd miejski próbuje ratować nieudolnie swój wizerunek. Bo jak ustaliliśmy, urząd miejski i na to znalazł wytłumaczenie. W dniu uroczystości wmurowania kamienia węgielnego i aktu erekcyjnego miał być przygotowany jeszcze inny akt, pod którym miejsce na podpis ministra Glińskiego rzekomo się znalazło. Tyle, że na około zatrudnionych około 1000 urzędników, nie było ani jednego zdolnego do wykonania jednego telefonu do ministerstwa kultury.
Warto dodać, że w tym czasie trwała jeszcze kampania wyborcza i właściwie znajdowała się w najgorętszym jej momencie. Był to ostatni tydzień walki o głosy wyborców, a każdy sukces, nawet okupiony mniejszym czy większym skandalem, był na wagę głosów oddanych kilka dni później. A w tym przypadku raczej można mówić o skandalu. Tym bardziej, że minister Gliński zapowiedział, że te 14 milionów (7,4 mln zł z budżetu państwa, a 6,78 mln zł ze środków unijnych) to nie wszystko co trafi do Białegostoku na budowę Muzeum Pamięci Sybiru. Informację o pieniądzach rządowych, bez których budowa w ogóle nie byłaby możliwa, zamieszczono na samym końcu w komunikacie prasowym na oficjalnej stronie Miasta Białystok.
Powstające przy ul. Węglowej w Białymstoku Muzeum Pamięci Sybiru ma być ogólnopolską placówką zajmującą się m.in. tematyką deportacji Polaków na Wschód. Czy Tadeusz Truskolaski chciał w ten sposób pokazać, że to kolejny sukces Tadeusza Truskolaskiego, bez którego nic, nawet budowa muzeum, nie byłaby możliwa? Na to pytanie odpowiedzieć sobie powinni sami białostoczanie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: sybir.bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie