Ostatnio dyskusje na temat hali widowiskowo – sportowej przybrały na sile. Od kilku miesięcy trwają też intensywniejsze działania w celu zainicjowania jej budowy. Grupa radnych wizytowała nawet działający obiekt tego typu w Toruniu. W ubiegłym tygodniu natomiast wszyscy radni wysłuchali stanowiska prezydenta miasta odnośnie przygotowań do tej inwestycji. Tylko czy ta hala spełni swoje zadanie?
Na razie sen z powiek spędza najważniejszy problem – pieniądze. Budowa hali widowiskowo – sportowej ma być kolejnym dużym projektem inwestycyjnym w Białymstoku. Ze środków własnych raczej nie powstanie, ponieważ nawet w połowie zeszłego roku budowa szacowana była na około 120 milionów złotych. Bez pieniędzy zewnętrznych w zasadzie nie ma co podchodzić do tak dużej inwestycji. Oprócz tego, trudno w dalszym ciągu jest określić, jak duża ta inwestycja ma być. Pomysły są dwa – jeden tańszy, drugi droższy. Ten tańszy polega na wybudowaniu hali, która będzie przystosowana do mniejszych możliwości. Droższy zaś przewiduje wszelką niezbędną infrastrukturę do potrzeb najróżniejszych wydarzeń sportowych, widowiskowych, targowych czy wystawienniczych.
W ubiegłym roku Prezydent Białegostoku i Marszałek Województwa Podlaskiego podpisali list intencyjny w sprawie budowy hali widowiskowo – sportowej w Białymstoku. Mieli razem szukać pieniędzy na ten cel. W międzyczasie zmienił się marszałek, a pieniędzy nadal nie ma za bardzo skąd wziąć. Można odnieść wrażenie, że wciąż więcej się tylko mówi, niż robi.
- Środki z Totalizatora Sportowego nie wchodzą w grę, jeśli tylko Miasto Białystok pozyska pieniądze z budżetu państwa, z ministerstwa sportu – tłumaczył radnym zastępca Prezydenta Białegostoku – Rafał Rudnicki.
- Oczywiście, że nie może być tu podwójnego finansowania, bo Totalizator Sportowy jest jakby częścią ministerstwa. Można i trzeba poszukać innych źródeł – powiedział szef Podlaskiego Komitetu Olimpijskiego – Janusz Kochan.
Jednak nasza redakcja postanowiła nieco ostudzić emocje. Bo pieniądze na budowę hali to jedno, ale pieniądze przecież będą jeszcze potrzebne na jej utrzymanie, gdy ta już powstanie – i to jest właśnie to drugie. Na razie trwają ustalenia i dywagacje, czy lepiej budować halę lekkoatletyczną czy dużą salę wielofunkcyjną, by ta mogła na siebie zarabiać w przyszłości. Radni wydają się mieć nadzieję, że hala będzie w stanie na siebie zarobić. Albo przynajmniej generować niskie koszty, jeśli zostanie odpowiednio przygotowana do wielu funkcji.
- Jeśli już mamy wydawać duże pieniądze, warto by było nawet dołożyć, żeby była to hala wielofunkcyjna, gdzie będzie można rozgrywać duże zwody międzynarodowe i przygotowywać zawodników olimpijskich. Wówczas byłby to drugi po Spale tego rodzaju obiekt sportowy w Polsce – mówił radny Kazimierz Dudziński.
Dodał również, że trzeba się koniecznie zastanowić nad kosztami utrzymania, ponieważ nasza społeczność już musi dokładać ogromne miliony, między innymi do stadionu miejskiego czy opery. Zaś hala wielofunkcyjna byłaby kolejnym dużym obiektem na utrzymaniu podatników. O tym samym mówił także i szef Podlaskiego Komitetu Olimpijskiego. Ale jego zdaniem, przy dobrym projekcie, który musi odpowiadać wielu funkcjom jednocześnie, hala ma szansę bilansować się pod kątem ekonomicznym. Pomóc miałoby temu umiejscowienie lub udostępnienie przestrzeni takiej hali podmiotom sportowym i federacjom.
