Reklama

Decyzja Łukaszenki jeszcze mocniej uderzy w białostocki handel

18/03/2015 10:45


Na tej decyzji mogą stracić tysiące ludzi mieszkających i pracujących w Białymstoku oraz w jego najbliższych okolicach. Chodzi o nowe przepisy, jakie już zaczęły obowiązywać na Białorusi od kilku dni.

Po tym, jak w sierpniu ubiegłego roku władze białoruskie ograniczyły swoim obywatelom możliwość przewożenia do własnego kraju zakupów, jakie do tej pory robione były niemal bez ograniczeń, teraz kupować u nas będzie im jeszcze trudniej. Na przykład raz na trzy lata kupią i przewiozą asortyment AGD, jak: kuchenki mikrofalowe, lodówki, telewizory, nawet płytki gazowe lub elektryczne. To nie tylko cios dla osób prowadzących działalność w naszym mieście, ale także i dla samych Białorusinów, którzy żyli z intensywnej wymiany handlowej z naszym miastem.

Ale na tym nie koniec. Swobodne zakupy w Polsce władze białoruskie ograniczyły dodatkowo jeszcze w zakresie części samochodowych, w tym kół, opon, oraz części zamiennych. Armatury kuchennej i łazienkowej także już nie zawiozą do siebie w takich ilościach, jak dotychczas. Ponadto wszelkie tego rodzaju przedmioty będą musiały być kupowane na własny użytek, a nie na handel.

Do tej pory klienci ze wschodu byli najlepszymi klientami. Kupowali dużo i nie targowali się. Trochę widać spadek obrotów od czasu poprzednich restrykcji. Teraz pewnie będzie znacznie gorzej – mów nam jedna z osób sprzedających sprzęt AGD w galerii handlowej.

Ale na razie jeszcze nie najgorzej funkcjonuje bazar na Kawaleryjskiej. Tam klientów z Białorusi jest sporo, ale niestety dało się lekko odczuć, że kupują mniej. Głównie dlatego, że obecnie przez granicę można przewieźć nie więcej niż 10 kg artykułów spożywczych, a także maksymalnie trzy rodzaje towarów przemysłowych. Dotychczas było to 50 kg towarów nieprzekraczających wartości 1,5 tys. euro. Zatem po zaniżeniu limitów – zakupy są skromniejsze.

Tragedii nie ma, ale dało się odczuć już te zmiany. Obroty spadły w porównaniu do zeszłego roku. Chciałbym, żeby pomiędzy Polską a Białorusią było normalnie. Chyba politycy nie potrafią się dogadać, bo to tak jakoś dziwnie wygląda już od wielu lat. Łukaszenka robi co chce, a ze strony polskiej tylko się przyglądają. Wszyscy na tym tracą i my i oni – mówi nam pan Sławomir handlujący tekstyliami.

Na handlu ze wschodnimi sąsiadami trzyma się praktycznie cała białostocka gospodarka. Jeśli przestaną tutaj kupować, wiele osób może stracić pracę. Innej alternatywy dla biznesu jest niewiele. Przemysłu nie mamy, nie mówiąc już o innowacyjnych technologiach. Te próbuje realizować Park Naukowo – Technologiczny, jednak idzie mu to jak po grudzie. Tymczasem w mieście budowane są kolejne, duże obiekty handlowe. Niebawem otworzy się jeszcze jeden outlet, salon meblowy i nowe dyskonty. To na pewno nie pomoże drobnemu biznesowi, który będzie tracił na rzecz dużego.

Unia Celna, do której należy Białoruś, Rosja i Kazachstan broni się jak może przed konkurencją z Europy Zachodniej. I trudno się dziwić, że tak się dzieje. Ale w tym samym czasie na tej przepychance handlowej najbardziej tracą mieszkańcy przygranicznych miejscowości i przedsiębiorcy utrzymujący się wyłącznie z wymiany handlowej.

(M. Siewak/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do