
Ma około dwudziestu lat. Nosi charakterystyczne okulary, najczęściej w czarnych, masywnych oprawkach. Słucha niszowej muzyki. Nie obejrzy filmu bez oznaczenia „kino offowe”. Pogardzając jazdą samochodem, korzysta z roweru, o którym z satysfakcja mówi, że jest oldschoolowy. O jego dżinsach, podobnie jak swetrze, trudno powiedzieć czy pochodzą z second handu czy z europejskiego butiku. Robi wszystko, żeby uchodzić za przeciwnika mainstreamu. A tymczasem korzysta z popularnych portali społecznościowych włączając co rano iPada.
Nie jest pierwszy. Nie pojawił się znikąd.Przed nim byli już hippisi czy punkowcy. Ale pomiędzy hipsterem a Woodstokowiczami istnieje zasadnicza różnica.
Wielbiciele Janis Joplin i The Clash walczyli z systemem, podczas gdy współczesna awangarda konsumuje ile się da. I tak, dzisiaj Mercedes Benz, nie będzie się kojarzył z tytułem ironicznej piosenki, a ze znakiem kapitalistycznych czasów i konsumpcyjnego świata. Świata, z którym hipster, jak się okazuje, żyje swobodnie i z którym mierzyć się w żaden sposób nie będzie. Chyba, że za jego walkę z systemem uznamy pogardliwe:– Nie lubię korporacji – wypowiedziane z nad kawiarnianego stolika, zaraz po tym, gdy nasz rozmówca posmakuje odpowiednio podanej Mochacinno.
Żyje w symbiozie z rzeczywistością, choć lekceważąco powie o niej – system. Aby nie być gołosłownym, dokona wszelkich niezbędnych starań, żeby odróżnić się od tak zwanej całej reszty. Przyznajmy, wysiłek to niemały, gdy awangarda wciąż chce pozostawać awangardą. Hipster bez względu na wszystko będzie hołdował zasadzie, że to, co niszowe nie może stać się trendem. Ale bądźmy realistami, wszędzie czyhają potencjalni naśladowcy. A co, jeśli osobliwy styl współczesnej bohemy będzie się upowszechniał?Co, jeśli świat rzekomych przeciwników mainstreamu zatrzęsie się w posadach? Opowieść o hipsterze to opowieść o życiu w permanentnym poczuciu zagrożenia. Ba, o życiu w obliczu zagłady. A stąd już tylko krok do ciężkiej depresji.
Hipsterowi potrzeba zatem emocjonalnego wsparcia. I fachowej pomocy. Ale komu mielibyśmy jej udzielić? Znawcy tematu dobrze wiedzą, że o ile człowieka w niebanalnych (a jakże!) okularach i w za dużym swetrze nietrudno spotkać w stylowej kawiarni, o tyle ze świecą trzeba szukać tego, o którym jest ten tekst. Lepiej już wybrać się do ogrodu na poszukiwania królewskiej pary. A to dlatego, że hipster oficjalnie nie istnieje. I, jak się zapewne domyślacie, wcale nie chodzi o to, że się ukrywa. W grę wchodzi niezgoda na wszelkiego rodzaju definiowanie, typologie i generalizacje.
– Prawdziwy hipster zapytany o to, czy jest hipsterem, nigdy się do tego nie przyzna. Ktoś, kto za wszelką cenę stawia na odróżnianie się od tłumu współobywateli, jak ognia będzie unikał sytuacji, w których można byłoby posądzić go o przynależność do jakiejkolwiek grupy czy subkultury – podkreśla Jakub Macewicz, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku.
Załóżmy jednak, że mieliśmy szczęście spotkać naszego nonkonformistę. Co wtedy, jak pomóc osobie, której los jest przesądzony?
– Hipster to postać tragiczna. A to, że dokłada wszelkich starań, żeby konsumować inne produkty niż większość ludzi, jest źródłem jego dramatu. Ciągła pogoń hipstera za odróżnianiem się od reszty, w gruncie rzeczy podszyta jest lękiem o przetrwanie. Hipster żyje w ciągłej obawie przed pojawieniem się naśladowców. Sytuacja jest od początku przegrana, bo, jak wiadomo, nie sposób ich uniknąć – Jakub Macewicz nie pozostawia złudzeń.
Miota się wiec nasz bohater w tej nierównej walce, odbijając się od ścian. A jednocześnie łaknie, biedaczyna, publiczności jak kania dżdżu. Łaknie, bo bez niej nie istnieje. I tak jak diabeł tkwi w szczegółach, tak hipster tkwi w zamkniętym kole. Dlatego, niestety, nie mamy dlań dobrych wiadomości: jeśli dziś jest źle, jutro będzie gorzej. Gdyby więc nasz nonkonformista zechciał zastanowić się nad sensem istnienia, służymy pomocą i wskazaniem odpowiedniego terapeuty. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na pewno należałoby wtedy przemyśleć dotychczasowe nawyki i postawy. A to wymagałoby odłożenia na półkę i do szafy stylowych okularów, sweterków, trampek. iPad, ewentualnie, mógłby pozostać. Publiczność zapewne zechce poznać nowe oblicze hipstera.
(Marta Drozdowska-Bednarz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Świetna ilustracja do felietonu !
moje dziecko jest hipsem:)
moje dziecko jest hipsterem :)
Za stara jestem na hipserke.