
Od czasów afery hazardowej bukmacherka w Polsce ma fatalne konotacje. Połączona z jednorękimi bandytami, kasynami i klasycznym hazardem stała się passe, a dodatkowo jeszcze przepisy ustawy antyhazardowej potężnie skomplikowała reklamę i promocję firm bukmacherskich, a przynajmniej tych legalnie działających w Polsce. Rząd PO-PSL nie zrobił zbyt wiele, aby zablokować działalność firm bukmacherskich w szarej strefie: wielu zagranicznych bukmacherów dzięki stronom internetowym skutecznie omijało przepisy antyhazardowe, które wiązały ręce firmom legalnie działającym w Polsce. Na dodatek polski sport został pozbawiony dużego zastrzyku gotówki, który do tej pory trafiał do niego dzięki kontraktom reklamowym.
Sytuacja zmieniła się w 2017 roku, kiedy w życie weszła nowelizacja ustawy o grach hazardowych. Okazało się, że - pomimo obaw o sens niektórych zapisów i możliwości blokowania nielegalnych stron internetowych - legalna część branży zyskuje, a Skarb Państwa już w tym roku zarobi na zakładach dodatkowe ćwierć miliarda złotych.
Panaceum na nielegalną bukmacherkę okazało się skuteczne blokowanie dostępu do stron internetowych bukmacherów, którzy nie płacą w Polsce danin. Polska nie tylko uskuteczniła ściganie firm dzięki pomocy prawnej z UE, ale także mocno przetrzebiła możliwość transferowania pieniędzy do rajów podatkowych, gdzie zarejestrowane są internetowe firmy bukmacherskie. W efekcie w II kwartale tego roku liczba zakładów wzajemnych (głównie obstawianie wyników zdarzeń sportowych) zawartych przez internet zwiększyła się o 119 proc. w stosunku do roku poprzedniego.
Symbolem sukcesu w walce z internetowym nielegalnym hazardem jest kapitulacja jednego z największych graczy: "bet365", który ogłosił, że "Ze względu na ostatnie zmiany prawne, bet365 nie oferuje już swoich usług w Polsce”. Wprawdzie nadal można transferować pieniądze banków z kąt spoza granic Polski do firm bukmacherskich, ale 90 procent graczy nie skorzysta z tej możliwości. Znakomita większość klientów bukmacherskich portali internetowych korzystała dlatego, że zakłady były łatwo dostępne i oferowały atrakcyjne promocje i gratisowe zakłady. Przy konieczności opłacania podatków straciły taką możliwość. Legalnie działający bukmacherzy nie kryją zadowolenia, a rząd zakłada, że udział szarej strefy w hazardowym rynku uda się zredukować do kilku procent, a na początku 2017 roku wynosiła prawie 90 procent. Co zadecydowało o zmianie sytuacji? Od 1 lipca wprowadzony został ustawowy obowiązek blokowania dostępu do domen wpisanych do rejestru oferujących gry hazardowe niezgodnie z ustawą. Po wejściu na stronę internetową, której domena jest wpisana do wykazu, internauta zostaje przekierowany na witrynę Ministerstwa Finansów. Znajduje się tam komunikat, że domena wykorzystywana była do nielegalnego oferowania zakładów. Dodatkowo wprowadzony został zakaz udostępniania usług płatniczych na stronach wykorzystywanych do nielegalnej gry pod rygorem kary 250 tysięcy złotych.
Zdaniem ekspertów przez ostatnie lata ścigano jedynie graczy, najczęściej nieświadomych tego, że łamią prawo. Kilkaset osób, skazano na grzywnę a ponad tysiąc osób nie zostały ukaranych, bo sądy dały wiarę, że nie wiedziały. Nie miało to żadnego efektu dla walki z nielegalną bukmacherką.
(PS/ Foto: pixabay.com/ roulette)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie