
Start w „Mam talent” to konsekwencja wcześniejszych sprawdzianów podczas mistrzostw tańca i występów. Chciała tańczyć przed szerszą publicznością. Przed „Mam talent” był niefortunny taneczny show w innej stacji.
– Zawiodłam się na tym – przyznaje Sylwia Sachajko. – Zostałam oceniona nie fair.
Jej występ z partnerką nie przypadł do gustu realizatorom, którzy połowę tańca wycięli.
– Usłyszałam, że jesteśmy słabe i nie mamy nic ciekawego do zaoferowania – wspomina.
Sylwia była właśnie po sukcesach w mistrzostwach Polski i mistrzostwach świata. Liczyła na lepsze przyjęcie. – Miała być promocja, a skutek był odwrotny. To była porażka, z której chciałam się otrząsnąć – przyznaje. Powiedziała sobie, że musi coś zrobić i wybrała casting do „Mam talent”. Ale solo. – Postanowiłam, że zrobię to po swojemu. Zainwestowałam w strój, skorzystałam z pomocy trenerów. Bardzo chciałam wystąpić, intuicja mówiła mi, że warto – mówi Sylwia.
Wypadła świetnie. Jurorzy przyjęli ją znakomicie, a zaraz potem były zaskakujące dla wszystkich zaręczyny. Na scenie oświadczył się jej chłopak. Odpowiedziała „tak” bez wahania. – To nie było wyreżyserowane – zapewnia Sylwia Sachajko.
Dwa tygodnie przed nagraniem do „Mam talent”, które odbyło się 14 lipca Marcin powiedział jej, że jest idealną kandydatką na żonę. A trzy dni przed nagraniem w Warszawie Sylwia otrzymała od niego telefoniczną wiadomość – nagranie Marszu Mendelssohna To było wymowne, ale on publicznych oświadczyn w trakcie programu nie planował. To efekt spontanicznego działania – Sylwia jest tego pewna.
– Marcin nawet nie wiedział wcześniej, że wystąpię w „Mam talent” – wyjaśnia – Nikomu o tym nie mówiłam, nawet rodzinie, by oszczędzić najbliższym emocji.Przed wyprawą do Warszawy powiedziała chłopakowi, że wyjeżdża do stolicy na weekend. Ale Marcin nie dawał za wygraną, był dociekliwy. Wreszcie, po wielu naleganiach, Sylwia wyznała dokąd jedzie. Marcin chciał ją wspierać. Zapytał, czy może być na widowni.
– Pierścionek zamówił wcześniej w Białymstoku, ale nie mieli mego rozmiaru. Mógł go więc kupić tylko w Warszawie. Oświadczyny planował we wtorek (cztery dni po nagraniu) i w ową sobotę go odebrał – opowiada wzruszona Sylwia. – Kupił sobie spodnie i koszulę, bo do Warszawy przyjechał w krótkich spodenkach i koszulce. Za kulisami powiedział ochronie i realizatorom, co zamierza.
Nie uwierzyli. Cała ekipa była zdziwiona. Nie wiedzieli, czy naprawdę mają do czynienia z chłopakiem tancerki, czy z szalonym fanem. Marcin musiał udowodnić swoją tożsamość i że nie kłamie. Pokazał historię połączeń z Sylwią i esemesy. Wtedy reżyserka zdecydowała, że Marcin wejdzie na scenę po występie Sylwii. Ukryli go za kulisami tak, by ona nie widziała go ze sceny.
– Byłam zestresowana występem, oceną jurorów, reakcją publiczności. Tym żyłam na scenie. Od Agnieszki Chylińskiej usłyszałam, że mam charyzmę, że emanuję pozytywną energią i uczciwością, że widać to w moich oczach. Nie wiedziałam, że coś mnie jeszcze czeka po występie – wspomina dziewczyna.
Marcin oświadczył się Sylwii po dwóch tygodniach znajomości.
