Reklama

Dyrektorce GOK z Czeremchy zabrakło odwagi na wytłumaczenie się z muralu na budynku publicznym

03/09/2024 15:39

Być może Barbara Kuzub-Samosiuk, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w Czeremsze dobrze czuła się pozwalając na wymalowanie ściany budynku w murale o kontrowersyjnych treściach, ale na pewno źle się czuła na sesji rady gminy, kiedy trzeba się było z tego wytłumaczyć. Jak stwierdziła – bardzo źle się czuła i nie mogła powiedzieć nic. Kompletnie nic.

Temat murali w Czeremsze był pierwszym punktem obrad rady gminy w Czeremsze w części dotyczącej wolnych wniosków i zapytań. Choć trzeba przyznać, że mówił przede wszystkim wójt gminy. Pokazywał w szczegółach, gdzie widzi kontrowersyjne treści i wyraził się bardzo jasno, że jest przeciwny atakowaniu kogokolwiek. Przekazał też, że na muralu nie przedstawiono ani kultury, ani tradycji Podlasia. Ale przede wszystkim wielokrotnie powtarzał, że nie zamierza ingerować w treść muralu i że to, co przekazał, jest jego własną interpretacją.

- To jest wyłącznie moja interpretacja tego, co widzę na muralu. Podkreślałem wielokrotnie i mówię to po raz kolejny, że nie zamierzam ingerować w ten mural. Zakazałem go zmieniać. Jeśli kogoś uraziły moje słowa, to bardzo przepraszam – mówił kilkukrotnie podczas sesji rady gminy Czeremcha wójt Jerzy Wasiluk.

I co? To samo co zwykle. Obecni na sali obrad przedstawiciele mieszkańców zarzucili burmistrzowi ingerowanie w treść artystyczną. A dlaczego jest to samo co zwykle? Dlatego, że ci tak zwani przedstawiciele mieszkańców, to po prostu przyjezdni, którzy do Czeremchy sprowadzili się zaledwie kilka lat temu. Tradycyjnie zatem pouczali „ciemny lud” Podlasia, jak należy rozumieć sztukę i dlaczego w tę tak zwaną sztukę ingerować nie wolno.

Czym jest ta szuka? Nawiązaniem do wystawy „Zdejmij mundur, przeproś matkę”. Do cytatów z Władysława Frasyniuka, który określił polskich mundurowych, jako watahę psów. Do symboli anarchistycznych i promocji ideologii gender. Co to wszystko ma wspólnego z Podlasiem i jego tradycją oraz historią? Dla prawdziwych mieszkańców Czeremchy, mieszkających tam od pokoleń, nie ma nic wspólnego, ani z Czeremchą, ani z Podlasiem, ani z lokalną tradycją.

- Ta dyrektorka od dawna robi tutaj samowolkę. Robi festiwale, na które przyjeżdżają przyjezdni, bo mieszkańców na tych festiwalach nie ma. Przez całe lato nie mieliśmy tu żadnych imprez dla mieszkańców, choćby dyskoteki czy czegokolwiek, co by faktycznie było dla nas – mówi jeden z młodych mieszkańców Czeremchy, mężczyzna w wieku dwudziestu kilku lat.

- Ta dyrektorka już dawno powinna polecieć ze stanowiska. Nie działa na rzecz mieszkańców. Z jakiegoś powodu wszyscy wójtowie ją tu trzymają. To błąd. Zresztą w Czeremsze i w okolicach jest dużo patologii, tylko nami się nikt nie interesuje. Lepiej by było to zmienić – mówi inny z mężczyzn, już zdecydowanie starszy.

I w tym czasie, kiedy radni obradowali w sprawach nie dotyczących muralu, my pytaliśmy na ulicach Czeremchy mieszkańców o mural na budynku GOK i ich odczucia wobec tego co na nim widać. Nie spotkaliśmy ani jednej osoby, która byłaby choć neutralna wobec tego co widać na muralu. Wszyscy mieszkańcy byli przeciwni tym treściom i malowidło zdecydowanie się im nie podobało. Niektórzy wybrali się do gminnego budynku, aby wysłuchać, co dyrektorka GPK-u ma w tej sprawie do powiedzenia. Ale ta nie miała nic do powiedzenia.

- Przepraszam, bardzo źle się czuję. Jestem cała w emocjach, wiele mnie kosztuje ta cała sprawa. Jestem na lekach uspokajających. Przepraszam, nie mogę mówić – to było wszystko, co miała publicznie do powiedzenia Barbara Kuzub-Samosiuk, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w Czeremsze.

Nie wiemy w jakim stanie była dyrektorka, kiedy pozwalała na wymalowanie muralu, ale wiemy na pewno, że w trakcie sesji, a także tuż po sesji rady gminy, czuła się dobrze rozmawiając z przedstawicielami Gazety Wyborczej z Białegostoku. Właściwie tylko z nimi rozmawiała i z tymi, którym mural nie przypominał lub nie wyrażał żadnych kontrowersyjnych treści. Z nimi rozmawiała i była na siłach. Sił nie miała na rozmowę z nami i z mieszkańcami, ani z radnymi z Czeremchy.

- Cokolwiek nie będzie dalej z tą sprawą, pani dyrektor pozostanie na stanowisku – powiedział na koniec sesji wójt Czeremchy.

A sprawa jest prosta, na co nikt kompletnie nie zwrócił uwagi. Podczas sesji rady gminy Czeremcha okazało się, że nie ma żadnego dokumentu, na podstawie którego można by było określić kto i kiedy, jak też i komu pozwolił w ogóle na wymalowanie muralu. Autor muralu nie odpowiadał mailem na żadne pytania kierowane przez przedstawicieli gminy Czeremcha. Co sprawia, że mural – w świetle prawa – jest po prostu aktem wandalizmu. Nie ma żadnego dokumentu, który sprawiałby, że mural został wykonany za pozwoleniem kogokolwiek lub w wyniku jakiejś akcji.

To wszystko powoduje stan prawny, w którym mural można zamalować i zobowiązać jego wykonawcę do poniesienia kosztów tej czynności. Na to nie zwrócił uwagi, ani wójt, ani radni, ani mieszkańcy. Do tematu będziemy wracać.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)

Aktualizacja: 05/09/2024 15:48
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do