W Polsce drzewa wciąż przegrywają z nowymi osiedlami, galeriami handlowymi i parkingami, bo wielu samorządowców na pierwszym miejscu stawia interes inwestorów, lekką ręką zgadzając się na wycinkę drzew – alarmuje NIK. W Białymstoku nie wygląda to inaczej.
Niedawno podawaliśmy informację o ilości wyciętych drzew w Białymstoku. Przez ostatnich ponad 8 lat wycięto łącznie dziesiątki hektarów zieleni. Przeszkadzały one na trasie budowanych dróg, galerii i nowych bloków. Decyzje środowiskowe pozwalały pozbywać się drzewostanu oraz innej roślinności, w której miejsce zazwyczaj pojawiał się beton lub asfalt.
Sadzone w ramach kompensacji nowe drzewa często są niskiej jakości, a niezabezpieczone i niepodlewane – szybko obumierają. NIK zwróciła również uwagę, że samorządy bez wystarczających przesłanek, umarzają inwestorom opłaty za wycięte drzewa. Postaramy się sprawdzić jak ta kwestia wygląda w Białymstoku. Na razie wiemy, że przy budowie Stadionu Miejskiego sprzedaż wyciętych drzew pokryła koszty ich wycinki. Ale wiemy też, że cenę za sprzedane drzewo ustalał wykonawca, a nie miasto Białystok.
NIK zbadała problem zadrzewienia i stwierdziła, że w polskich miastach brakuje inwentaryzacji terenów zielonych. Nikt nie wie dokładnie, ile drzew i jakie gatunki rosną na terenach miast. To z kolei utrudnia ich skuteczną ochronę. Jeśli chodzi o nasze miasto, staraliśmy się to sprawdzić, czy takie dane są gdzieś ogólnodostępne. Ale na oficjalnej stronie urzędu miasta, ani w Biuletynie Informacji Publicznej nie znaleźliśmy żadnych raportów na ten temat.
Przypominamy w tym miejscu, że w Białymstoku właściwie od czasów wojny nie stworzono żadnego parku, ani dużego skweru z zielenią. Za to przy budowie na przykład Rynku Miejskiego oraz maleńkiego skwerku przy ulicy Św. Mikołaja wycięto większość drzew, które tam rosły od wielu lat.
Komentarze opinie