Naszym zdaniem założenia są dość śmiałe. Radni nie do końca wydają się zdawać sobie sprawę z tego, jak wygląda przygotowanie do dużych wydarzeń sportowych czy muzycznych albo innych. Natomiast szef komitetu olimpijskiego powinien mieć chyba większe rozeznanie, jak wygląda praktyka. A praktyka wygląda tak, że hala – to jedno, a dojazd do hali – to drugie. Jest jeszcze trzecie i czwarte. Potrzebna jest baza noclegowa, gastronomiczna, treningowa i cała masa innego zaplecza, którego sama hala, nawet najbardziej doskonała, nie zapewni. Jeśli blisko Białegostoku nie będzie portu lotniczego, o dużych wydarzeniach sportowych można w zasadzie zapomnieć. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś będzie bujał się prawie 200 kilometrów z Warszawy po szosie, żeby do nas dojechać. Na dodatek trasa do Warszawy jest cały czas w remoncie na różnych odcinkach i zanim nie zostanie w pełni ukończona można by było skorzystać z połączeń kolejowych. A tu też awaria i to spora.
Nawet nie chodzi już o samą trasę do Warszawy. Do naszego miasta musi prowadzić sieć szerokich ekspresowych dróg i to z każdego kierunku. Do tego, musi działać sprawna kolej nie tylko na dalekich trasach, ale także i podmiejska. Jednak w całej sprawie najważniejsze wydaje się być lotnisko. Jeśli mieliby tu przyjechać sportowcy, artyści, wystawcy, muszą mieć blisko do miejsca docelowego. To samo zresztą dotyczy kibiców lub uczestników wydarzenia. Dopóki te podstawowe elementy nie zostaną spełnione, hala nie ma szans na siebie zarabiać. Możliwe, że uda się zorganizować jedno lub i dwa duże wydarzenia w ciągu roku, ale rok ma 12 miesięcy i poza tymi wydarzeniami, trzeba ją będzie utrzymywać.
O dodatkowej bazie niezbędnej do dużych wydarzeń też warto pamiętać. W ostatnich latach pojawiło się tu więcej hoteli, ale za to nie przybyło żadnych tanich miejsc noclegowych. Bazę gastronomiczną Białystok ma póki co dobrą, a nawet bardzo dobrą, ale z bazą treningową, jest już zupełnie kiepsko.
Cała sprawa wydaje się, jakby sprowadzała się wyłącznie do tego, że mówi się o czymś, co może się wydarzyć, ale dziś ani radni, ani urzędnicy z prezydentami włącznie, nie biorą pod uwagę wszystkich aspektów organizacyjnych. Budowa stadionu powinna już zapalić czerwone światło i spowodować refleksję – dlaczego nie mamy w Białymstoku dużych imprez sportowych lub innych. A jeśli mamy, to śladowe ilości. Nawet powołanie w tym celu spółki miejskiej, aby była zdolna wybudować obiekt i zająć się jego utrzymaniem, powinno również dać do myślenia. Ale być może w przypadku budowy hali widowiskowo – sportowej chodzi o to, aby było dokąd przerzucić długi miasta z tym związane. Dokładnie na wzór i podobieństwo stadionu.
- Nie wiadomo kto miałby zarządzać halą. Być może byłby to Białostocki Ośrodek Sportu i Rekreacji, może spółka Stadion Miejski, ale możliwe, że trzeba by było powołać oddzielną spółkę w tym celu – mówił do radnych zastępca prezydenta Rafał Rudnicki.
To jednak jest sprawa wtórna. Najpierw należy zadbać o wszystkie elementy, o których tu pisaliśmy. Przywoływany ośrodek w Spale – przypomnimy – znajduje się zaledwie 70 km od Łodzi, która dysponuje lotniskiem, drogami dojazdowymi, siecią kolei podmiejskich, bazą noclegową i wszystkimi niezbędnymi elementami przy tego rodzaju obiekcie. Poza tym należy jeszcze pamiętać, że po wybudowaniu hali potrzebny jest jeszcze dobry manager, który będzie potrafił zarządzać obiektem, a nie wyłącznie pobierać wynagrodzenie z racji zajmowanego stanowiska.
Komentarze opinie