Ileż było radości i szumnych zapowiedzi, kiedy miały powstawać osiedlowe bazarki. Były nawet uściski rąk i zakupy na osiedlu Piasta. Troska o mały biznes i rodzinny handel zamieniła się w urzędniczą arytmetykę i dziś można powiedzieć, że z takim podejściem władz – osiedlowych bazarków nie będzie!
Ze zdumieniem można poczytać odpowiedź prezydenta na interpelację radnego Wojciecha Koronkiewicza. Niewiele ponad miesiąc temu, radny pytał o spełnianie obietnic wyborczych, konkretnie tych, które odbiły się szerokim echem wśród osób trudniących się drobnym handlem. Radny Koronkiewicz chciał wiedzieć między innymi jaki jest stan prac nad stworzeniem bazarków osiedlowych, kiedy zostaną utworzone i w jakich konkretnie lokalizacjach.
I kiedy poczytaliśmy odpowiedź jakiej udzielił radnemu Prezydent Białegostoku, zastanawiamy się, o co chodzi. Być może z naszej perspektywy wydaje się inaczej. Bo z tej naszej perspektywy wygląda to na szumne zapowiedzi z kampanii wyborczej, których nikt nigdy nie miał zrealizować. Wydzielenie kilkuset metrów kwadratowych na gruntach miejskich, czyli mniej więcej tyle, ile potrzeba na zorganizowanie kilku, najwięcej kilkunastu stoisk, jest problemem nie do przejścia.
I chyba dlatego nie da się wydzielić gruntu, ustalić opłaty dziennej na poziomie kilku, może kilkunastu złotych i pozwolić tam ludziom zwyczajnie na drobny handel. O nie, w Białymstoku tak się nie da. Przy tym okazało się, że Miasto Białystok ani w czasie kampanii, ani obecnie, nie dysponowało odpowiednimi gruntami na bazarki osiedlowe. Była więc to zwyczajnie obietnica bez pokrycia. Jest jeszcze szansa, że prezydent i podlegli mu urzędnicy w ogóle nie mają orientacji w temacie gruntów będących własnością Miasta Białystok. Dlaczego? A dlatego, że prezydent odpisał radnemu na interpelację tak:
„(…) z uwagi na ograniczone zasoby, którymi dysponuje Miasto Białystok oraz fakt, że większość terenów znajdujących się na osiedlach mieszkaniowych jest własnością spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, wystąpiono do dwudziestu spółdzielni z zapytaniem o możliwość wygospodarowania z ich zasobu terenu pod całoroczne lub sezonowe bazarki osiedlowe. Odpowiedzi udzieliło tylko siedem spółdzielni informując o braku takich miejsc” – odpisał Tadeusz Truskolaski.
I raczej trudno się dziwić tym odpowiedziom. Kto chciałby oddać prywatny teren ot tak sobie? Czy prezydent planował organizację bazarków na prywatnym terenie, bez zapytania właściciela czy to w ogóle jest możliwe? O tym za chwilę. Na razie wiadomo, że odpowiedzi spółdzielni nie pozostawiają złudzeń co do możliwości spełnienia obietnic wyborczych.
Ale, żeby nie było tak źle. Prezydent pokusił się o znalezienie miejskich gruntów na poszczególnych osiedlach i podjął starania o utworzenie miejsc handlowych. Tylko w tym przypadku także wydaje się, że chyba nie o to chodziło w całym pomyśle. Przynajmniej nam może się tak wydawać. Bowiem urzędnicy wpadli na pomysł, aby na takich miejskich niewielkich gruntach poszukać dzierżawcy. I choć z odpowiedzi na interpelację radnego nie pada jasno o co chodzi, to wydaje się, że prezydent chciał, aby to dzierżawca, który wydzierżawi od miasta skrawek ziemi, zorganizował bazarek i całe jego funkcjonowanie. A więc też nie prezydent ani Miasto Białystok. Okazało się, mimo ogłaszanych przetargów nikt nie był tym zainteresowany. Więc wobec tego Prezydent uznał, że po prostu nie ma chętnych na osiedlowe bazarki.
Wychodzi na to, że nie da się tak po prostu pozwolić ludziom handlować w miejscach do tego wydzielonych przez miasto. W międzyczasie wyznaczyć kontrolera lub dwóch, którzy przejadą się rano i pobiorą stosowną opłatę od handlujących. Nawet choćby po to, aby straż miejska nie karała ich za sprzedaż słoiczka chrzanu lub pęczka pietruszki. Widocznie bardziej się opłaca, aby taki teren miejski dalej leżał odłogiem. Jednak najbardziej zastanawia nas w jaki sposób prezydent i podlegli mu urzędnicy doszli do wniosku, że trzeba wydzielić kolejne tereny pod bazarki w kolejnych dzielnicach miasta, skoro wiadomo, że tam, gdzie przetargi się odbyły, chętnych nie było.
„Jednocześnie podjęto działania w celu wygospodarowania nieruchomości m. in. na osiedlach Bacieczki, Śródmieście, Dziesięciny na osiedlowe bazarki. Liczę, że niektóre z nich otworzymy w tym roku” – czytamy w odpowiedzi Prezydenta Tadeusza Truskolaskiego na interpelację radnego Koronkiewicza.
I teraz mamy dla wszystkich najciekawsze informacje. Ten stan rzeczy był znany Prezydentowi w trakcie kampanii wyborczej. Bowiem takie przetargi organizował Zarząd Mienia Komunalnego jeszcze w marcu ubiegłego roku. I już wtedy nie było chętnych dzierżawców. Możliwe, że zaporową okazała się cena. Stawki wywoławcze czynszu za takie grunty wahały się od 15 do 20 zł za metr kwadratowy. Zamieszczamy poniżej jak to wyglądało w ogłoszeniu ZMK.
I prosimy sobie policzyć, ile musiałby zapłacić dzierżawca za skrawek ziemi, który na dodatek musiałby sam sprzątać, dociągnąć prąd, wodę, zorganizować zaplecze sanitarne, utwardzić grunt, a po zakończeniu umowy, nie będzie mu przysługiwało roszczenie o rozliczenie tego wszystkiego. My wyliczyliśmy, że za najmniejszą działkę, tę 477m2, opłata wyniosłaby 7 tys. 155 zł. A teraz proszę to porównać do opłaty za 8 hektarów działki na Krywlanach. To także policzyliśmy i wyszło nam, że miesięcznie Szkółka Piłkarska „Jagiellonia” powinna płacić Miastu Białystok całe 187 zł. Czy już wiadomo, dlaczego bazarków osiedlowych nie będzie? Taką mamy gospodarkę w Białymstoku, jaką nam ekonomiści wyznaczają.
Komentarze opinie