Reklama

Każda rodzina to inna historia

12/02/2014 11:28


Przełom roku, tuż po świętach Bożego Narodzenia, to czas wizyt duszpasterskich zwanych potocznie kolędą. O tym, jak wyglądają takie odwiedziny i czy mieszkańcy Białegostoku chętnie zapraszają kapłana pod swój dach, rozmawiamy z rzecznikiem prasowym Archidiecezji Białostockiej ks. Andrzejem Dębskim.


W jakim celu duchowni chodzą po kolędzie?
AD: Wizyta duszpasterska, zwana kolędą, ma kilka zadań. Przede wszystkim jest to okazja do wspólnej modlitwy kapłana z domownikami. Modlitwy o pomyślność i Boże błogosławieństwo dla danej rodziny w nowym roku oraz pokropienie ich domu wodą święconą. Wizyta to też możliwość zorientowania się duszpasterza w życiu religijnym wiernych. Taka rozmowa często ułatwia rozwiązanie problemów. Na przykład dotyczących nieuregulowanego życia sakramentalnego. Wreszcie jest to okazja do wzajemnego poznania się i zamienienia kilku słów. Księża na ogół znają „z twarzy” wiernych, którzy chodzą do kościoła regularnie; tych, którzy pojawiają się tam okazyjnie zaś – nie zawsze.

Jak wyglądają takie odwiedziny?
AD: Pozornie każde odwiedziny w rodzinie są podobne, jednak życie jest znacznie bogatsze, niż nasze kalkulacje. Czasami podczas rozmowy wychodzą i zabawne, i bardzo poważne sytuacje. Można dzielić radość danej rodziny, że wszystko im się układa, ale często jest się świadkiem ludzkich dramatów, braku pracy, emigracji zarobkowej, choroby, cierpienia, rozpadów małżeństw.

Ilu wiernych liczy obecnie Białystok i czy białostoczanie chętnie wpuszczają księży do swoich domów?
AD: Nie znam dokładnej liczby wiernych we wszystkich 35 parafiach Białegostoku, natomiast jeśli chodzi o odwiedziny duszpasterskie, to na podstawie rozmów z kilkoma proboszczami można stwierdzić, że kapłana po kolędzie przyjmuje ponad dziewięćdziesiąt procent wiernych.

Czy do wizyty księdza należy się jakoś szczególnie przygotować?
AD: Najważniejsza jest obecność domowników, w miarę możliwości najlepiej wszystkich, i nastawienie się, że kapłan przychodzi w imię Chrystusa, aby pobłogosławić mieszkanie, w którym żyjemy na co dzień. Gorzej, jeśli na księdza patrzy się jak na zło konieczne i czeka, kiedy sobie pójdzie. To zawsze jakiś sprawdzian naszego życia religijnego i osobistego poczucia przynależności do parafii. Domownicy są zazwyczaj przygotowani na wizytę kapłana. Jest stół, biały obrus, świece, krzyżyk, Pismo Święte, woda święcona i kropidło, zeszyty do religii dzieci.

Ksiądz wybaczy pytanie – jak to jest z kwestią ofiary? Niektórzy księża wprost domagają się określonej kwoty? Co na to kuria?
AD: Ofiara składana podczas kolędy w naszym zwyczaju to jakaś suma pieniędzy przeznaczona na potrzeby parafii, najczęściej związana z inwestycjami przy kościele. Jej złożenie to wyraz współodpowiedzialności za parafię. Na co dzień mamy przecież prawo korzystać z sakramentów, kościoła, kancelarii parafialnej. Wszystko to wymaga utrzymania, konserwacji i podczas kolędy jest okazja do wsparcia. Niektóre parafie wyznaczają jakąś orientacyjną kwotę, która ułatwi planowanie inwestycji, np. budowy kościoła, inne pozostawiają taki wybór wiernym. Nie słyszałem, aby gdziekolwiek brak ofiary był powodem odmowy wizyty księdza. W czasie kolędowania – mało o tym mówi się w mediach – ale w wielu rodzinach sytuacja jest odwrotna: to kapłan widząc trudną sytuację materialną rodziny sam zostawia jej ofiarę i nie jest to dziś zjawisko rzadkie.

Zdradzi Ksiądz, co jest najczęstszym tematem rozmów z wiernymi?
AD: Każda rodzina to inna historia, inny bagaż doświadczeń. Domownicy gdzie indziej pracują, ich dzieci uczą się w innych miejscach. Najczęściej zaczyna się od spraw życia religijnego, ich praktykowania wiary, a rozmowa przechodzi też na inne tematy. Młodzi często mówią o braku perspektyw, ludzie pracujący o strachu przed utratą zatrudnienia, najstarsi często użalają się na dolegliwości zdrowotne. W znacznej większości podczas kolędy panuje bardzo sympatyczna atmosfera, czasami jednak nie jest tak kolorowo… Bywa, że ludzie, którzy sami nie są święci, chcą po swojemu reformować Kościół czy parafię.

Czy zauważył Ksiądz – lub zna opowieści – dotyczące różnic między kolędowaniem dziś, a np. w latach "80?
AD: Istota kolędy dziś i wówczas jest taka sama. Jednak dziś zmiany, które zaszły w Polsce spowodowały, że wiele osób wyemigrowało w celach zarobkowych, stąd nie można spotkać wszystkich domowników razem. Do dziś widać różnicę między kolędowaniem na wsi, kiedy ludzie przyjeżdżają po księdza, odprowadzają go do kolejnych sąsiadów. W mieście, szczególnie w dzielnicach blokowisk, wygląda to już inaczej.

(tekst: Radek Puśko, foto: ks. Jarosław Jabłoński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do