Gdyby likwidacja barier architektonicznych posuwała się w takim samym tempie w jakim powstają miejsca parkingowe dla osób niepełnosprawnych, ludzie poruszający się na wózkach byliby bardzo zadowoleni. Ale na razie są zadowoleni tylko w połowie. Za to zupełnie niezadowoleni są pozostali kierowcy.
W ścisłym centrum naszego miasta parkowanie jest w miarę uporządkowane, więc i trudno narzekać jakoś szczególnie – poza przymusowym szukaniem kart postojowych. Także osoby niepełnosprawne nie powinny mieć powodów do narzekania. W płatnej strefie parkowania zabezpieczono ponad 140 miejsc oznaczonych kopertą. Inna sprawa, że część kierowców ciągle nie potrafi zrozumieć, że osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim potrzebuje większej przestrzeni, aby mogła wsiąść i wysiąść z auta. Często zajmują albo całe, albo przynajmniej część miejsca postojowego przeznaczonego dla niepełnosprawnych. Niekiedy w takich przypadkach interweniuje Straż Miejska. I słusznie, bo jest to niedozwolone.
Na osiedlach i przy punktach handlowych takich miejsc jest również niemało. Tam także kierowcy często i gęsto zajmują miejsce przeznaczone dla osoby niepełnosprawnej. I tu zaczyna się problem. Bowiem takich miejsc na osiedlach jest coraz więcej. Mieszkańcy niektórych osiedli twierdzą, że stanowczo za dużo. Taka przestrzeń pozostaje niewykorzystana, kiedy sprawni kierowcy nie mają gdzie zaparkować.
- W moim bloku mieszkają dosłownie cztery osoby niepełnosprawne. Tylko dwie z nich mają samochód. Do niedawna były trzy koperty, a teraz jest sześć. Pytam po co? Nikt tego nie sprawdza, tylko oznacza jak leci. Życzyłbym sobie, żeby spółdzielnia, czy kto tym zarządza, sprawdzały ile osób potrzebuje parkować na kopertach i tyle miejsc stworzyć, bo dla nas to jest problem – mówi nam Paweł, jeden z mieszkańców ulicy Broniewskiego.
- Na dwa bloki mamy taki jeden parking. Nie jest duży, więc wszyscy i tak się nie mieszczą. Samochód się zostawia jak popadnie. Nic nam nie wiadomo, żeby tu mieszkał ktoś niepełnosprawny, ale trzy miejsca stoją puste. Zostawić tu samochodu nie można, bo przyjedzie straż albo policja i wlepi mandat. Gdyby takie jedno miejsce zostawić, to weszłoby jeszcze cztery normalne samochody. A to dużo na taką ciasnotę. Dobrze by było, żeby ktoś najpierw sprawdził czy jest taka potrzeba, czy w ogóle są niepełnosprawni, którzy korzystają z miejsca postojowego – komentuje z kolei Piotr mieszkający przy ulicy Olsztyńskiej.
Podobnie dzieje się pod galeriami i sklepami wielkopowierzchniowymi. Tam także jest sporo miejsc dla niepełnosprawnych. Niemniej w większości pozostają albo puste, albo parkują tam osoby nieuprawnione. A parkują, ponieważ nie ma innych wolnych stanowisk. W takich przypadkach ryzykują mandat lub nawet działania osób trzecich. Ostatnio bowiem część mieszkańców Białegostoku stała się bardziej uczulona na łamanie tego rodzaju przepisów. Potrafią w niewybrednych słowach wyrazić co myślą o parkowaniu na kopercie. Albo posuwają się do bardziej radykalnych działań.
- Ktoś spuścił mi powietrze w dwóch kołach. Nie miałem naprawdę gdzie zaparkować, a musiałem tylko zawieźć mamie dokumenty. Nie było mnie maksymalnie 10 minut. Stanąłem na kopercie, bo nie było w ogóle miejsca. Jak wróciłem, okazało się, że nie miałem powietrza w dwóch kołach. Bez sensu, bo tylko dłużej zostałem, zanim udało mi się cokolwiek z tym zrobić – podzielił się z nami jeden z kierowców, który chciał pozostać anonimowy.
W najbliższym czasie zwrócimy się z pytaniami do spółdzielni oraz wspólnot mieszkaniowych, do których należą osiedlowe parkingi. Będziemy chcieli się dowiedzieć, czy przy wyznaczaniu „kopertowanych” miejsc postojowych, biorą pod uwagę ilość osób niepełnosprawnych zamieszkujących konkretne blokowiska? Czy może jednak takie miejsca tworzone są bez żadnego rozpoznania?
Na razie powszechnie wiadomo, że aut ciągle przybywa, a miejsc parkingowych niekoniecznie. Nie zmienia to faktu, że każde miejsce postojowe powinno być zorganizowane w sposób przemyślany i dopasowany do potrzeb mieszkańców.
Komentarze opinie