Ósmy marca. Przez lata kojarzył się z obowiązkowymi goździkami i matkami napominającymi dzieci, by wręczając pani nauczycielce bukiet obracały go kwieciem do góry. Co zresztą nie zawsze odnosiło skutek, bo przykład szedł z wysokich sfer – telewizja pełna była migawek kwiatów wręczanych przez oficjeli, jak walizki. Nawet w legendarnym „Czterdziestolatku” Jerzego Gruzy zachowała się taka scena.
Podobno Dzień Kobiet ustanowiono na pamiątkę strajkujących pracownic nowojorskiej fabryki Triangle Shirtwaist, które zamknięte wewnątrz przez właściciela zakładu, spłonęły w przypadkowo wywołanym pożarze. Ale to przecież było 25 marca. Za to 8 marca 1908 roku na ulicach Nowego Jorku odbył się marsz 15 tys. pracownic zakładów odzieżowych, domagających się dla kobiet praw politycznych i ekonomicznych. Międzynarodowy Dzień Kobiet ma więc rodowód amerykański, ale prawdziwą „karierę” zrobił dzięki Aleksandrze Kołłontaj, rosyjskiej rewolucjonistce, pierwszej w świecie kobiecie pełniącej funkcję ministra i ambasadora. To właśnie Aleksandra Michajłowna, twórczyni Żenotdiełu, zwanego Ministerstwem Kobiet, socjalistyczna feministka opisywana przez Normana Daviesa jako „apostołka wolnej miłości”, przekonała wodza rewolucji Włodzimierza Ilicza Lenina do ustanowienia tego dnia oficjalnym świętem w całej Rosji Rad… Potem było już „z górki”.
Feministki, sufrażystki, traktorzystki...
Chyba nie tak wyobrażały sobie ten dzień maszerujące sufrażystki, feministki, apostołki. Kobiety zyskały prawo wyborcze, możliwość awansu zawodowego – także w dziedzinach męskich, jak Magdalena Figur, szefowa pierwszej brygady traktorzystek w Błotniku, która stała się twarzą całej pracującej Polski, pozując do socjalistycznego plakatu na traktorze firmy John Deere, made in USA. To zdobywanie „męskich” pozycji odbywało się zresztą bardzo długo. Dopiero w 1984 roku pierwsza kobieta usiadła za sterami samolotu pasażerskiego, a i dziś dzieje się to nie bez przeszkód – w 2011 roku jeden z pasażerów indyjskich linii lotniczych przez półtorej godziny opierał się przed wejściem na pokład samolotu pilotowanego przez kobietę. Kobiety osiągnęły swoje cele – i wtedy Dzień Kobiet upaństwowiono.
Stał się świętem goździków, całowania w rękę, portretów kobiet różnych sektorów życia gospodarczego publikowanych w ogólnopolskiej prasie, zgodnie z opinią Władysława Gomułki, że: „nie ma dziś w Polsce dziedziny, w której kobiety nie odgrywałyby ważnej roli". Dzień Kobiet w PRL-u obchodzony był obowiązkowo w każdym zakładzie pracy, instytucji, szkole. Były kwiaty, przemowy, akademie, nagrody. Te nagrody zresztą bywały różne, w zależności od czasów. W latach pięćdziesiątych „nagrodami” były głównie uchwały Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, np. taka: „8 marca jest dla kobiet polskim dniem mobilizacji sił do dalszej twórczej pracy dla rozkwitu kraju i szybkiego wzrostu dobrobytu społeczeństwa”. Z czasem do uchwał dołączyły liczone na sztuki kwiaty i jakiś deficytowy towar, np. rajstopy lub puszka prawdziwej kawy (bo zbożowa Inka w sklepach była). Obchody Dnia Kobiet często kończyły się uroczystymi bankietami, jednak w tych uczestniczyły tylko wybrane, przodujące w pracy panie (taki jest bowiem właściwy sens nagrody), podczas gdy przedstawiciele płci brzydszej masowo opuszczali miejsce uroczystości kompletnie zalani, z trudem targając zabrane z bankietowych stołów kwiaty dla swych czekających w domach małżonek.
Ósmy marca u nas
Obchody Dnia Kobiet w Białymstoku były szczególnie zauważalne. Miasto aspirowało do miana włókienniczej stolicy Polski. Zakłady Przemysłu Włókienniczego im. Sierżana, Fabryka Wyrobów Runowych „Biruna”, Zakłady Przemysłu Bawełnianego „Fasty” zatrudniały tysiące kobiet, aktywnie działających nawet w przyzakładowej jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej, dumie „Sierżana”. Nic więc dziwnego, że kwiaciarnie przygotowywały wcześniej zapas kwiatów: tulipanów, żonkili, oczywiście goździków oraz – specyfika Białegostoku – gałązek bzu. Były również kwiaty w doniczkach. Te doniczki zresztą okazywały się często najpożyteczniejszym prezentem. Hiacynty i azalie przekwitały, a w ceramicznych skorupkach lądowały rozrastające się na lastrykowych parapetach wiecznie zielone paprotki. Najwyższe władze jeszcze bardziej uprzyjemniały kobietom ich dzień. W budynku Miejskiej Rady Narodowej odbywały się uroczyste akademie, Wojewódzki Ośrodek Kultury organizował kuligi z bigosem (kiedyś to były zimy!), a kto żyw, publikował w gazetach najserdeczniejsze życzenia. Czytając je dziś można poczuć skalę zwycięstwa kobiet – np. Wojewódzki Sztab Wojskowy w Białymstoku w 1965 roku życzył „pomyślności w pracy i życiu osobistym wszystkim członkiniom drużyn Terenowej Obrony Przeciwlotniczej, oddziałów samoobrony oraz aktywistkom społecznym, które poza pracą zawodową wkładają wiele wysiłku w szerzenie idei społecznej obronności kraju”. Gdzie dziś można spotkać panie broniące domów przed nalotami?
Ale i tak wszystkie kobiety na pewno najbardziej czekały na życzenia z kosmosu. 8 marca 1988 roku z pokładu orbitalnej stacji MIR przekazali im je dzielni kosmonauci – Musa Manarow i Władimir Titow. Kosmonauci czują się dobrze, lot przebiega zgodnie z programem.
Komentarze opinie