Reklama

Medalista olimpijski z Soczi lubi golonkę, ale je ją tylko raz w roku!

10/03/2014 17:00


Medalista olimpijski z Soczi lubi golonkę, ale je ją tylko raz w roku. Konrad Niedźwiedzki, jeden z trzech panczenistów, którzy wywalczyli na igrzyskach zimowych brązowy medal, odmawia sobie tego przysmaku, żeby nie przytyć. Na więcej sobie nie pozwala, bo jak przyznaje, mogłoby mu zasmakować jeszcze bardziej i trudno byłoby wtedy utrzymać odpowiednią wagę. - My nie zjeżdżamy w dół, tylko ścigamy się po równym. Dlatego procent tkanki tłuszczowej powinien być u panczenisty jak najmniejszy - mówi Niedźwiedzki w rozmowie z Menstream.pl. Dlatego na zgrupowaniach ma cały czas ze sobą wagę i kontroluje się codziennie.

Konrad Niedźwiedzki na łyżwach zaczął jeździć w wieku siedmiu lat, gdy jego ojciec był trenerem w szkole sportowej w Zakopanem i zabierał go na treningi. Zaczynał od figurówek, bo jak sam mówi, nie jest możliwe, żeby taki mały człowieczek ubrał od razu panczeny. Początkowo to była zabawa - tłumaczy w MenStream.pl.

Reprezentant Polski zdradza też, jak łyżwiarze szybcy znoszą upadki. - To się zdarza, bo przecież jeździmy na płozach, które mają szerokość jednego milimetra. Krawędzie muszą być idealnie gładkie i ostre, żeby utrzymać się na lodzie. Jeżeli najedzie się na jakąś nierówność, która stępi płozę to najczęściej skutkuje to upadkiem - tłumaczy. W lodzie mogą być też szpary, jakieś ubytki i najechanie na coś takiego też może spowodować wywrotkę.

- Zachwiać się można też szczególnie pod koniec biegu, gdy człowiek jest zmęczony i koordynacja nie jest już tak dobra - dodaje Niedźwiedzki i zaznacza, że sam upadek nie jest taki straszny, jak może się wydawać. - Środek ciężkości zawodnika jest na wysokości mniej więcej metra, a śliskość lodu sprawia, że po upadku sunie się po torze. To jest inaczej niż przy upadku z roweru na beton, gdzie jest uderzenie i zatrzymanie - wyjaśnia.

Panczenista opowiada też o zabawnych sytuacjach, jakie zdarzają się na treningach, zwłaszcza, kiedy niespodziewanie pęknie… guma. Na specjalnej gumowej taśmie łyżwiarze szybcy ćwiczą na sucho wychylenia na łuku naciągając ją tak, jakby jechali na torze. Zbigniew Bródka trenując w Soczi przed zawodami tak intensywnie i mocno naciągał gumowy pas, że aż go zerwał. - On lubi ćwiczenia na gumie i tak ją katował przed biegiem drużynowym, że w końcu ją zerwał. Wtedy powiedział: kurczę jak dałem radę gumie, to na pewno wygramy. To chyba był szczęśliwy znak - wspomina w MenStream.pl Konrad Niedźwiedzki.

Taki wypadek dla ćwiczącego może być jednak nieprzyjemny. - Te gumy są różnie zrobione - mają różne sprzączki, klamerki, więc czasem zdarzają się takie sytuacje, jak innemu koledze - tak dostał pod oko, że mu łuk brwiowy rozcięło - mówi łyżwiarz w wywiadzie dla Menstream.pl. Konradowi Niedźwiedzkiemu też parę razy zdarzyło się „oberwać od gumy” w plecy. - Ona jest niesamowicie naciągnięta i kiedy pęka, to nie dość, że leci się na ziemię to jeszcze potrafi nieźle strzelić - mówi ze śmiechem panczenista.

autor: Bartosz Wawryszuk/ www.menstream.pl.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do