Reklama

Ekrany były i się zmyły a wraz z nimi ponad 2 miliony złotych

21/01/2016 10:44


Decyzją Sądu Rejonowego w Białymstoku do Prokuratury wraca sprawa ekranów akustycznych przy Kazimierza Wielkiego. A dokładniej mówiąc, sprawa ich zniknięcia. Prokuratura będzie musiała od początku przeanalizować kwestię montażu i demontażu ekranów oraz dowiedzieć się gdzie obecnie są oraz to, czy Miasto Białystok nie dopuściło się samowoli budowlanej.

W ubiegłym tygodniu Sąd Rejonowy w Białymstoku rozpoznał skargę Stowarzyszenia „Niepokonani 2012”. Skarga dotyczyła postanowienia białostockiej Prokuratury, która nie dopatrzyła się nieprawidłowości wobec montażu i demontażu ekranów akustycznych na fragmencie przedłużenia ulicy Piastowskiej, obecnie – Kazimierza Wielkiego. Sprawą tą zainteresowali się mieszkańcy okolicznych ulic i po tym, co widzieli i na dodatek zarejestrowali na nagraniu video, zdecydowali się zawiadomić prokuraturę o możliwości popełniania przestępstwa. Skorzystali w tym względzie z pomocy Stowarzyszenia „Niepokonani 2012”, które w różnych miastach walczy z patologiami w instytucjach publicznych.

Cała sprawa zaczęła się od tego, że w trakcie realizacji inwestycji drogowej wybudowano między innymi ekrany akustyczne. Widać je bardzo wyraźnie na niemal całej trasie przedłużonej ulicy Piastowskiej. I właściwie wszystko przebiegało sprawnie i zgodnie z wydanymi decyzjami zarówno uwarunkowań środowiskowych, jak też pozwolenia na budowę. Prace wykonano, więc odebrano inwestycję w całości. Krótko później jednak pojawili się ponownie pracownicy firmy MIPA i część ekranów została rozebrana. W sumie chodzi aż o 16 przęseł. Ekrany te miały chronić przed hałasem głównie mieszkańców ulicy Szmaragdowej w Białymstoku.

Nie jest wiadome co się stało z częścią materiałów po rozebraniu ekranów akustycznych. Biegły powołany przez prokuraturę odniósł się bardzo lakonicznie do zagadnienia. Dyrektor Ostrowski z Urzędu Miejskiego wyjaśnił, że część z nich zamontowano w innym miejscu jako ochronę akustyczną, ale nadal brakuje informacji, co się stało z resztą elementów po demontażu ekranów akustycznych – uzasadniała wniosek o ponowne zbadanie przez Prokuraturę pełnomocnik mieszkańców i Stowarzyszenia „Niepokonani 2012” – mecenas Marta Rybnik.

Wnioskujemy o przekazanie sprawy do Prokuratury celem przeprowadzenia ponownie całego postępowania. Nie zgadzamy się na patologie i walczymy z nimi. Tu chodzi o inwestycję wartą około 2 mln 200 tys. złotych. Przynajmniej taką wyceną dysponujemy. Nie zgadzamy się, aby publiczne pieniądze były tak marnotrawione. Prokuratura powinna dokładnie zbadać temat i ustalić, kto nakazał rozbiórkę ekranów i gdzie są rozebrane ekrany akustyczne – argumentowała stanowisko „Niepokonanych 2012” szefowa struktur regionalnych – Maria Bzura.

To, że gdzieś ulotniły się ekrany warte, jak określono ponad 2 mln złotych, to jedno. Nawet, jeśli odnalezione części faktycznie należą do całego zdemontowanego fragmentu ochrony akustycznej, to nadal brakuje innych elementów, których wartość specjaliści ocenili na ponad 300 tysięcy złotych. Jest to sytuacja co najmniej dziwna, że władze Białegostoku nie zgłosiły sprawy same do Prokuratury celem ustalenia co się stało z tymi elementami, bowiem za inwestycję zapłacili zarówno mieszkańcy Białegostoku jak też i Unia Europejska.

Drugi wątek dotyczy zaś możliwej samowoli budowlanej, której mogli dopuścić się urzędnicy. Na budowę ekranów akustycznych należało mieć zgodę w postaci decyzji. Na rozebranie ekranów również powinna zostać wydana decyzja o pozwoleniu na budowę. Jednak rozbiórki dokonano bez tego obowiązkowego dokumentu. Dopiero miesiąc po demontażu ekranów akustycznych pojawiła się decyzja o uwarunkowaniach środowiskowych wydana przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, która wskazywała, że ekrany akustyczne nie są niezbędne w tym miejscu. Tyle, że taka decyzja to nie to samo co decyzja o pozwoleniu na budowę. Na dodatek była wydana po odebraniu całej inwestycji.

Janusz Ostrowski, ówczesny dyrektor Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich tłumaczył swoje postępowanie i podległych mu urzędników tym, że ekrany nie były kompletne, więc można było je rozebrać i przenieść w inne miejsce. Niemniej na planach to właśnie w spornym miejscu widnieją jako niezbędne. Urzędnik tłumaczył również, że przeniesienie ekranów było podyktowane badaniami poziomu hałasu przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, który uznał, że ekrany akustyczne nie są potrzebne w tym miejscu. Ale decyzji na to nie miał, kiedy je rozbierano.

To należy zbadać. Dlaczego dokonuje się rozbiórki ekranów akustycznych bez stosownych decyzji. Urzędnicy nie są i nie mogą być wyjęci spod prawa. Proszę sąd, aby nakazał Prokuraturze przeprowadzenie ponownego postępowania i odniesienia się czy doszło do samowoli budowlanej, czy nie doszło. Trzeba też wyjaśnić i ustalić, gdzie są te brakujące przęsła – mówił w miniony czwartek na sali sądowej przedstawiciel mieszkańców – Józef Bzura.

Domagamy się powołania nowego biegłego. Najlepiej spoza województwa podlaskiego. Jako stowarzyszenie wiemy doskonale, z własnego doświadczenia, ale i z doniesień prasowych, o tym, że władza w Białymstoku nie działa jak należy i są możliwe różne powiązania. Proszę by sąd uwzględnił ten wniosek rozpatrując sprawę – dodawała pełnomocnik Stowarzyszenia „Niepokonani 2012” Maria Bzura.

Sąd najwyraźniej podzielił to stanowisko, bo przychylił się w całości do wniosków składanych przez mieszkańców i Stowarzyszenie „Niepokonani 2012”. Sprawa wróci do Prokuratury celem ponownego zbadania. Sędzia zaleciła również powołanie innego biegłego i ustalenie przez śledczych, gdzie znajdują się brakujące elementy rozebranych ekranów akustycznych. Powinna być zbadana również jednoznacznie kwestia samowoli budowlanej, czy na pewno w tym przypadku do niej nie doszło. Być może po ponownym przeprowadzeniu dochodzenia będzie wiadomo dokąd przeniesiono rozebrane ekrany akustyczne.

Jesteśmy zadowoleni z takiego postanowienia. Chcieliśmy aby sprawa została uczciwie zbadana i jest szansa, że Prokuratura teraz uzupełni braki w dochodzeniu. Nie możemy pozwolić na szastanie publicznymi pieniędzmi, a w tym przypadku może chodzić nawet o ponad 2 miliony złotych – powiedziała nam Maria Bzura, szefowa „Niepokonanych”.

Z uznania skargi za zasadną są również mieszkańcy, którzy złożyli zawiadomienie do śledczych w tej sprawie. Co prawda dziś narzekają na hałas, bo po demontażu ekranów w okolicy jest bardzo głośno. Jednak jest możliwe, że po zakończeniu całego postępowania ekrany wrócą na swoje dawne miejsce.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do