Reklama

Gorzki smak narodowych słodyczy

27/12/2017 15:36

Prezydent kolejny raz wykorzystuje swoje prywatne poglądy polityczne do marginalizowania i w pewien sposób napiętnowania środowisk, z którymi się nie zgadza. Choć sam niedawno ubolewał, że jest dyskryminowany politycznie, to teraz – i to ponownie – sam dyskryminuje członków Obozu Narodowo – Radykalnego, którzy zorganizowali akcję charytatywną.

Ustami rzecznik prasowej prezydenta padły wyjaśnienia, że ONR swoje brunatne oblicze chce pudrować akcjami charytatywnymi. W związku z tym Tadeusz Truskolaski oczekiwał zdecydowanych kroków od zastępcy dyrektora Domu Dziecka nr 2 w Białymstoku. A poszło tylko o słodycze. One już nie są ani słodkie, ani miłe, choć w założeniu dzieci miały się z nich ucieszyć, bo otrzymały je w prezencie.

- Co roku organizujemy akcję „Słodka Krew”, w której zbieramy słodycze od osób, które honorowo oddają krew. Nie pytamy ludzi o ich poglądy, przynależność polityczną, ani narodowość. Kto chce się podzielić słodyczami, zostawia je. Później to, co udało się zebrać wieziemy do domów dziecka – mówi naszej redakcji Mateusz Magnuszewski z podlaskiej brygady Obozu Narodowo – Radykalnego.

W tym roku zebrane słodycze, czekolady, batony, wafelki czy ciastka pojechały do placówki opiekuńczo-wychowaczej nr 2 w Białymstoku, czyli po prostu do domu dziecka. Działacze ONR nie mieli na sobie żadnych emblematów, nie mówili skąd są i nie domagali się żadnego specjalnego traktowania, ani podziękowań. Po prostu zawieźli słodycze dzieciom, które na co dzień nie mają takich rarytasów w placówce. Do tego, słodycze trafiły w dniu, kiedy w całej Polsce obchodzone są tradycyjne w Mikołajki.

- Nie mieliśmy na sobie żadnych szturmówek emblematów, niczego, po czym widać by było, że jesteśmy z ONR. Zwyczajnie zawieźliśmy te słodycze i tyle. Tak jak mógłby to zrobić każdy inny darczyńca. Prezydent chyba jednak uważa, że my prezentów dzieciom akurat robić nie możemy. Jakby uważał, że jesteśmy gorszym gatunkiem obywateli czy mieszkańców miasta. Tylko przez jego zachowanie, tak samo zostały potraktowane dzieci z domu dziecka – dodaje Mateusz Magnuszewski.

Te słowa padły, ponieważ następnego dnia po przekazaniu prezentów Mateusz Magnuszewski zajechał na chwilę do domu dziecka. I wówczas otrzymał podziękowania na piśmie od zastępczyni dyrektora placówki. W tym domu dziecka jest zwyczajowo przyjęte, że wszystkim darczyńcom wręcza się podziękowania na piśmie. Dlatego też, mimo że nikt o podziękowania nie prosił, zostały one wręczone. Tak jak to się dzieje w każdym innym przypadku.

Ale już to, co stało się później nie było ani zwyczajowe, ani normalne. Podlaska Brygada ONR wrzuciła do siebie na profil społecznościowy zdjęcie słodyczy i podziękowań z wpisem:

Dziś #mikołajki, a więc działamy. Tym razem "ofiarą" nasze pomocy padły dzieci z domu dziecka nr 2 w #Białystok. Blisko 100 kg słodyczy w kilku kartonach trafiły do placówki. A wy lewusy dalej walczcie z poziomu laptopa z wyimaginowanym faszyzmem ;)

Ktoś wpis zobaczył i doniósł prezydentowi. I choć nie ma w żadnym regulaminie podziału darczyńców na lepszych i gorszych, natychmiast wezwał zastępcę dyrektora domu dziecka do złożenia wyjaśnień i podjęcia zdecydowanych kroków. Bo prezenty to pewnie może dla dzieci przyjmować od kogo chce, ale od ONR-u stanowczo nie. Przynajmniej ze słów rzeczniczki prezydenta, tak właśnie można wywnioskować. Wyjaśniła portalowi onet.pl, że prezydent jest przeciwnikiem Obozu Narodowo – Radykalnego, bo organizacja odwołuje się do niechlubnych przedwojennych symboli i haseł, które nie mają nic wspólnego z szacunkiem dla drugiego człowieka.

