Reklama

Do Dakaru trzeba podchodzić z pokorą

28/11/2012 17:27


Jarek Kazberuk, białostoczanin, trener judo (3 dan), jedyny polski kierowca i pilot rajdowy, który zawsze kończy Dakar, opowiada, dlaczego w styczniu 2013 roku już 6. raz wystartuje w tym rajdzie w Ameryce Południowej.
Paweł Mierzejewski :Ile razy startowałeś już w Dakarze?
Jarek Kazberuk Dotychczas w Dakarze jechałem pięć razy. Za każdym razem osiągnąłem metę. Jestem jedynym Polakiem, który ma tyle samo startów, co „lądowań” na mecie rajdu. W tym roku, a właściwie już w 2013 roku pojadę po raz szósty. Trzeci raz ciężarówką, ponownie Unimog Mercedes.
Twoje najlepsze miejsce w Dakarze.
JK Najlepsze miejsce, jakie zająłem to 16., ciężarówką Unimog. Najsłabszym było 95. – Land Roverem w 2007 roku. To była konstrukcja polska, najsłabszy samochód w Dakarze, najmniej mocy w całej stawce. Poszedłem za ideą, że auto zbudowane w Polsce musi dojechać do mety. Tylko że każdy, kto przychodził do nas przed startem i oglądał je to mówił: Oooo, panowie nie macie szans. To było coś niesamowitego, bo nawet drzwi były z kontenera na śmieci. Nasz Landek był konstrukcją otwartą, ale sędziowie uznali, że musi mieć drzwi i albo je zamontujemy, albo nie jedziemy. Był problem, skąd wziąć materiał  na drzwi, gdy wokoło same karbony po 5000 7000 euro. Ale udało się i pojechaliśmy.
Zdarza się, że ktoś przesiada się z motocykla na ciężarówkę?
JK W ciężarówkach nie ma debiutantów. Tu jedzie tzw. stara krew, ludzie, którzy mają za sobą 10-12-15 Dakarów i ścigają się nawet po 20 lat. Przesiadka z motocykla na ciężarówkę zdarza się rzadko, a z ciężarówki na inny pojazd raczej nie. To jakby przekazywanie tradycji jazdy samochodem ciężarowym z pokolenia na pokolenie. Stara krew ciągle pamięta o dżentelmeńskich zasadach. U nich nie ma mowy o zajeżdżaniu drogi czy bezsensownym ściganiu. Wszyscy sobie pomagają i to jest wspaniałe.
Chcesz powiedzieć, że motocykle i samochody jadą bardziej agresywnie?
JK W samochodach i motocyklach zdarza się, że fair play nie działa. Tam każdy zapieprza do przodu myśląc tylko o sobie. W ciężarówkach, gdy masz problem, bo leżysz czy się zakopałeś, zawsze ktoś się zatrzyma. Każdy wie, że jest ostatnim ogniwem. Bo motocykliście i osobówce może pomóc każdy, a ciężarówce tylko ciężarówka. Jeśli sami sobie nie pomożemy, nikt inny tego nie zrobi. Gdy w tym roku  podjechaliśmy do wywróconej ciężarówki, byliśmy siódmą załogą, która chciała pomagać.
Jak się czujesz w tym towarzystwie?
JK Wyśmienicie. Pierwszy raz jechałem ciężarówką w 2003, a drugi w 2012, czyli – jak na realia Dakaru – byłem debiutantem. Tymczasem u żadnego z doświadczonych rywali nie widziałem śladu pychy. Bywało, że po jakimś odcinku przychodził np. gość z Kamaza i mówił: „Za…cie jechaliście. Mijałeś mnie na wydmach i byłem pod wrażeniem, że mimo tak małej mocy można tak sprawnie jechać.” Natomiast w osobówkach to się nie zdarza. Tam jest zaciekłość i walka za wszelką cenę.
Kiedy możesz uznać, że kończysz Dakar sukcesem?
JK W przypadku ciężarówek, można czuć dumę, gdy przyjeżdżasz w połowie stawki. W Dakarze walczy się w bardzo mocnej stawce. Zawsze startuje około 100 ciężarówek, a do mety dojeżdża 50-60. W tym roku Dakar skończyło 60 ciężarówek, a my byliśmy na 30. pozycji.Na starcie, pod względem potencjału lokowano nas w okolicach 70. miejsca. Czy w 2013 będzie lepiej, zobaczymy na mecie.
W każdym rajdzie ktoś ginie, jeśli nie kierowca, to widz. Boisz się?
JK W ogóle nie myślę o tym. Nie ma tak, że nie czuję strachu. Są momenty, gdy mocno się czegoś przestraszę, ale to nie może mnie za
długo trzymać. Gdy długo lecimy w powietrzu, a potem samochód gdzieś osiada lub postawi nas bokiem i jest tak blisko urwiska, że już lecą kamienie. Ale to jest chwila – adrenalina skacze i zaraz trzeba o tym zapomnieć, by dalej jechać. Cóż, śmierć była blisko, np. w 2002 roku, gdy życie stracił szef naszego zespołu. Ścigając się od lat nie mam już takiego ciśnienia na starcie, że ruszam nakręcony. Potrafię się tak uspokoić, że zrzucam tętno o 10 uderzeń i uśmiecham się do startera, bo wiem, że muszę pokonać nie 5 lecz 500 km. Nie może być tak, że na pierwszym zakręcie robię salto i jest po wyścigu, a takich też zawodników spotykam. Do Dakaru trzeba podchodzić z pokorą, tam trzeba być równym przez 10 tysięcy kilometrów.
Jak długo musisz przygotowywać się do rajdu takiego jak Dakar?
JK W przypadku ciężarówki chodzi głównie o przygotowania fizyczne, które jest inne niż w przypadku zwykłego auta. Nasz program jest dużo bardziej hardkorowy. Zawsze przed startem jedziemy na dwa obozy przygotowawcze. Pierwszy z nich (w tym roku też) mamy w listopadzie, a drugi w grudniu, bo Dakar zawsze startuje w styczniu. Szukamy wtedy miejsca z hotelem w wysokich górach, np. na 3000 m i tam bardzo intensywnie trenujemy. Zawsze przez 10 dni w rozrzedzonym powietrzu po to, by przy obsłudze ciężarówki walczyć bez niepotrzebnej zadyszki. Przed tegorocznym Dakarem będziemy trenowali na pustyni w Maroku. Będziemy też w Dubaju i może pojedziemy na rajd do Egiptu lub Maroka. Ja sam każdego dnia biegam lub jeżdżę na rowerze, chodzę na siłownię i basen, a do tego mam zestaw ćwiczeń specjalistycznych. Niedawno startowałem w 10-dniowym rajdzie Silk Way w Rosji. Będzie też kilka testów na poligonie drawskim, a 20 listopada nasz Unimog wypływa do Peru, gdzie dotrze po miesiącu.



Potrzebne były drzwi

Początkowo nasz Land Rover z 2007 roku był autem otwartym. Na dzień przed startem do rajdu Dakar w Lizbonie sędziowie uznali, że mamy złą klatkę bezpieczeństwa i potrzebne są pełne drzwi. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy na jednej z ulic Lizbony kontener na śmieci, który postanowiliśmy wykorzystać. Nałożyliśmy odblaskowe kamizelki i obserwowani przez policję, przepchnęliśmy go w ustronne miejsce. Tam nasi mechanicy wycięli drzwi, a potem zamontowali je do Landka. Następnego dnia, gdy już zostaliśmy zakwalifikowani do rajdu, sędzia zapytał, skąd mamy takie ekstra drzwi. Nie chciałem powiedzieć, ale wtedy przyszedł inny i pokazał swemu ciekawskiemu koledze część drzwi, na których widniał odciśnięty nieduży, okrągły stempel, a na nim napis – „Urząd Miejski w Lizbonie”. Po rajdzie, sędziowie poprosili nas, żebyśmy złożyli na drzwiach autografy i zostawili im je na pamiątkę – opowiada Jarek Kazberuk.

 

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do