Reklama

Komu te miejskie obwodnice? Cz. II

28/11/2015 13:09


Zgodnie z obietnicą dziś można poczytać na naszych łamach drugą część tekstu o planowanej budowie obwodnicy śródmiejskiej, która ma kosztować ponad pół miliarda złotych. Wczoraj była mowa o niespójnym przekazie magistratu w sprawie badań komunikacyjnych, a dziś przedstawimy nawet jeszcze ciekawsze aspekty planowanej inwestycji. Tyle, że tu już będziemy mieć do czynienia nie tyle z niespójnym przekazem, co wręcz ze świadomym wprowadzaniem w błąd mieszkańców i radnych. Czy sprawa ma jakieś drugie dno?

Pierwsza podstawowa sprawa w tym przypadku to studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Miasta Białystok. To jest właśnie najważniejszy dokument, na który powołują się urzędnicy białostockiego magistratu, włącznie z prezydentem miasta, w kontekście budowy nowych dróg. Podczas debaty publicznej w mieszkańcami Dojlid pełniąca obowiązki dyrektora departamentu urbanistyki – Agnieszka Rzosińska – wielokrotnie powoływała się na ten dokument. Dodawała, że plany zagospodarowania przestrzennego muszą być zgodne właśnie ze studium. W przeciwnym razie uchwała planistyczna może zostać uchylona przez wojewodę podlaskiego w trybie nadzorczym.

I to właśnie owo studium jest kością niezgody pomiędzy urzędem a mieszkańcami. Wielokrotnie podnosili temat tego dokumentu, jako nieaktualnego. Nawet na ostatnim spotkaniu jeden z mieszkańców powiedział wprost.

To, że jakiś architekt 50 lat temu narysował na mapie jakąś kreskę, to wcale nie znaczy, że dziś należy to akceptować. Dziś mamy inne czasy – mówił do urzędniczki Robert Sasinowski z osiedla Dojlidy.

Gmina Białystok najwięcej pieniędzy chyba wydaje na badania komunikacyjne, dlatego to studium wygląda jak wygląda – dodawał Wiesław Sasinowski.

Ale jak ustaliliśmy gmina raczej nie wydaje pieniędzy na tego rodzaju badania. Ostatnie przeprowadzono w 2007 roku, kiedy nie było jeszcze żadnych obwodnic śródmiejskich w Białymstoku. Tym bardziej można się zastanawiać, kto i na jakiej podstawie określił potrzeby komunikacyjne, które są zawarte w studium. Obecnie jedyne badanie ruchu, jakie prowadzi Miasto Białystok, to te realizowane przez system zarządzania ruchem, który działa u nas od maja. Choć czy na pewno działa, to już pytanie dyskusyjne. W każdym razie system jest zainstalowany.

W Białymstoku w ramach Systemu Zarządzania Ruchem wykonujemy pomiary ruchu na sygnalizacjach. Wynikiem pomiarów są pojazdy rzeczywiste czyli liczba pojazdów bez względu na ich rodzaj i tablice rejestracyjne. Pomiary nie rozdzielają pojazdów ciężarowych i tablic spoza Białegostoku. Miasto prowadzi takie pomiary ruchu we własnym zakresie – informuje Urszula Boublej z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.

Powraca zatem pytanie – co ze studium? Kto je opracował, kto przygotował i co w nim tak naprawdę się znajduje, że konieczna jest budowa nowych szerokich arterii drogowych w Białymstoku? Czy na pewno wszystkie plany muszą być zgodne z tym dokumentem? I tu dochodzimy do sytuacji równie ciekawej, co przy pomiarach ruchu dla tranzytu w Białymstoku, sprzed 8 lat. Okazuje się bowiem, że studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Miasta Białystok jest nieaktualne!

Krótko po debacie w sprawie zagospodarowania przestrzennego Dojlid zwróciliśmy się do szefa Komisji Zagospodarowania Przestrzennego z kilkoma pytaniami odnośnie tego dokumentu i okazało się, że ten zupełnie go nie zna. Wcale jednak nie ze swojej winy. Jak poinformował nas Konrad Zieleniecki – szef tejże Komisji – on również był ciekawy, co znajduje się w dokumencie. Zwyczajnie do potrzeb prac komisji, którą kieruje, ten dokument jest niezbędny. W przeciwnym razie radni mogliby przyjąć założenia planistyczne niezgodne z podstawowym aktem. Wystąpił więc do Departamentu Urbanistyki Urzędu Miejskiego z prośbą o udostępnienie dokumentu i usłyszał od pełniącej obowiązki dyrektora, że studium jest nieaktualne!

