
Sporo czasu jeszcze upłynie zanim w pomorskich gminach dotkniętych sierpniową nawałnicą zostaną usunięte wszystkie straty. Przy tej okazji jednak pojawił się temat ubezpieczenia gmin od skutków klęsk żywiołowych. Zdaniem meteorologów nie ma w Polsce żadnej gminy, która mogłaby być całkowicie pewna, że nie stanie się ofiarą orkanu, oberwania chmury lub wyładowań atmosferycznych. W Białymstoku dodatkowo do nieszczęścia i strat materialnych nie jest potrzebna ogromna ulewa. Wydarzenia z maja i czerwca tego roku wskazują, że wystarczy większy deszcz, aby woda zalała ulice i podziemne przejścia oraz piwnice urzędów.
Po majowych i czerwcowych ulewach prezydent Tadeusz Truskolaski bagatelizował sytuację twierdząc, że straty są niewielkie. Wedle naszej wiedzy mówił tylko o stratach w mieniu komunalnym, bo prywatne straty mieszkańców do "niewielkich" nie należą. Jeśli podliczyć koszta zepsutych samochodów, straconych tablic rejestracyjnych, zalanych piwnic i interwencji Straży Pożarnej to kwota wydatków wywołanych ewidentnymi kłopotami miejskiej kanalizacji z uporaniem się z deszczówką z dość dużych ulew (ale wciąż jeszcze nie klęski żywiołowej) trzeba uznać za całkiem spore. Dodając do tego koszty napraw na drogach i chodnikach plus sprzątania błota naniesionego przez deszczówkę i śmieci zabranych przez koryto rzeki Białej to sumy te mogą stać się znaczne. O ile nam wiadomo magistrat nie oszacował całkowitej wartości strat wywołanych przez ulewy. Dotyczy to nie tylko strat w majątku komunalnym ale całkowitych wydatków na usuwanie szkód z miejskiej kasy. Bo o tym, by magistrat zainteresował się stratami w dobytku prywatnym białostoczan to przecież trudno nawet marzyć.
Wedle naszej wiedzy miasto w połowie 2016 roku ogłosiło przetarg na "Ubezpieczenie mienia i odpowiedzialności cywilnej Miasta oraz miejskich jednostek organizacyjnych" (pisownia zgodna z oryginałem). 17 czerwca 2016 roku został on rozstrzygnięty: wygrała firma Inter Risk Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. Vienna Insurance Group. Wartość ubezpieczenia obejmująca m. in. "ubezpieczni elektroniki" oraz komunikacyjne oraz odpowiedzialności cywilnej miasta wyniosło 2,5 mln złotych. Oferta Vienny była najniższa i to głównie zadecydowało o wyborze tego ubezpieczenia.
- Nie znam szczegółów, bo zazwyczaj są one poufne, ale ubezpieczenie mienia od skutków klęsk żywiołowych nie mieszczą się w "klasycznym" ubezpieczenia jakie zawierają gminy. Czytając krótką specyfikację zamówienia przetargowego nie dostrzegam tam tego. Jest wprawdzie ubezpieczenia mienia od wszystkich ryzyk, ale pewnie dotyczy to budynków administracji samorządowej np. od skutków pożaru czy katastrofy budowlanej - mówi ekspert od spraw ubezpieczeń pracujący w agencji brokerskiej.
Po majowo-czerwcowych ulewach wśród strat jakie poniósł magistrat było m. in. zalanie archiwów z urzędowymi dokumentami w biurach przy ulicy Branickiego, z których przez kilkanaście godzin była wypompowywana woda. Według relacji strażaków woda zalała też trochę starych urządzeń elektronicznyc, które tam ustawiono (m. in. komputery, drukarki).
- Bardzo wątpię czy ubezpiecznie mienia od wszystkich ryzyk obejmowało też swoim zakresem zalane dokumenty lub nawet koszt remontu i suszenia zalanej piwnicy. To wprawdzie możliwe, ale mało prawdopodobne. Poza tym obie ulewy: majową i czerwcową nie sposób zaliczyć do wydarzeń wywołanych przez żywioł - mówił cytowany wyżej agent ubezpieczeniowy.
Co byłoby gdyby Białystok padł ofiarą czegoś więcej niż większa ulewa? Gdyby nad miastem doszło do oberwania chmury, ataku orkanu lub zniszczeń wywołanych wyładowaniami atmosferycznymi?
- Ubezpieczenie szczegółowo określa rodzaj majątku objętego ubezpieczeniem, ale na pewno nie dotyczyłoby np. strat w drzewostanie i ich uprzątnięcia czy też pożaru w którymś z miejskich parków. Z zalaniem wodą też sprawa dotyczyłaby raczej zniszczeń w postaci podmycia, zawalenia czy zniszczenia odcinka drogi, chodnika lub budynku. Na pewno zaś ubezpiecznie nie obejmuje strat w prywatnym mieniu białostoczan. Zapewne sa nim objęte tylko ewentualne szkody na zasadzie odpowiedzialności cywilnej tak jak przy stratach w pojazdach, które wpadną do dziury w drodze, która należy do miasta. Ubezpieczenie dotyczące powodzi też można zawrzeć w polisie - wyjaśnia ekspert ubezpieczeniowy.
Dyskusyjną sprawą jest zatem dochodzenie odszkodowań za zalanie prywatnych budynków przez niesprawną lub źle wykonaną deszczową kanalizację miejską. Biorąc jednak pod uwagę częstotliwość potopów na miejskich ulicach to ubezpieczenie się przed nimi wydaje się bardzo sensownym pomysłem. Zwłaszcza, że zlecone wykonanie raportu dotyczącego zabezpieczenia przed ulewami i skutków ich zapobiegania z pewnością nie zabezpieczy białostoczan przez zalewaniem. Zdaniem radnych PiS działanie magistratu jest w tej sprawie zbyt opieszałe, a przygotowanie dokumentacji to dopiero wstęp do kroków, które prezydent i jego urzędnicy dopiero planują. W projkecie budżetu na 2018 nie było zabezpieczonych środków na przebudowę lub choćby poprawę działania kanalizacji deszczowej w mieście.
- Na pewno zapytamy prezydenta czy ubezpieczenie obejmuje skutki ulew i jakie miasto otrzymało odszkodowanie z tego tytułu. Jeśli w ubezpieczeniu nie uwzględniono tego to trzeba rozważyć jak naprawić ten błąd i skąd znaleźć pieniądze na ten cel. Składka na ten cel uwzględniając dobro mieszkańców nigdy nie jest zbyt wysoka - mówił Henryk Dębowski, szef miejskich radnych PiS.
Przypomnijmy: straty w pomorskich gminach dotkniętych sierpniową nawałnicą są liczone w miliardach złotych, a ich szacowanie jeszcze nie zostało ukończone. Wedle szacunków kujawsko-pomorskiego urzędu marszałkowskiego koszt samego tylko uszkodzenia budynków to ponad miliard. Zniszczenia w lasach i rolnictwie zwielokrotnią tą kwotę.
W tej sytuacji trzeba tylko przyklasnąć pomysłowi ubezpieczenia miasta od zalania wodą po ulewnych deszczach. Zwłaszcza, że w Białymstoku zdarzają się one regularnie - conajmniej raz w roku.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie