
Rodzice niepełnosprawnych dzieci protestowali przeciwko nauczycielce, która ma postawionych ponad 400 zarzutów korupcyjnych. Nie chcieli by opiekowała się ich dziećmi. Prezydent się w ten głos wsłuchał i nauczycielkę przeniósł. Teraz będzie pracować z niepełnosprawnymi dziećmi, tylko takimi, które po prostu rodziców nie mają.
Król Salomon nie powstydziłby się takiego rozwiązania, jakie znalazł prezydent Białegostoku. Rodzice niepełnosprawnych dzieci uczęszczających do Zespołu Szkół nr 12 w Białymstoku, napisali list do Rady Miasta, Komisji Edukacji i do Kuratorium Oświaty. Poskarżyli się w nim, że nie życzą sobie, aby ich dziećmi opiekowała się pedagog, na której ciążą zarzuty prokuratorskie. I to poważne, bo korupcyjne. Na dodatek ilość tych zarzutów można dziś śmiałoby było wpisać do księgi rekordów Guinnessa światowej edukacji, bo jest ich około 450, a jak twierdzą śledczy, to wcale nie musi być jeszcze koniec.
Rodzice kategorycznie domagali się odsunięcia od opieki nad ich dziećmi takiej pedagog. I prezydent rozwiązanie znalazł w mig. Przeniósł nauczycielkę do Domu Pomocy Społecznej przy Baranowskiej, by tam opiekowała się niepełnosprawnymi dziećmi. Różnica polega jednak na tym, że dzieci umieszczone w DPS, rodziców nie mają. W najlepszym przypadku, mają rodziców, którzy się nimi nie interesują. Być może prezydent liczył, że w związku z tym nikt się o te dzieci nie upomni. Ale jeśli na to liczył, to się przeliczył. O dzieci upomnieli się pracownicy DPS.
- Jak pan prezydent mógł podjąć taką decyzję?! Chryste Panie! To nie są śmieci! – mówi jedna z osób, której los niepełnosprawnych dzieci z DPS nie jest obojętny.
Pozostali pracownicy placówki, do której jeszcze wczoraj trafiła oskarżona nauczycielka, na razie nie chcą wypowiadać się pod własnymi nazwiskami. Powodów jest wiele. Jednym z najważniejszych jest to, że decyzja zapadła odgórnie i nikt, nawet dyrektor Domu Pomocy Społecznej, nie miał w tej sprawie nic do gadania. Innymi – są obawy o utratę zatrudnienia w przypadku, kiedy te głosy padną z ust konkretnych osób.
Na dodatek, co również bulwersuje – pedagog z zarzutami jest doskonale znana pracownikom DPS z Baranowickiej. Tak się składa, że już miała okazję tam pracować. I to za czasów, kiedy tą placówką zarządzała poprzednia dyrektor, co do działalności której już wypowiedział się sąd karny. Ten już wiele miesięcy temu, po przyznaniu się jej do winy, po prostu tę winę uznał. A chodziło w przypadku byłej dyrektor DPS, u której pracowała oskarżona nauczycielka, o przestępstwa polegające na przywłaszczaniu sobie nie swoich pieniędzy.
- Pan prezydent problemu nie tak dawno nie miał i wiedział jak zwolnić z pracy na przykład akurat sumiennego pracownika pana Wichra, ale teraz nie wie, jak poradzić sobie z nauczycielką z zarzutami korupcyjnymi – komentuje krótko radny Piotr Jankowski.
Pracownicy Domu Pomocy Społecznej z Baranowickiej na pewno nie zrezygnują ze starań o odsunięcie oskarżonej pedagog od pracy z dziećmi. Twierdzą, że nie ma zgody na to, aby niepełnosprawne dzieci traktowane były jak śmieci, bo akurat nie ma się o nie kto upomnieć. Wkrótce napiszemy więcej w tej sprawie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie