
Wszystkich, którzy tak bardzo czekali na otwarcie lotniska Krywlany i liczyli, że będą mogli w końcu polecieć, informujemy, że lotnisko od kilku dni już działa. Zresztą przekazał to prezydent Białegostoku oraz oficjalne profile Miasta Białystok. I choć faktycznie z lotniska już można latać, to najpierw należy posiadać własny samolot.
Prawie 50 milionów złotych z naszych pieniędzy poszło na budowę paska startowego na Krywlanach. Paska, bo nie pasa. Od razu było wiadomo, że z takiego pasa nie wystartują, ani na nim nie wylądują żadne samoloty rejsowe, w co wiele osób nie chciało wierzyć. Teraz mogą się przekonać jakiego gatunku była to inwestycja i jak wielce ułatwiająca komunikację lotniczą dla mieszkańców, bo lotnisko jest już otwarte. Czym pochwalił się jeszcze przed weekendem prezydent Tadeusz Truskolaski oraz oficjalny profil Miasta Białystok.
„Lotnisko Białystok Krywlany 21.05. zostało wpisane do światowego rejestru lotnisk. Oznacza to, że od teraz jest ono otwarte dla operacji lotniczych. Mogą z niego korzystać samoloty do 30 pasażerów (spełniające wymogi kodu 2B)” – to wpis na profilu twitterowym Tadeusza Truskolaskiego.
„Zobaczcie lotnisko Krywlany i #Białystok z góry. Okazja była i jest wyjątkowa, bo na lotnisku Krywlany mogą już startować i lądować niewielkie samoloty pasażerskie (do 30 osób). Loty mogą być wykonywane w porze dziennej i nocnej” – to z kolei wpis na profilu Miasta Białystok, również na twitterze.
W zasadzie to powinno tam być dopisane jeszcze to, że samoloty mogą startować i lądować, ale te prywatne. Jeśli macie więc własny samolot pod blokiem, albo w garażu, śmiało można startować i lądować do woli. Jeśli nie macie samolotu, to musicie poczekać aż potanieją, albo popatrzycie sobie przez ogrodzenie na pasek startowy na lotnisku. I wcale nie dlatego, że wciąż mamy stan epidemii, a więc także ograniczone możliwości wykonywania operacji lotniczych pasażerskich, tylko dlatego, że lotnisko Krywlany wybudowane za ciężkie pieniądze mieszkańców naszego miasta i województwa nie służy i nie będzie służyło lotom pasażerskim.
Inna sprawa, że lotnisko Krywlany miało przyjmować samoloty zabierające na pokład do 50 osób. Dziś wiadomo, że nawet nie tyle, bo zdecydowanie mniej. Z lotniska tego nie da się polecieć żadnym lotem rejsowym, bo nie ma terminala, więc i nie ma odpraw pasażerskich. Część mieszkańców upierała się, że latać będzie można po otwarciu lotniska, więc mają okazję sprawdzić, gdzie polecą, skoro jest już otwarte.
Niektórzy internauci piszą w komentarzach pod wpisem Tadeusza Truskolaskiego, że wybudował w Białymstoku obiekt lotniskopodobny i że były to pieniądze całkowicie wywalone w błoto. Inni się cieszą i gratulują, choć de facto nie bardzo wiadomo czego, bo praktycznie 99,9 proc. mieszkańców naszego miasta dostęp do lotniska obecnie, już po otwarciu, ma taki sam, jaki mieli gdy lotnisko było zamknięte, albo gdy w ogóle nie było na nim paska startowego.
„Raczej po polsku nazywa się to lądowisko, a nie lotnisko, ale rozumiem, że taka nazwa brzmi za mało dostojnie dla podatników, którzy się na to zrzucili” – komentuje na twitterze TSniedziewski, korespondent portalu Rynek Lotniczy.
„Gratulacje. Krok po kroku i będzie większe lotnisko. Trzymam kciuki za dalszy rozwój” – a to z kolei komentarz użytkownika Michała Mielecha.
Problem polega jednak na tym, że ten drugi z komentujących raczej za swojego życia nie doczeka się tego rozwoju. Bo lotnisko Krywlany nie ma gdzie się rozbudować – o czym było wiadomo jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji. Niemniej, gdy kupi sobie choćby niewielki samolocik, śmiało będzie mógł wylecieć z Białegostoku i wracać do miasta tą samą drogą. Grunt, że sukces odtrąbiony, lotnisko otwarte, informacja o wpisaniu do światowego rejestru łyknięta przez niektórych, więc jeszcze zostało tylko kupić z budżetu miasta po jednym samolocie na gospodarstwo domowe i możemy zaczynać sny o potędze lotniczej.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: twitter.com)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie