Reklama

Było trochę spokoju. Teraz znów pojawiają się problemy

06/04/2017 18:11

Ponad dwa lata temu z hukiem odeszła dyrektorka Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Baranowickiej. Huk polegał na malwersacjach i ostatecznie wyroku sądu karnego. Później trafił tam nowy dyrektor, który wzbudził zaufanie personelu i rodziców. Po dwóch latach znów zaczyna dziać się niedobrze.

Prezydent nadzorujący placówkę wykazał się łaskawością wobec poprzedniej dyrektorki Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Baranowickiej. Pozwolił na rozwiązanie stosunku pracy za porozumieniem stron. Łaskawość prezydenta dotknęła także Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie oraz jego dyrektorkę, która tak skwapliwie nadzorowała placówkę, że aż nie zauważyła malwersacji, nieprawidłowości oraz skarg rodziców, którzy wydeptali wszelkie możliwe ścieżki w poszukiwaniu pomocy.

Pomoc w końcu nadeszła – wraz z odejściem byłej szefowej domu pomocy społecznej. Do kierowania placówką został powołany bez konkursu dyrektor, który wzbudził zaufanie prezydenta, MOPR-u i rodziców. Później dołączyła do niego pani zastępca i wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Niestety, wygląda na to, że nie jest. Kilka dni temu Komisja Rewizyjna Rady Miasta rozpoznawała sprawę skargi Komitetu Rodziców z Domu Pomocy Społecznej na zachowanie dyrekcji placówki i brak działań prezydenta w tej sprawie. Chodzi o dodatkowe opłaty, do których rodzice nagle zostają zobowiązani, ale także i utrudnianie im niejako sprawowania opieki nad niepełnosprawnymi dziećmi. Komitet rodzicielski powinien współpracować z kierownictwem Domu, ale się okazuje, że jest to mało wykonalne.

- Pani dyrektor nie pozwoliła nam wywiesić ogłoszenia na tablicy i nie pozwoliła odczytać tego, co podpisaliśmy – mówiła na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej Lucyna Mroczko, szefująca obecnie Komitetowi Rodzicielskiemu.

To, o czym wspominała przedstawicielka rodziców, to protokół wyboru nowych władz Komitetu Rodzicielskiego. Trzeba było wybrać nowych przedstawicieli w związku ze śmiercią jednego z rodziców. Do chwili obecnej zresztą, mimo wyboru nowych przedstawicieli Komitetu Rodzicielskiego, nie są oni uważani za przedstawicieli przez dyrekcję domu – bo nie zostali ogłoszeni na tablicy. I tak sprawa wraca praktycznie w tym zakresie do punktu wyjścia. Dodatkowo swój dialog z rodzicami dyrektorka domu uzależnia od zakończenia sprawy wniesionej do Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta.

Rodzice ponadto skarżą się, że dyrekcja domu pomocy społecznej nalicza im opłaty, których nigdy wcześniej nie było. Między innymi za jedzenie w czasie, kiedy niepełnosprawne dzieci przebywają w domach rodzinnych. Jest problem z rehabilitacją i posiłkami. Dyrekcja placówki nie chce posłuchać, a już na pewno nie przyjmuje aktualnie do wiadomości, że powinno być inaczej.

- Prosta sprawa. Jeśli w domu pomocy wisiałby jadłospis, nie byłoby żadnego problemu. Naszym dzieciom obiecano pomarańcze i mandarynki, których nie podano. Tak być nie powinno – argumentowała przedstawicielka rodziców.

Radni muszą teraz sprawdzić, co się w zasadzie dzieje i dlaczego dyrektor domu pomocy społecznej, który był chwalony przez wszystkich, nagle zaczął się zachowywać inaczej, nie współpracuje z rodzicami niepełnosprawnych dzieci. Skąd pomysł naliczania opłat za coś, czego zdaniem rodziców być nie powinno i dlaczego nie akceptuje wyboru nowych władz Komitetu Rodzicielskiego.

Na razie muszą wpłynąć wyjaśnienia prezydenta i dyrekcji domu pomocy społecznej. Być może radni zdecydują się na spotkanie ze wszystkimi na terenie placówki i sami sprawdzą, co się tam właściwie dzieje. Sprawie będziemy się przyglądać, ponieważ od czasu zmiany kierownictwa domu pomocy społecznej przy Baranowickiej sprawy wydawały się iść w dobrym kierunku.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do