
Kolejny raz doszło do sytuacji, w której omawiana była kwestia dotycząca białostockich seniorów i kolejny raz nie mogli oni odpowiednio wcześniej zabrać głosu w swojej sprawie. Sytuacja jest co najmniej kuriozalna, ponieważ od blisko trzech lat w Białymstoku działa Miejska Rada Seniorów jako organ doradczy i opiniodawczy dla władz miasta.
Warto przypomnieć, że w grudniu 2016 roku powołana do życia została Miejska Rada Seniorów. Powstała w wyniku potrzeb tej grupy społecznej w Białymstoku. Wcześniej toczyły się debaty i ostre spory pomiędzy radnymi z Komitetu Truskolaskiego a radnymi z Prawa i Sprawiedliwości na temat programów senioralnych. W efekcie podjęta została uchwala o Karcie Aktywnego Seniora, a niewiele później zainicjowana jeszcze została działalność Miejskiej Rady Seniorów.
- Musimy wspólnie pochylić się nad potrzebami starszych mieszkańców naszego miasta. Mamy już Kartę Seniora, teraz spełniliśmy kolejny postulat społeczeństwa Białegostoku i powołaliśmy reprezentację licznej grupy białostoczan – Miejską Radę Seniorów – powiedział na inauguracyjnym, pierwszym posiedzeniu Miejskiej Rady Seniorów prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
I to tyle z dobrych słów oraz pochylania się nad problemami seniorów. Bo potem było tak, że mijały kolejne miesiące, ale Miejska Rada Seniorów nie była proszona o opinie w sprawach dotyczących starszych mieszkańców Białegostoku, a przynajmniej nie we wszystkich przypadkach. Pojawiały się zatem coraz liczniej głosy krytyczne wobec takiego traktowania ludzi, którzy choćby z racji na swoje doświadczenie życiowe oraz znajomość potrzeb swojego środowiska, mogłyby wnieść rozwiązania, jakie są oczekiwane. Tym bardziej, że przecież tak miało być.
Ale nie było i nadal nie jest. Na ostatniej sesji Rady Miasta, przedstawiciel Miejskiej Rady Seniorów, przewodniczący Lech Feszler, były senator RP, kolejny raz zwrócił uwagę, że projekt uchwały Rady Miasta dotyczący zmian w programie Miejskiej Karty Aktywnego Seniora jest stawiany na sesję i omawiany bez choćby słowa konsultacji z organem, który do takich spraw został celowo powołany.
- Projekt tej uchwały nie był poddawany pod opinię Miejskiej Rady Seniorów, co jest trochę sprzeczne z uchwałą o powołaniu Rady Seniorów. I to jest fakt – mówił Przewodniczący Miejskiej Rady Seniorów w Białymstoku Lech Feszler. – Nie tylko ten projekt, ale dwadzieścia kilka uchwał, które dotyczyły życia seniorów, które dotyczyły seniorów w roku bieżącym, też nie były poddawane. Chciałbym przypomnieć wysokiej Radzie, że Miejska Rada Seniorów została powołana przez pana prezydenta w styczniu 2017 roku. Od tego czasu rolą Rady Seniorów jest konsultacja, opinia i doradztwo dla pana prezydenta. Ja nie rozumiem, dlaczego nie korzysta się z takiego ciała, które się powołało do pewnych celów – dodał.
Tym razem uchwała tylko porządkowała pewien bałagan w Karcie Aktywnego Seniora, a przynajmniej tak przekazywali urzędnicy z mównicy. Z tym, że czy tak faktycznie jest, zapewne okaże się w najbliższym czasie. Co i tak nie zmienia faktu, że projekt uchwały w sprawie dotyczącej seniorów, powinien być przesłany wcześniej do opinii ciała powołanego przede wszystkim w tym celu.
- Miejska Rada Seniorów prawie nic nie kosztuje Miasto. My dopominamy się podmiotowości, choć nie jesteśmy podmiotem prawnym. Jesteśmy organem doradczym i tylko tyle. Sami dopominamy się pracy. Czegoś takiego jeszcze nie było – mówił na wrześniowej sesji Rady Miasta Lech Feszler.
Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że zarówno prezydent Białegostoku, jak też i Przewodniczący Rady Miasta, co kwartał otrzymują pisma i raporty z działalności Miejskiej Rady Seniorów. W nich również zawarte są nierzadko potrzeby, ale przecież także i pomysły jakie są oczekiwane przez starszych mieszkańców Białegostoku. I to nad nimi radni z prezydentem powinni się przynajmniej pochylić, albo poddać pod dyskusję. Niestety, jak przekazał Przewodniczący Miejskiej Rady Seniorów, ani razu nie było żadnej odpowiedzi na żadne pismo. I tak samo milczeli radni, jak prezydent, nie było nawet urzędnika, który by cokolwiek seniorom odpisał.
- Z pewnym zdziwieniem wysłuchałem, że w sprawach seniorów nie zapytaliśmy Rady Seniorów o opinię. W sprawie tak właściwie konstytucyjnej dla nich, jednej z ważniejszych, nad którą będziemy się w tym roku pochylali. Faktycznie nie pytając najstarszych i najmądrzejszych ludzi naszego miasta o zdanie, można sobie zadać pytanie – to po co my ich właściwie powoływaliśmy? Po co nam jest ten organ? – mówił na ostatniej sesji Rady Miasta niezrzeszony w żadnym klubie radnych, radny Maciej Biernacki.
W tym miejscu warto przypomnieć zwyczajnie po co powstała w Białymstoku Miejska Rada Seniorów, której powołaniem chwalono się na oficjalnych nośnikach internetowych Miasta Białystok. Rada Seniorów w założeniu miała mieć charakter konsultacyjny i opiniodawczy. Została powołana do realizacji zasady dialogu obywatelskiego. Do zadań Miejskiej Rady Seniorów miało należeć między innymi opiniowanie projektów aktów prawa miejscowego i programów wydawanych przez organy Miasta dotyczących spraw ważnych dla osób starszych. Rada miała także zajmować się monitorowaniem i diagnozą potrzeb osób starszych, upowszechnianiem wiedzy o ich potrzebach i prawach, a także integracją i aktywizacją środowisk senioralnych. Co z tego jest realizowane? Niech każdy odpowie sobie sam, mając na uwadze słowa Przewodniczącego Feszlera, który powiedział, że ani razu nikt nie odpowiedział na kierowane przez Radę Seniorów pisma do władz samorządowych.
Za dosłownie kilka lat prezydent Białegostoku sam będzie mógł posługiwać się Miejską Kartą Seniora, trochę później większość radnych i urzędników. Mogą już zacząć myśleć, czy chcą być potraktowani już jako seniorzy w taki sam sposób, jak traktują obecnie białostockich seniorów?
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie