Reklama

Fala imigrancka próbuje dostać się do Polski przez Terespol

26/09/2015 15:49


Nie tylko od południa i zachodu imigranci próbują dostać się na terytorium państw Unii Europejskiej. W ciągu ostatnich dni bardzo zagęściło się również na wschodnich granicach Unii, czyli de facto na granicach Polski, najbardziej w Terespolu. Na razie polskie służby graniczne radzą sobie z odsyłaniem przyjezdnych, jednak nie wiadomo jak długo to potrwa.

Czeczeni, Gruzini, Ormianie, Tadżykowie i cała masa innych osób z terenów Azji ruszyła na Polskę. Wschodnie granice naszego kraju już od sierpnia są okupowane przez przyjezdnych. Co prawda nie rozgrywają się tam tak dantejskie sceny jak na granicy Węgier i Serbii, co nie znaczy, że wkrótce i nam przyda się większe zabezpieczenie granic z Białorusią za pomocą wojska. Każdego dnia przyjeżdżają pociągi pełne uciekinierów ze Wschodu, którzy liczą na to, że uda im się wjechać do Polski i dalej na zachód do Niemiec lub Szwecji, albo Wielkiej Brytanii.

Na razie polska straż graniczna większość przyjezdnych kieruje z powrotem i nie wpuszcza nikogo dalej. Ci, którzy przyjeżdżają, masowo występują o nadanie statusu uchodźcy. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że przez pierwszy rok pobytu będą mieli z takim statusem zapewnione wysokie świadczenia socjalne. Później prawie nikt nie zamierza tu zostać. Tak deklarowali dziennikarzom portalu Kresy24.pl. Niemniej w Białymstoku, do którego niektórym udaje się trafić tę tezę śmiało można potwierdzić. Wielodzietne rodziny przyjeżdżają tu, ale kiedy kończą się wyższe zasiłki, wyjeżdżają i nawet nie informują, że opuszczają terytorium Polski.

Męża mi nie chcą wpuścić. U nas wojna, pracy nie ma, nic nie ma. Pisaliśmy, że jego dokumenty zaginęły i nie można ustalić niczego oprócz tego, co było złożone do urzędu w Polsce. Jestem w Polsce sama z dziećmi i ciężko bez męża. Nie mogę pójść do pracy, bo nie ma z kim dzieci zostawić – mówi nam Fatima, która przebywa w Białymstoku i ma piątkę małych dzieci, choć jeszcze nie ukończyła 30 lat.

Podobnych historii można usłyszeć znacznie więcej. Niektórzy przyznają się wprost, że można tu żyć z zasiłków, tylko trzeba co jakiś czas zmieniać państwo pobytu. I przyznają się również, że nie są żadnymi uchodźcami politycznymi, ale szukają łatwiejszego i lepszego życia dla siebie i swoich bliskich. Oczywiście, takich słów nie da się usłyszeć zanim jeszcze otrzymają status uchodźcy, tylko kiedy już mają pewność, że z Polski nikt ich nie będzie wyrzucał.

Przecież jakby powiedzieć, że jadę tu, żeby było mi łatwiej, to nikt by do Polski nie wpuścił. Jeszcze przed zimą zamierzamy wyjechać do mojego brata, który jest w Hamburgu od prawie roku. Tam będzie nam lepiej. W Polsce w sześć osób ciśniemy się w dwóch małych pokojach ze wspólną kuchnią na piętrze – mówi Imad, który nie wie, że rozmawia z dziennikarzem.

Mieszka z rodziną na osiedlu Białostoczek. Nie chciał powiedzieć jednak w jaki sposób uzyskał status uchodźcy. Dodał tylko, że za dokumenty, dzięki którym mógł tu trafić, zapłacił w Czeczenii 5 tys. dolarów. I to przyznał tylko dlatego, że wydał aż taką sumę pieniędzy plus do tego wydatki związane z podróżą, wcale nie po to, żeby gnieździć się w małym mieszkaniu bez wygód. O pracy nie chciał w ogóle rozmawiać.

Białoruskie służby graniczne potwierdzają, że do granicy z Polską przybywa coraz więcej osób, które chcą się przedostać do naszego kraju. W większości na razie są odsyłani z powrotem. Sytuacja może ulec zmianie, kiedy ludzie zaczną siłą napierać na wjazd do Polski. Z informacji przekazanej ostatnio przez minister spraw wewnętrznych wynika, że nasze granice są na razie bezpieczne. Wizytowała je podczas wyjazdowego posiedzenia rządu w Białymstoku, również tą w Terespolu. Ciekawe tylko, jak długo utrzyma się to bezpieczeństwo.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do