Kiedy naczelna zleciła mi ten tekst, pomyślałam, że nie dam rady. Portret białostockiego mężczyzny... Czyli czyj? Mam wbite głęboko w mózg, że każdy z nas – niezależnie od płci – jest odrębną, wyjątkową jednostką. I jak tu nagle wrzucić połowę mieszkańców miasta do jednego wora i zmiksować? W dodatku to takie niegenderowe...
Myślałam nad tym tematem ze trzy tygodnie. Wymyśliłam sobie, że tego białostockiego mężczyznę poznam od podszewki, czyli od strony żony. W trakcie badań wypiłam z koleżankami całe morze kawy i nie tylko. Wszystko oczywiście w szczytnym celu. W końcu deadline zaczął cisnąć i trzeba było napisać, jaki ten białostocki mężczyzna jest.
– Myślę, że białostocki mężczyzna jest przede wszystkim bezpretensjonalny – stwierdziła moja koleżanka Kasia. – Nie ma tu tej całej hipsterki i innych yuppie. Jak nosi ray bany, to dlatego, że ładne. Jak używa iPhone"a, to dlatego, że funkcjonalny. Żadnego snobizmu.
Faktycznie, panowie na białostockich ulicach wyglądają raczej konserwatywnie. Nie widać zbytniej ekstrawagancji czy pogoni za modą. Nie wszystkim kobietom to odpowiada.
– Chciałabym, żeby mój Marek czasem ubrał się jakoś inaczej – narzeka Marta. – Jakiś modny krój koszuli czy szalony kapelusz... A on nie, tylko te swoje skórzane kurtki i koszule w kratkę nosi.
Rzeczywiście, Tomasz Jacyków nad białostocką ulicą załamałby ręce. Konserwatyzm panów ze stolicy Podlasia objawia się także w wyborze auta. Na ulicach widać przeważnie samochody praktyczne i solidne. Nie uświadczysz u nas ociekających testosteronem sportowych bryk, zupełnie bezsensownych na dziurawych, podlaskich drogach. Solidna, konkretna terenówka – to co innego. Tych jeździ po ulicach całkiem sporo.
– Podobno samochód to przedłużenie męskości – śmieje się Ania. – Widocznie nasi panowie swojej męskości przedłużać nie muszą.
Kibic tak, kibol nie
Panowie z Białegostoku od lat kibicują lokalnej drużynie. Jednak kiboli szczęśliwie nie przybywa. Na mecze Jagiellonii coraz częściej zamiast agresywnych chłopaczków chodzą dorośli kibice, którzy nieraz przyprowadzają swoje rodziny.
– Zanim poznałam Karola, nigdy nie byłam na meczu piłki nożnej – mówi Ania. – Mecze kojarzyły mi się ze spędem dresiarzy w szalikach, którzy tylko się wydzierają i szukają okazji, żeby sobie obić gęby. Nagle okazało się, że Jagiellonia ma sporo normalnych kibiców. Dorosłych mężczyzn, którzy są fanami drużyny od dziecka, na mecze przychodzili ze swoimi ojcami, a teraz przyprowadzają własne dzieci.
Miły, dobry, niepantoflarz
A co z charakterem panów ze stolicy Podlasia? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak „charakter białostockiego mężczyzny”?
– Trudno powiedzieć – mówi Ania. – Myślę, że ten cały konserwatyzm naszych panów działa nie tylko na wygląd, ale też na zachowanie. Panowie chętnie przepuszczają kobiety w drzwiach, ustępują miejsca ciężarnym i starszym w autobusach, często spotyka się jeszcze całowanie w rękę. To na szczęście tylko u starszego pokolenia – śmieje się dziewczyna.
Ten podlaski konserwatyzm widać również w modelu rodziny. Nie wszyscy panowie decydują się na urlop tacierzyński, a niemal żaden nie zostaje z dzieckiem na urlopie wychowawczym. Jeżeli już rodziny decydują się na takie rozwiązanie, to z maluchem prawie zawsze zostaje mama.
– I tak dużo się w tej materii zmieniło – uważa Kasia. – Kiedyś nawet spacer z dzieckiem czy przewinięcie malucha było uważane za niemęskie. Teraz coraz częściej widzi się facetów z dzieciakami, bez asysty stada kobiet. Kabaret Starszych Panów miał kiedyś taki skecz: „Dziecko można zostawić z babcią, ciocią, sąsiadką, kuzynką, nianią... Ale w żadnym wypadku nie można go zostawić bez opieki, czyli z ojcem”. Takie myślenie to na szczęście już przeżytek, nawet na nienowoczesnym wschodzie.
Faktycznie, mimo konserwatywnych, tradycyjnych zasad, panowie zaczynają coraz częściej uczestniczyć w prowadzeniu domu. Do lamusa odchodzi stwierdzenie „pomagać w domu”.
– „Pomagać w domu” oznacza, że ja się zajmuję wszystkim, a mąż od czasu do czasu wytrzepie dywan – z przekąsem stwierdza Ania. – U nas tak nie jest. Mamy obowiązki domowe podzielone mniej więcej po równo. Ja gotuję, bo lubię i umiem, ale już na przykład pranie i prasowanie to domena mojego męża.
Mężczyźni coraz częściej gotują i się tym gotowaniem chwalą. Modne zrobiły się przyjęcia, na których to właśnie pan domu pokazuje gościom swoje kulinarne zdolności.
Testosteron i silne ramiona
Wygląda na to, że litry kawy z koleżankami przyniosły jednak jakiś efekt. Pewnie te nasze rozważania na temat facetów są płytkie, uogólniające i w ogóle to wszystko nieprawda. Jednak z naszych rozmów wynikła jedna konkluzja. Białostockie kobiety cenią sobie w białostockich mężczyznach przede wszystkim jedną rzecz – poczucie bezpieczeństwa. Bo białostocki facet to równy gość i o swoją kobietę dba!
Komentarze opinie