
Od ponad roku połowa ulicy Ciołkowskiego wygląda tak, jakby przeprowadzano na niej próby nuklearne. Zresztą eksperyment bombowy był już testowany, kiedy w ubiegłym roku ewakuowano setki mieszkańców z powodu wykopania bomby, a później kolejnej i jeszcze kolejnej. Mieszkańcy, nawet po wykopaniu i wywiezieniu bomb, skarżą się jednak, że nie czują się bezpiecznie i każdego dnia strach do domu wracać.
Przebudowie ulicy Ciołkowskiego mieszkańcy byli przeciwni od samego początku. Nie chcieli szerokich arterii pod swoimi domami, nie chcieli także ekranów akustycznych. Spotykali się z radnymi, przychodzili na posiedzenia Rady Miasta, dyskutowali i ostatecznie zgodzili się na wariant, jaki został wynegocjowany. Nikt jednak nie spodziewał się, że przez tak długi czas budowa utrudni życie.
A budowa utrudnia życie i to bardzo mocno. Wszystko naokoło jest rozwalone, rozkopane, ciężko dojechać do domu. W godzinach popołudniowego szczytu, nie tylko mieszkańcy z ulicy Ciołkowskiego, ale także z Dojlid, muszą stać w długich korkach, z których nie ma wyjazdów. Nie zapewniono dostatecznej ilości objazdów, nawet mniejszymi uliczkami, żeby dało się dojechać w cywilizowany sposób. I z tą cywilizacją jest ogromny kłopot. Na części tak zwanych przejazdów można zostawić połowę samochodu. Ewentualnie wrócić bez misy olejowej.
- Te duże maszyny wszystko tu porozwalały. Ciężkie pojazdy jeżdżą załadowane pod korek, proszę zobaczyć jak to wygląda. Dziura na dziurze. Jak nie ma deszczu to jeszcze połowa biedy, bo przynajmniej cokolwiek widać. Jak leje, to choć ty weź i samochód na plecach nieś, bo nie wiadomo jak głęboki jest dół – mówi naszej redakcji Jarosław z osiedla Dojlidy.
- Wszędzie takie wertepy. Kurzy się niemiłosiernie. Nie wiem czy lepiej było jak leżał śnieg i było zimno, czy teraz jak to wszystko tak porozwalane. Tragedia z tym wszystkim co tu się dzieje – dodaje inny z mieszkańców tej dzielnicy, pan Adam.
Nawet z daleka cała budowa wygląda jak po próbach nuklearnych. Wykopy, dziury, góry żwiru, doły i wertepy. Można zrozumieć, że plac budowy to nie plaża, ani kurort turystyczny, jednak ogromne hałdy piachu i hałaśliwe maszyny są ogromnym utrudnieniem w normalnym funkcjonowaniu mieszkańców. Ta sytuacja trwa już tak długo, że ludziom puszczają nerwy. Chcieliby, aby w tym miejscu zapanował chociaż trochę większy porządek. A najbardziej chcieliby, aby usunięto wyrwy i dziury na drogach dojazdowych, przez które trzeba dojeżdżać. Bo przecież innej drogi nie ma.
- To wygląda tak, jakby nikt nad tą budową nie miał kontroli. Przebudowa Ciołkowskiego będzie mnie kosztowała malowanie samochodu, bo mam porysowany tył i boku od kamyków i gruzu. Inni mają gorzej, bo w ogóle muszą wymieniać uszkodzone części - powiedział naszej redakcji Tadeusz Arłukowicz.
Patrząc na postęp prac, raczej nie zanosi się na szybkie ich zakończenie. Urząd Miejski informował jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji drogowej, że ulica Ciołkowskiego zostanie oddana do użytku w maju 2018 roku. Ale raczej musiałby stać się cud, aby ten termin został dochowany. Prac nie podgoniono mimo łagodnej zimy, w trakcie której w większość dni można było prowadzić prace budowlane. To może dziwić, ponieważ w budowie jest odcinek liczący zaledwie 4 kilometry długości. Choć trzeba dodać, że zbudowane mają zostać również dwa wiadukty i most nad rzeką Białą. To z pewnością wymaga większego zaangażowania.
Jakby tego było mało, przez Dojlidy i część Mickiewicza przejeżdża oprócz maszyn i pojazdów budowlanych także sporo innego ciężkiego transportu. Jedzie on do granicy państwa, albo kieruje się na S-19 w kierunku Lublina. Część ciężkich pojazdów musi dostać się do strefy przemysłowej pomiędzy Dojlidami, a Krywlanami. Przed rozpoczęciem inwestycji padały zapewnienia, że jak droga powstanie, wszystkim będzie lepiej, a sama Ciołkowskiego posłuży tak zwanemu rozwojowi miasta. Tym zresztą prezydent i jego urzędnicy tłumaczą w zasadzie wszelkie inwestycje, niezależnie od tego, czy mają sens, czy nie.
Poza tym, jakby ktoś nie wiedział, przez Ciołkowskiego miał nie jeździć tranzyt. Tylko dziwnym trafem jeździ i to się raczej nie zmieni, bo przez ponad 10 lat nie było komu zadbać o prawdziwą obwodnicę Białegostoku.
- Przebudowa ulicy Konstantego Ciołkowskiego poprawi także dostęp do terenów inwestycyjnych w mieście – mówił ponad rok temu ówczesny zastępca prezydenta Białegostoku Adam Poliński. – Trasa Generalska, Trasa Niepodległości, ulica Ciołkowskiego, to nie są drogi przeznaczone dla ruchu tranzytowego, który w tej chwili odbywa się przez Białystok. To zadanie ma do zrealizowania Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Zarówno południową obwodnicę, jak i północną obwodnicę Białegostoku. I tam docelowo ten ruch tranzytowy powinien się odbywać – dodał.
Podobne tłumaczenia mieszkańcy słyszeli, kiedy wbijano pierwsze łopaty w innych arteriach, po których sunie TIR za TIR-em każdego dnia. Tworzą się zatory drogowe, a przemieszczanie się pomiędzy osiedlami może i jest łatwiejsze, bo zazwyczaj stoi się na równej drodze, w towarzystwie innych kierowców, więc przy okazji można uciąć pogawędkę. Niektórzy tak właśnie robią. Wymieniają komentarze przez okno, głównie po łacinie, na temat poruszania się po Białymstoku.
- Nie wiem jaki idiota zaplanował tutaj to coś, co wygląda jak rondo, a grom wie jak po tym jeździć. Przy okazji można miskę olejową urwać, albo pół zawieszenia zostawić. Biznes będzie się kręcił. Przecież mówili nam, że ta droga posłuży dla rozwoju biznesu, to służy. Mechanicy nie wyrabiają się z robotą. Brawo! – skomentował naszej redakcji jeden z kierowców, który stał w towarzystwie, wraz z innymi kierowcami, przy dojeździe na ulicę Nowowarszawską.
- Mieszkańcy Białegostoku to ludzie wyjątkowo cierpliwi. Kiedy obserwuję każdego dnia z jakim bałaganem mają do czynienia przy okazji przebudowy ulicy Ciołkowskiego, zastanawiam się, na jak długo starczy im wyrozumiałości dla niekompetencji inwestora, czyli prezydenta Miasta Białegostoku. Jeżdżę po Polsce i po świecie, ale nigdzie nie widziałem, aby coś takiego się działo - mówi naszej redakcji Tadeusz Arłukowicz, jako mieszkaniec osiedla Dojlidy.
Generalnie mieszkańcy Dojlid, ale także i osiedla Mickiewicza, przeklinają na czym świat stoi zakres robót, jakie zaplanowano niemal jednocześnie, odcinając w zasadzie od świata osiedla mieszkaniowe niemal z każdej strony. Tylko od strony Lublina da się dojechać w miarę normalnie. Od strony centrum Białegostoku, z każdego kierunku, są prowadzone jakieś roboty. I co gorsza, po sąsiedzku od budowy, wszędzie krajobraz przypomina bardziej eksperymentalny poligon wojskowy, niż stolicę dużego miasta wojewódzkiego, w której mieszkają ludzie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie