Polski Związek Piłki Nożnej to szczególna federacja. Mało gdzie – poza wyborami powszechnymi – informacje o kandydatach czy kampanii wyborczej budzą powszechne zainteresowanie mediów i kibiców. O PZPN-ie słyszą i mówią często ludzie, których futbol interesuje od wielkiego dzwonu. Ale to w Białymstoku najbliższa jesienna kampania wyborcza w PZPN może wzbudzić największe emocje. Dlaczego? Z naszych informacji wynika, że przeciwko Bońkowi, obecnemu prezesowi PZPN, wystartuje białostoczanin i – co równie ciekawe – nie jest w niej bez szans. To Cezary Kulesza, prezes Jagielloni, obecny członek zarządu PZPN.
Wybory w PZPN odbędą się 28 października tego roku. To szczególna elekcja trochę przypominająca wybory prezydenckie w USA. Podobieństwo – to sposób wyłaniania elektorów: wybierani są w 16 wojewódzkich związkach piłki nożnej, klubach ekstraklasy, I ligi, środowiskach piłki kobiecej, futsalu oraz sędziowskim i trenerskim. I tylko oni mają głos w sprawie wyborów. Podobieństwo do amerykańskich wyborów prezydenckich – to konieczność uzyskania nominacji na prezesa związku. Kandydat musi uzyskać 15 poparć dla swojej kandydatury: od związków wojewódzkich (16), klubów Ekstraklasy (16) oraz I ligi (18). Każdy z wyżej wymienionych może poprzeć 3 kandydatów. Krótkie przeliczenie wskazuje, że maksymalna liczba kandydatów z poparciami to dziesięciu. W 2012 roku było ich czterech: Zbigniew Boniek, Roman Kosecki, Edward Potok i Zdzisław Kręcina.
Z innych wyborczych reguł trzeba wiedzieć, że 28 października 2016 roku prawo głosu będzie miało 118 elektorów. Aby zostać prezesem związku, trzeba zebrać 50 procent + 1 głos oddanych i ważnych głosów. Zapewnienie sobie 60 głosów da kandydatowi pewność wyboru już w I turze. Jeżeli żaden z kandydatów tylu głosów nie zbierze, to przed następną turą z listy wyborczej wypada ten kandydat, który zebrał najmniejszą liczbę głosów. Proste, nieprawdaż?
Na razie nie wiadomo ilu dokładnie kandydatów weźmie udział w wyborach na prezesa PZPN. Kilka dni temu jako pierwszy zamiar kandydowania na szefa związku ogłosił urzędujący prezes Zbigniew Boniek. Gdyby wygrał, to byłaby to jego ostatnia kadencja – statut związku przewiduje, że prezesem można być tylko przez dwie kadencje. Boniek zamiar kandydowania ogłosił na oficjalnym portalu PZPN i chwilę później na Twitterze.
"Przyjaciół chcę uspokoić, niechętnym podnieść ciśnienie. Będę starał się o 2/ostatnią kadencje na stanowisko Prezesa PZPN" – napisał.
Poza Bońkiem nikt jeszcze oficjalnie nie ogłosił, że zamierza ubiegać się o funkcję szefa związku. Nieoficjalnie natomiast pewne jest, że obecny prezes PZPN będzie miał co najmniej jednego kontrkandydata. Zadba o to związkowa opozycja, którą w tej chwili stanowi większość klubów piłkarskiej ekstraklasy. Na czele przeciwników obecnego szefa związku stoi Maciej Wandzel, prezes stołecznej Legii. Obu panów łączy gorąca niechęć przeradzająca się nawet w coś więcej. Różni ich też pomysł na funkcjonowanie PZPN: Wandzel wraz z klubami ekstraklasy chce zwiększenia udziału związku w rozwoju i finansowaniu piłki zawodowej ze szczególnym uwzględnieniem ekstraklasy. Boniek – po początkowym flircie z ekstraklasą – ostatnio mocno zaangażował się we współpracę z piłką amatorską, na której opierają się związki wojewódzkie.
Tajemnicą poliszynela jest, że Cezary Kulesza ma duże wsparcie w klubach ekstraklasy. W zasadzie tylko Zagłębie Lubin zdecydowanie nie wsparłoby jego kandydatury. Ale Kulesza może za to cieszyć się poparciem głównego przeciwnika Bońka czyli Wandzla, który nie jest zainteresowany pełnieniem roli szefa związku. Gdyby informacje, do których dotarliśmy na temat poparcia ekstraklasy dla Kuleszy okazały się miarodajne, (a jest to bardzo prawdopodobne) to białostocki biznesmen miałby 30 głosów na wyborach. To sporo na początek. Zwłaszcza, że Kulesza może liczyć też na poparcie co najmniej kilku klubów pierwszej ligi z suwalskimi Wigrami na czele. No i co najmniej na jeden głos z Podlaskiego ZPN. Zdaniem kilku osób, znających doskonale środowisko PZPN, Kulesza ma ponad 40 "szabel". A to znaczy, że ma duże wsparcie i jego kandydatura ma realne szanse.
Czy prezes Jagiellonii chce być prezesem PZPN? Oficjalnie nie potwierdził zamiaru kandydowania, nieoficjalnie w różnych rozmowach kuluarowych, podkreśla taki zamiar. I po tym co usłyszeliśmy z różnych miast Polski, prezes Jagiellonii wydaje się być bardzo zainteresowany najważniejszym stanowiskiem w PZPN. Dowiedzieliśmy się również, że jest mocno do tego namawiany przez przedstawicieli ekstraklasy.
Kluczowe wydaje się pytanie: czy Kulesza miałby szanse na powiększenie swojej bazy. Wprawdzie 45 głosów (tak szacuje się elektorat szefa Jagi) to sporo, ale do wygranej ciągle brak co najmniej 15 głosów. Gdzie ich zatem szukać?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba wiedzieć kim są elektorzy: Ekstraklasa i I liga mają razem 50 głosów (po 2 głosy dla każdego klubu z najwyższej ligi, po 1 dla zespołów z zaplecza) a 60 wybierają związki wojewódzkie (po 5 ze Śląska, Dolnego Śląska, Małopolski i Podkarpacia, po 4 z Wielkopolski, Mazowsza, Łodzi i zachodniego Pomorza, po 3 z Lubelszczyzny, Lubuskiego, Kujawsko-pomorskiego oraz Opola, Świętokrzyskiego i Warmińsko – Mazurskiego, a także 2 z Podlasia). 3 delegatów wybierają trenerzy, po 2 futsal i piłka kobieca, a jednego sędziowie).
Kulesza może liczyć na ekstraklasę, połowę I ligi oraz jeden głos z Podlasia. Nawet gdyby przekonał jeszcze kilka klubów pierwszoligowych, to ciągle musi szukać wsparcia w związkach wojewódzkich, w których wybory trwają od czerwca i zakończą się dopiero we wrześniu. Jak na razie, w części związków wygrali starzy prezesi, którzy w ostatnim czasie dobrze dogadują się z Bońkiem. Tam, gdzie wygrali nowi szefowie wcale nie musi to oznaczać wsparcia Kuleszy, bo interesy klubów zawodowych niekoniecznie idą w parze z reprezentującymi amatorów związkami wojewódzkimi. Możliwe, że białostocki kandydat uzyska wsparcie kilku pojedynczych delegatów, ale na masowe porozumienie ze związkami wojewódzkimi raczej nie powinien liczyć. Kulesza miałby też szansę na wsparcie delegata z futsalu i być może także piłki kobiecej.
Na co zatem liczy antybońkowa opozycja? Chyba tylko na szorstki i bezceremonialny sposób bycia Bońka, który w ten sposób zraził do siebie kilka osób. Nie jest żadną tajemnicą, że Zibi mówi co myśli, a nie o wszystkich myśli dobrze. Nie jest też specjalistą od kuluarowych układów, ani tajemnych porozumień. Z drugiej jednak strony – wśród jego stronników nie brak specjalistów w tej dziedzinie. Nie musi więc osobiście w nich uczestniczyć. A ostatnie miesiące są dowodem, że Boniek mocno ograniczył uszczypliwe wypowiedzi i ewidentnie waży słowa.
- Naszym zdaniem wygra Boniek. Nieznacznie, ale wygra. Różnica będzie kilkunastogłosowa. Ludzie muszą mieć powód, żeby na Bońka nie głosować, a wyniki w Euro, zmiana wizerunku związku i coraz lepsze funkcjonowanie piłkarskiej centrali nie daje powodów do bycia przeciw. Poza tym PZPN dzieli się ze związkami zyskami z Euro i zarobionymi pieniędzmi. Wybór kandydata ekstraklasy oznacza, że strumień pieniędzy popłynie w innym kierunku. Kulesza to niezły kandydat, lubiany w środowisku. Nie ma wrogów, jest komunikatywny, wesoły, wygadany. Daje się lubić bardziej niż Boniek, ale to za mało, żeby wygrał. Poza tym Boniek ma media za sobą, przemawiają za nim wyniki reprezentacji, no i finanse. Ktokolwiek by przeciw niemu nie wystartował, będzie miał pod górę – wyjaśniali zapytanie działacze piłkarscy ze Śląska, Wielkopolski i Małopolski.
Mimo to kampania wyborcza się nie kończy. Można powiedzieć, że dopiero się zaczyna. Powód? W kilku związkach wybory niebawem się odbędą. Są szanse, że na ich czele staną ludzie związani z ekstraklasą lub osoby równie niechętne Bońkowi, co Wandzel. To może zmienić obraz i trend. Z drugiej strony, nie jest powiedziane, że przeciw Bońkowi stanie tylko Kulesza. Kilka dni temu Białystok odwiedził Cezary Kucharski, znany menadżer piłkarski (m. in. Roberta Lewandowskiego) i były reprezentant kraju. Z Wandzlem łączy go jedno: duża niechęć do Bońka.
A Cezary Kulesza? On nic nie musi, wszystko może. Ostatnio nie po drodze mu z obecnym szefem związku (Boniek miał do niego pretensje o głosowanie przeciw zmianom w statucie), ale między nimi nie zdarzyło się nic takiego, co oznaczałoby otwartą wojnę. Z drugiej strony Kulesza musi brać pod uwagę, że najbliższe miesiące mogą być dla niego trudne: Boniek i jego obóz ma swoich stronników w mediach, a kierowana przez prezesa Cezarego Jagiellonia ma kilka słabych punktów. Ostatni przykład – niewyjaśniony transfer Grzegorza Sandomierskiego będący obecnie przedmiotem zainteresowania prokuratury. Możliwe, że będą i inne sensacyjne medialne informacje na temat Jagiellonii. I to wypływające ze struktur PZPN.
Zapowiada się ciekawa wyborcza jesień, w której z pewnością nie zabraknie białostockich akcentów. Zgodnie z hasłem PZPN „Łączy nas piłka.”
Komentarze opinie