Reklama

Piękno i smutek, ramię w ramię

11/05/2013 15:30
One są dziwne.

Siostry Sierra i Bianca Casady od około dekady, a przynajmniej od boomu na muzykę freak folkową, czy jak kto woli, new weird America w okolicach 2005 roku, cieszą fanów nie tylko graniem, ale wszelakimi innymi interdyscyplinarnymi działaniami artystycznymi. A i na łonie muzyki mają horyzonty nieliche, wystarczy powiedzieć, że brzmieniowo poruszają się równie sprawnie na terenie operowym, folkowym, hip hopowym, czy elektronicznym.

Do tego piosenki piękne pisać umieją, czy to takie, które rozrywają serce, jak wyśpiewane wespół z Antonym Hegartym “Beautiful Boys”, czy z tak intelektualnym i hermetycznym przekazem, jak “Terrible Angels”, gdzie w jednej zwrotce pojawia się nam Jim Morrison, Siegmund Freud i Reiner Maria Rilke.

Zaczynały od pięknych akustycznych piosenek, by z czasem pobłądzić odrobinę w ambiencie, czy toytronice, jedno jednak nie zmieniło się na jotę – CocoRosie to nadal muzyka bardzo w wydźwięku new age"owa, przepełniona zachwytem naturą, szczerością, przyrodą i naturalnością. Nie inaczej jest na “Tales...”, gdzie organiczny smutek przeplata się z radosnymi wiosennymi beatami, gdzie nadal słychać wyznacznik muzyki sióstr, to jest wyjątkowo idiosynkratyczne wokale z pogranicza wspomnianej opery i marcowych kocich jęków.

Tematycznie jest jak zwykle niewygodnie, bo panie Casady nie boją się tematów trudnych, choćby molestowania seksualnego dzieci, które przyrównują poetycko do bezmyślnej eksploatacji naturalnych zasobów Ziemi. Co nie znaczy, że spodziewać się należy muzycznej “Sprawy dla reportera”. Nie. Jest tu i miejsce na baśniowość, na opowieści jakby żywcem wyjęte z ludowych podań. Jak ta o porzuconym dziecku, które spotyka na swojej drodze grabarczynię/grabarkę (grabarz w formie żeńskiej anyone?) i prosi ją, by zakopała na przechowanie jej miłość.

Piękno i smutek, ramię w ramię, a także powrót do bardziej piosenkarskich, zwartych, a mniej ambientowo rozmytych kompozycji. To album naprawdę fajny. Ocena niższa może dlatego, że – łyżka dziegciu być wszak musi – cały ten arsenał środków już u CocoRosie słyszeliśmy. Wygrywającej drużyny się nie zmienia, jak i nie grzebie się w recepturze na sukces. Jak najbardziej rozumiem, ale może jednak trochę odwagi eksperymentatora by się Paniom przydało. Nawet jeśli to, co robią jest muzyką eksperymentalną z definicji.
CocoRosie
Tales of a Grass Widow
SLANG, 2013
6/10

http://www.youtube.com/watch?v=htQW7Vn1Ido

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Maja - niezalogowany 2013-05-11 22:49:17

    Muzyka podoba mi się ;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do