– Pierwszy raz zobaczyliśmy się na spotkaniu – śniadaniu biznesmenów – opowiada tancerka. – Byłam tam, tak jak i Marcin pierwszy raz. Po spotkaniu poszliśmy na kawę. Marcin sprzedaje nieruchomości, więc rozmawialiśmy głównie o prowadzeniu firm, promocji,
reklamie. Początkowo bardzo mnie irytował. W ciągu kwadransa nie usłyszałam od niego nic dobrego: skrytykował moją wizytówkę,
stronę internetową i coś tam jeszcze. Ale oceniał konstruktywnie. Byłam zszokowana, że tak od razu spada na mnie taka lawina krytyki od mężczyzny. Ale rozmowa się rozwinęła. Długo rozmawialiśmy o zainteresowaniach, o biznesie, o świecie, o życiu.Połączyły ich wspólne zainteresowania. Ona wierzy w podświadomość. Marcin też. W dodatku przyznał, że pierwszy raz poznał osobę, która podobnie myśli.
– Ciągnęło nas do siebie. Czuliśmy się, jakbyśmy znali się długie lata. Marcin mnie wspiera we wszystkich pomysłach, mobilizuje, dodaje skrzydeł. Wcześniej spotykałam ludzi, którzy zarażali mnie sceptycyzmem hamując kolejne kroki i plany – wyznaje Sylwia.
Wie, że ma u niego bezwzględną akceptację, zrozumienie. On twardo stąpa po ziemi. Ona jest bardziej emocjonalna, ale też przedsiębiorcza. Łączy ich wiele: są aktywni, kreują własne życie, pozytywnie myślą.
Sylwia uważa, że każdy może nauczyć się tańczyć. Wystarczy bardzo chcieć. Zmotywowała i przygotowała do zawodów 13-osobowy zespół tancerek w różnym wieku, o różnej aparycji. Nie wzorcowo szczupłe, ale pełen przekrój: od 16-latek po dojrzałe kobiety, w rozmiarach od 36 do 42. Zwyciężyły.
Sylwia jest szczęśliwa, że Marcin powiedział jej publicznie, całemu światu, że chce ją za żonę, a kiedyś jej relacje z mężczyznami często
oznaczały przykrości.
– Kiedyś było mnie o 20 kilogramów więcej. Miałam problemy z tuszą, kompleksy na swoim punkcie. Nie wiodło mi się w relacjach damsko-męskich. Pierwsze miłości były porażką – wyznaje Sylwia. – Za innymi dziewczynami chłopcy się oglądali, za mną nikt.
Sylwia mocno to przeżywała, ale postanowiła wziąć się za siebie. Zrzucić wagę. Udało się. Ludzie to zauważali, chwalili. Czuła się piękna, ale nie do końca. Pozostawała obawa, że ludzie nadal mówią o niej „szafa trzydrzwiowa”. Musiała pokochać siebie. I wtedy zupełnie przypadkiem pojawił się taniec.
Wybrała taniec orientalny, bo on pozwala zaakceptować własne ciało, wyzwolić swoje wewnętrzne piękno. Ktoś tak powiedział,
gdzieś to wyczytała. Postanowiła to sprawdzić. Swą przyszłość Sylwia i Marcin wiążą z Białymstokiem. Tu chcą mieszkać i pracować, za-
łożyć rodzinę.
– Bardzo lubię to miasto. Może jestem naiwna, ale wierzę w jego potencjał. Jest wiele sfer niezagospodarowanych, w których można stworzyć coś własnego, z perspektywami – podkreśla Sylwia.
Dodaje, że teraz, gdy potrafi tworzyć związek z mężczyzną zrobiła ogromny krok do przodu. Robi to, co kocha i ma energię, by dawać z siebie jeszcze więcej. Właśnie remontują z Marcinem mieszkanie. Ślub planują ślub w lutym, a potem miesiąc miodowy – gdzieś za granicą na nartach.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie