Reklama

Czy inwestor w Białymstoku jest mile widziany (cz. 2)

30/06/2015 10:39


Białystok – tu miało kwitnąć życie gospodarcze, kulturalne i tu ludzie mieli żyć najbardziej dostatnio z całego województwa. Efekt podejścia do spraw ekonomii i gospodarki w wydaniu ekonomisty sprawił, że dziś niedoszłą metropolię wyprzedzają Suwałki, a nawet Bielsk Podlaski. Możliwe, że znamy powody takiego stanu rzeczy. Tu prawie nikt nie chce inwestować.

Nie chce inwestować prawie nikt nie dlatego, że nie ma chętnych do pracy, wcale nie dlatego, że nie będzie zbytu. Bo Białystok leży wystarczająco blisko granicy, aby mógł tu się rozwijać i handel, i usługi. Głównym powodem, dla jakiego nie mamy tu zbyt wielu chętnych do prowadzenia biznesu jest taki, że żaden przedsiębiorca nie może czuć się bezpiecznie. Wczoraj opisywaliśmy jak potraktowany został inwestor, który chciał wybudować spalarnię zwłok. Ale na naszych łamach można było wiele razy poczytać, jak w ogóle traktuje się w Białymstoku dowolnego przedsiębiorcę.

Nawet dość oczywiste sprawy – jak poszerzenie terenów inwestycyjnych dla Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej – zajęły władzom naszego miasta około półtorej roku. W tym czasie udało się bohatersko wywalczyć większą prowizję od sprzedanych terenów w zawrotnej wysokości, bo aż ćwierć procenta. To najwyraźniej kolejny sukces na miarę ekonomisty i gospodarza 300-tysięcznego miasta. W tym czasie, kiedy targowano się o te ćwierć procenta inwestorzy czekali. I jeszcze poczekają, ponieważ umowa została podpisana stosunkowo niedawno i musi przejść przez ręce kolejnych urzędników, w tym ministerstwo, aby SSSE mogła zacząć te tereny sprzedawać. Ile na tym mogliśmy stracić? Dziś ciężko jest to oszacować. Ale nie od wczoraj wiadomo, że czas to pieniądz. Skoro tu ten pieniądz nikogo nie interesuje, mamy, co mamy – bezrobocie.

Poza tym, z naszych informacji wynika, że kiedy miasto samo prowadziło negocjacje z jedną z dużych firm, jaka chciała tu zainwestować, firma finalnie rozmyśliła się i postanowiła zamiast w Białymstoku, osiedlić się gdzieś indziej. Profesjonalizm pełną twarzą. Tak samo profesjonalnie Prezydent Białegostoku chciał zachować się w stosunku do innego dużego podmiotu, jaki funkcjonuje w Białymstoku wiele lat. To firma Pilkington, na terenie której zaplanowano poprowadzenie drogi. Ponad 100 miejsc pracy mogło zniknąć z dnia na dzień, zaś podatki, które trafiają do kasy miasta, mogły zacząć spływać gdzie indziej. Bo przecież mieszkańcy miasta nową drogę zobaczą wszyscy jak nie osobiście, to na folderach, a ponad setka bezrobotnych tylko wtopi się i tak w dość duży tłum. Kto o zdrowych zmysłach słysząc takie historie zechce tu inwestować? Kto zechce tworzyć tu miejsca pracy?

Możliwe, że inwestorzy są w Białymstoku niepotrzebni. Jeszcze się dobrobyt mieszkańców poprawi i nie będzie miał kto doceniać tych ton i wielotysięcznych litrów wylanego betonu z asfaltem. Szkoda, że Prezydent Białegostoku od ponad ośmiu lat zapomina, że tego rodzaju działania – dobrobytu nie przynoszą. Przynoszą za to kolejne kredyty i w związku z tym kolejne długi do spłacenia, których mieszkańcy sami, bez przedsiębiorców, nie udźwigną.

Przy przyjmowaniu inwestorów do miasta reguły powinny być dla każdego jasne i przejrzyste. Najważniejsze, aby dla wszystkich były one takie same. Każdy przedsiębiorca też powinien wiedzieć co go czeka. Skoro czeka na decyzję, ta musi zostać wydana. Nie można mu odmawiać lub przeciągać sprawy, kiedy nie ma takiej konieczności. Działalność gospodarczą i to dowolną powinien móc realizować każdy, kto spełnił warunki, kiedy prawo oraz zasady pozwalają na jej prowadzenie. Jeśli jest inaczej to trzeba się liczyć z tym, że miasto może mieć opinię nieprzyjazną inwestorom – uważa Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha.

Tego rodzaju postępowanie wobec biznesu dotyczy każdego miasta i każdej gminy, jaka byłaby zainteresowana przyciąganiem firm oraz ludzi, którzy chcą zarabiać i tworzyć miejsca pracy. W Białymstoku ciągle jest to temat nie do przejścia. Na dodatek znane są przypadki, gdy z przedsiębiorcy tworzy się wroga urzędu, wroga prezydenta, wroga urzędników, a nawet przestępcę. Tak przynajmniej urzędnicy Prezydenta Białegostoku chcieli zrobić z Józefem Bzurą. Przedsiębiorca został oskarżony o popełnienie czynu z kodeksu karnego polegającego na naruszeniu nietykalności cielesnej pracowniczki magistratu. Pisaliśmy o tej sprawie bardzo obszernie na naszych łamach. To naruszenie nietykalności cielesnej polegało na tym, że starszy mężczyzna odwrócił identyfikator z jej imieniem i nazwiskiem, bo etyka wysoko stosowana, nie pozwoliła jej w godzinach pracy podać swoich danych klientowi urzędu. Jeszcze wcześniej siłą miasto rozebrało przedsiębiorcy parking przed budynkiem, w jakim prowadzi swoją działalność gospodarczą. Na dodatek bez żadnego dokumentu.

Przez to, jak ten parking teraz wygląda straciliśmy klientów. Około 100 tys. złotych rocznie obrotów jest mniej. Bo u nas głównie zarabialiśmy na weselach. Przyjeżdża para młodych, widzi jak to wygląda i rezygnuje, bo to nieestetycznie wygląda. Poza tym w sklepie najemcy musieli zwolnić cztery osoby, bo też mają mniej klientów. Wjeżdżają tu ludzie i myślą, że nieczynne, więc jadą dalej – mówił nam Józef Bzura już kilka miesięcy temu.

Kiedyś, zanim to wszystko jeszcze się zaczęło prezydent Poliński powiedział mi, że doprowadzi do tego, że działalności tu nie będziemy prowadzić, że nasz biznes padnie. I jak widać swoją obietnicę realizuje w praktyce – to już słowa Marii Bzury – żony, która wraz z niedoszłym przestępcą działalność w Białymstoku ciągle prowadzi.

Ci ludzie przecież płacą podatki, z których wypłacane są pensje prezydenta i urzędników. To prezydent Truskolaski jest ich pracownikiem, a nie odwrotnie. A właśnie przez takie podejście, mamy w Białymstoku tragiczną sytuację ekonomiczną. Przedsiębiorcy kolejno pakują manatki, ponieważ Państwo Bzura nie są jedynymi, którzy zostali źle potraktowani przez wybranego urzędnika, jaki jest na ich utrzymaniu w całości. Za to odważyli się stanąć przeciwko całej machinie i powiedzieć publicznie, co ich spotkało. Wielu innych zwyczajnie się boi mówić o swoich kłopotach z urzędem, bo znów narażą się na kolejne nieprzyjemności.

Tragedii jeszcze nie ma. Białystok mimo wszystko ma opinię miasta otwartego i wiele osób jest zainteresowanych zamieszkaniem tu i poprowadzeniem działalności gospodarczej. Ale jeśli nadal zarządzanie będzie przebiegało w taki sposób, jaki został tu opisany, to postrzeganie może się zmienić. Dziś to przede wszystkim mieszkańcy tworzą sami klimat, po jakim przedsiębiorca nabierze przekonania, że warto tu cokolwiek działać w biznesie. Albo i nie warto, tak też bywa.

Słyszałem krytyczne uwagi na temat przyjmowania inwestorów, ale żeby była to opinia powszechna, to się nie zgadzam. To, co trzeba zrobić, aby Białystok miał opinię przyjaznego inwestorom, to przede wszystkim kompetentna kadra urzędnicza. Potrzeba współpracy różnych komórek, które zajmują się ściąganiem i obsługą inwestorów, właściwe pokrycie miasta planami. Taka wspólna praca powinna wpłynąć na przychylność inwestorom. I najważniejsze, żeby dla wszystkich były takie same zasady i reguły, które muszą być przejrzyste – dodaje Zbigniew Sulewski.

Gdyby takie rzeczy udało się zrealizować, z pewnością w Białymstoku wszystkim żyłoby się lepiej. I możliwe, że gdyby kompetencja urzędników, w tym prezydenta była odpowiednia, a zasady gry na wspólnym rynku biznesowym dla każdego takie same – bilans inwestorów ściągniętych do Białegostoku po licznych podróżach zagranicznych gospodarza – nie osiągnąłby liczby doskonałej. Na razie tą liczbą jest cały czas zero.

Kolejne odcinki o życiu gospodarczym naszego miasta postaramy się przybliżyć w następnym tygodniu.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do