- To jest taka taktyka tej organizacji, aby swoje brunatne oblicze pudrować akcjami charytatywnymi. Pan prezydent oczekiwał zdecydowanych kroków w tej sprawie i zakończyła się ona w ten sposób, że pani wicedyrektor złożyła rezygnację z zajmowanego stanowiska – powiedziała Onetowi Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta Białegostoku.

Nieoficjalnie wiadomo, że zastępca dyrektora miała zostać nakłoniona do takiego działania. Po prostu przyjęła tak zwaną „propozycję nie do odrzucenia” i wolała sama złożyć rezygnację, niż ciągać się po sądach z prezydentem. Tymczasem działacze ONR podkreślają, że brakiem szacunku do człowieka właśnie wykazał się prezydent. Po pierwsze wobec dyrektorki domu dziecka, która przyjęła słodkie prezenty przecież nie dla siebie, tylko dla dzieci. Po drugie okazał całkowity brak szacunku dla dzieci umieszczonych w placówce, naznaczając ich jako gorsze, bo dostały „gorsze słodycze”. I po trzecie już po raz kolejny zdyskryminował legalnie działającą organizację, która przywożąc dary nie złamała żadnego prawa.

- To jest właśnie brak szacunku do drugiego człowieka. Kim pan prezydent jest, żeby stawiać się ponad innych? Tak właśnie postępowali kiedyś faszyści i tak postępują rasiści, którzy dokonują separatyzmu – w tym przypadku wobec osób o innych poglądach. Prezydent nie jest żadnym nadczłowiekiem, żeby sam decydował kto co może robić i komu pomagać – dodaje Mateusz Magnuszewski.

W tym przypadku mamy ewidentnie do czynienia z napiętnowaniem legalnie działającej organizacji, ale też i jej dyskryminacją. Jest to już kolejny przypadek w wykonaniu Tadeusza Truskolaskiego, który nie potrafi być prezydentem wszystkich mieszkańców. Na dodatek mocno skrzywdził dzieci i dyrektorkę, która z oddaniem wykonywała przez wiele lat swoje obowiązki. Jakby tego było mało, do dzieci nie przyjechał zastępca prezydenta, który miał być gościem na uroczystościach jubileuszowych placówki. Nie przyjechał, bo pani dyrektor miała na tyle kultury osobistej, aby podziękować członkom ONR za słodycze. I w imię czego to wszystko? W imię wyłącznie prywatnych poglądów politycznych prezydenta Truskolaskiego. 

Sprawa i całe zdarzenie już odbiły się szerokim echem w Polsce. Być może teraz to prezydent stanie przed sądem i będzie tłumaczył się w związku z art. 119 kodeksu karnego, który zakazuje dyskryminacji osoby lub grupy osób z powodu jej przynależności politycznej.

Komentarz Autora

Zastanawiam się, jakby się poczuł Tadeusz Truskolaski, gdyby to jego syn przyjechał ze słodyczami, ale został na przykład wyproszony z placówki, ponieważ ktoś uważałby, że jest zdrajcą narodu i Polski, głosującym przeciwko własnemu krajowi? Za rok o tej porze, tak właśnie może być, kiedy fotel na Słonimskiej zająć może prezydent o poglądach narodowych. Możliwe, że wyproszony zostałby sam Tadeusz Truskolaski w odwecie za własne zachowanie. Wyobrażacie sobie to larum, które by powstało? A to jest dokładnie to samo, co zrobił prezydent wobec działaczy ONR. Odwróciłam tylko role i postrzeganie osoby poprzez osobiste poglądy polityczne.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Dom Dziecka nr 2 w Białymstoku

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do