Brak aktualnego, podkreślam aktualnego, studium jest bolączką białostockiego planowania przestrzennego. Trudno mi polemizować więc z panią dyrektor Departamentu Urbanistyki, która sama zauważa, że obowiązujące studium nie jest aktualne. Co stoi na przeszkodzie by przedłożyć radnym do uchwalenia aktualne studium? W mojej ocenie nic. Ale tego dokumentu będzie domagał się w najbliższym czasie klub PiS. Jak możemy bowiem głosować nad nowymi planami przestrzennymi w sytuacji, gdy muszą być one zgodne ze studium, które z kolei, jak wszyscy zauważają, jest nieaktualne? Nie ma już sensu dłużej trwać w tej ciągnącej się w nieskończoność procedurze administracyjnej. Nowe studium musi zostać uchwalone jak najszybciej – powiedział nam Konrad Zieleniecki.

Mieliśmy również zwrócić się do urzędu miejskiego o udostępnienie studium. Jednak po tym, co usłyszeliśmy od radnego Zielenieckiego, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Skoro studium było – jak można zakładać – aktualne jeszcze w dniu 9 listopada w trakcie debaty publicznej o Dojlidach, to jakim cudem się zdezaktualizowało w ciągu kilku dni? Przecież dokładnie w dniu 9 listopada pełniąca obowiązki dyrektora Departamentu Urbanistyki – Agnieszka Rzosińska – wielokrotnie powoływała się właśnie na aktualne studium, tłumacząc mieszkańcom, że plany, przede wszystkim drogowe, muszą być zgodne z tym studium.

W tej sytuacji postaraliśmy się własnymi kanałami o bliższe informacje na ten temat. I okazało się, że jest nowe studium, ale urzędnicy jeszcze nie afiszują się z nim, ponieważ nikt nie potrafi rozszyfrować zawartych w nim zapisów. Te zaś, jak udało nam się ustalić, przygotowywał poprzednik Agnieszki Rzosińskiej – Piotr Firsowicz. Co jeszcze bardziej ciekawe, Piotr Firsowicz obecnie pełni funkcję Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który z racji zajmowanego stanowiska, raczej powinien bronić zabytkowego charakteru osiedla Dojlidy. I gdyby przez to zabytkowe osiedle została wybudowana szeroka arteria z estakadą, co było zapisane w studium zarówno starym jak i nowym, zabytkowy charakter Dojlid zostałby zupełnie zniszczony. Mówiąc wprost – przeszedłby do historii.

Docelowy układ dróg krajowych będzie przebiegał poza granicami administracyjnymi miasta Białegostoku, tworząc jego zewnętrzną obwodnicę. Obwodnica ta przejmie krajowy i regionalny ruch tranzytowy prowadzony dotychczas ulicami miejskimi – mówi nam Urszula Boublej z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku i to zaledwie 13 listopada tego roku.

Ale to właśnie do tego układu drogowego miałby docierać układ drogowy wewnętrzny naszego miasta. Przypominamy, że mówimy o układzie drogowym za ponad pół miliarda złotych, sfinansowanego kolejny raz z kieszeni białostoczan ze wsparciem środków unijnych. Trudno to wszystko zrozumieć, by wyciągnąć jakiekolwiek sensowne wnioski o co tu chodzi. Mamy nieaktualne studium, na które powołuje się departament urbanistyki. Ten sam departament ma nowe studium, ale nie umie go odczytać. Trwa walka o wybudowanie za wszelką cenę kolejnej bardzo drogiej arterii wewnątrz miasta, która prowadziłaby do dużej arterii poza miastem. Zasadnym jak najbardziej jest zatem pytanie – komu te miejskie obwodnice? O co tu w ogóle chodzi? I kto na tym ma skorzystać? Sprawę będziemy drążyć.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do