Tempo życia, wzrost cen, bezrobocie, problemy dnia codziennego – to główne powody, dla których jesteśmy nieuprzejmi wobec siebie. Wpadamy w złość bardzo szybko i uprzykrzamy życie innym i przy okazji samym sobie.
Najwięcej do powiedzenia o naszym zachowaniu mogą mieć urzędnicy oraz wszyscy pracownicy dowolnych biur obsługi klienta. To, z czym potrafią przyjść mieszkańcy naszego miasta, niekiedy przyprawia o zawrót głowy. Gdyby nie fakt, że napsują krwi pracownikom, ich problemy częściej mogłyby posłużyć za scenariusze komediowe.
- Jakiś czas temu jedna pani kupiła u mnie dwa kilogramy śliwek. W jednej, dosłownie jednej śliwce znalazła robaka. Zrobiła mi przy ludziach taką awanturę, że pół ulicy to słyszało. Przecież ja jej specjalnie tej śliwki tam nie włożyłam. Skąd miałam wiedzieć, że tam w ogóle jest jakiś robak? Wszystkie owoce mam przekrajać i sprawdzać? – mówi nam Pan Renata z białostockiego warzywniaka.
- Miałam w ubiegłym roku takiego klienta, który przyniósł mi cały pocięty krawat do wymiany. Ale pocięty na kawałeczki. Chciał, żebym mu zamieniła na inny. Tłumaczył, że żona mu pocięła, bo jej się nie spodobał. Mieli iść na jakieś wesele czy przyjęcie i ona kategorycznie nie życzyła sobie, żeby ten pan szedł w tym krawacie. W końcu w nerwach pocięła go, a ten do mnie przyszedł i domagał się wymiany na inny. Ludziom naprawdę czasami to przydałby się jakiś lekarz – powiedziała nam sprzedawczyni i właścicielka w jednej osobie z jednego ze sklepików w białostockim rzemieślniku.
Z pewnością tempo życia nie służy dobrym nastrojom. Potrafimy narzekać na wszystko i wszędzie. O ile też lubimy sobie pomagać w wielu sytuacjach, o tyle tradycyjnie nerwy biorą nieraz górę w najmniej oczekiwanych momentach. Niestety coraz częściej to nawet młode kobiety i dziewczęta stają się bardziej agresywną i atakującą stroną. Są przy tym wulgarne, czasami wręcz nie cofają się przed rękoczynami.
- Pod blokiem jeździły sobie na rowerach trzy dziewczyny. Nie wiem o co tam poszło, ale w pewnym momencie zaczęły się o coś kłócić i to wszystkie trzy naraz. Widziałam jak jedna kopnęła drugą, potem ta trzecia zeskoczyła z roweru i uderzyła tą pierwszą. I zaczęły się szarpać, bić i dwóch sąsiadów musiało je rozdzielać. Wstyd, bo dziewczynom tak nie przystoi – mówi nam Teresa Organek ze Słonecznego Stoku.
I niestety, im większe miasto, do sytuacji stresowych będzie dochodziło coraz częściej. Ludzie w większych skupiskach, gdzie istnieje konieczność dzielenia mniejszych przestrzen,i są zawsze bardziej nerwowi. Nie zmienia to faktu, że zanim podniesiemy głos, nakrzyczymy na kogoś lub będziemy żądać absurdalnych rzeczy, wypadałoby się zastanowić choć odrobinę, czy przypadkiem nie przynosimy sobie więcej wstydu, niż faktycznie dążymy do załatwienia jakiejś sprawy.
Komentarze opinie