Reklama

Mieszkańcy do urzędników: Jak można tak paskudzić nasze wspólne miasto?

29/09/2016 10:39

Mieszkańcy osiedla Nowe Miasto, Centrum, Mickiewicza i innych dzielnic przemówili jednym głosem na wtorkowym (20 września) posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego. Niezależnie od tego, gdzie mieszkają, jak mieszkają i jaki mają status materialny, wszyscy obecni mówili, że urzędnicy odpowiedzialni za urbanistykę spaskudzili Białystok do tego stopnia, że już niewiele do psucia zostało.

O tak zwanym ładzie przestrzennym można bardzo dużo i często poczytać na naszych łamach. Ten tak zwany ład przestrzenny, wyznaczają z kolei plany miejscowe, które przygotowuje urząd prezydenta Białegostoku, zaś przyjmują w głosowaniu radni. Problem polega na tym, że już od bardzo dawna urzędnicy pozwalają na dewastację przestrzeni publicznej praktycznie na każdej dzielnicy, zaś tracą na tym wszyscy – poza jednym wyjątkiem.

Tym wyjątkiem są niektóre firmy deweloperskie, które realizują swoje inwestycje w celach zarobkowych. To, że niektóre z nich są po prostu brzydkie, jeszcze da się przełknąć. Ale zupełnie nie da się przełknąć tego, że część takich inwestycji kompletnie dezorganizuje życie mieszkańców, którzy dotychczas zamieszkiwali w zupełnie innych warunkach. Najpierw budowa, maszyny, hałas i wstrząsy dokuczają okolicznym mieszkańcom, później wzmożony ruch, ogrom samochodów i zbyt mało miejsc parkingowych towarzyszą praktycznie już do końca. Mieszkańcy skarżą się również na zaburzenia stosunków wodnych, niszczenie zieleni, pożary zabytków i to, że wysoka zabudowa pozbawia ich dostępu do światła dziennego. Dlatego niezależnie od osiedla – mieszkańcy mówią o dewastacji Białegostoku.

Proszę nas nie traktować jak obywateli 10 kategorii i że nie mamy nic do powiedzenia. Bo to nasze wspólne miasto i mamy do powiedzenia. A mamy i pytamy – jak można tak paskudzić miasto? To jest nasze wspólne miasto! Ja rozumiem warunki zabudowy, prawo, ale do tego wszystkiego jest jeszcze potrzebny zdrowy rozsądek. I proszę nas dobrze zrozumieć. My nie jesteśmy przeciwko inwestycjom, ale niech te inwestycje będą w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem – mówiła Krystyna Zabielska z osiedla Nowe Miasto.

Sam jestem architektem, ale to co obserwuję od kilku lat, to mi się zwyczajnie w głowie nie mieści. Co to się wyprawia? Departament Urbanistyki to komórka urzędu miejskiego, więc instytucji, która ma służyć wszystkim, nam, miastu. A to co widzimy w przestrzeni miejskiej mija się z rozumem – powiedział Marek Zalewski z osiedla Mickiewicza.

Dzieje się coś bardzo niedobrego i proszę się nie dziwić nam, że tu przychodzimy i mówimy o naszych odczuciach. O tym mówią już wszędzie, w każdej dzielnicy. Nie mamy zamiaru nikogo obrażać, ale skoro nie ma logiki w organizacji zabudowy, to trudno nie pomyśleć i wysnuć podejrzeń o jakieś nam nieznane interesy z inwestorami – dodawała mieszkanka Białegostoku z Podleśnej.

Takie słowa padły w kontekście wydawanych pozwoleń o warunkach zabudowy i w ślad za tym decyzji o pozwoleniu na budowę. Praktycznie wszędzie, gdzie nie ma jeszcze planów zagospodarowania przestrzennego powstają obiekty, jakie by najprawdopodobniej nie powstały, gdyby obowiązywały uchwały planistyczne. Mieszkańcy narzekali, że urzędnicy pozwalają na szpecenie miasta molochami, które nie pasują do otoczenia, a jako dobre sąsiedztwo – które jest najważniejszym kryterium do wydania stosownych decyzji – przyjmują jak leci istniejące budynki, nie zważając na ich charakter, ani kubaturę czy też przeznaczenie. Między innymi w tej chwili trwa spór w okolicy ulicy Mickiewicza, gdzie urzędnicy przyjęli za wysokość sąsiednią wieżę kościoła i w związku z tym nie widzą przeszkód, aby na wysokość wieży kościelnej można było wybudować duży obiekt mieszkalny z parkingami. To, że obok są domki parterowe lub jednopiętrowe, znaczenia dla urzędników nie miało.

Praktycznie za każdym razem urzędnicy tłumaczą się ze swojego postępowania możliwością dochodzenia odszkodowań przez firmy deweloperskie, a także tym, że muszą wydawać decyzje, bo mają związane ręce, a planów nie są w stanie uchwalać tak szybko, jak wpływają kolejne wnioski o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Jest to tylko częściowo zgodne z prawdą, ponieważ często zdarza się, że radni muszą uchwalać zmiany planistyczne tam, gdzie już są obowiązujące plany. W innych miejscach, nagle zmienia się przeznaczenie zabudowy danego terenu. I trudno nie dopatrzyć się jakiejś celowości takiego działania, bo widać jak na dłoni, że te same podmioty gospodarcze na takich zmianach zyskują, inne w tym samym czasie mają pod górkę. Są to dziwnym trafem wciąż te same podmioty – jednym się notorycznie ułatwia inwestycje, drugim utrudnia.

Chciałbym aby państwo radni przyjęli apel, w którym wezwiemy pana prezydenta do tego, żeby przychodził na posiedzenia komisji zagospodarowania przestrzennego. Niech ma odwagę spojrzeć mieszkańcom prosto w twarz. To jest skandal, że nie ma tu ani prezydenta, ani jego zastępców. W większości polskich miast prezydenci uczestniczą w posiedzeniach i spotykają się z mieszkańcami, a nie bywają tylko na oficjalnych otwarciach i uroczystościach. Nie wiem co takiego się stało, że kiedyś panowie prezydenci przychodzili na posiedzenia, a od tej kadencji zaprzestali rozmów z radnymi i z mieszkańcami – powiedział radny Piotr Jankowski.

Chciałbym poprzeć wniosek radnego Jankowskiego. Przypominam w tym miejscu, że św. p. Andrzej Meyer, który kiedyś był odpowiedzialny za urbanistykę, był praktycznie na każdym posiedzeniu komisji zagospodarowania przestrzennego. Pora wrócić do dobrych praktyk spotykania się z radnymi i mieszkańcami – dodał radny Zbigniew Nikitorowicz.

Na naszych łamach będziemy jeszcze opisywać inwestycje, które budzą ogromny sprzeciw mieszkańców. Ale już teraz wiadomo, że w najbliższy poniedziałek, na posiedzeniu Rady Miasta temat powróci, ponieważ mieszkańcy tam przez swoich przedstawicieli chcą wyrazić żale i pretensje do prezydenta Białegostoku. Najprawdopodobniej prezydent usłyszy dość mocne słowa, których się nie spodziewa – o odszkodowaniach dla tych wszystkich ludzi, którym akurat inwestycje deweloperskie utrudniają życie, zaś przez nieodpowiedzialne decyzje urzędu miejskiego, doszło lub dojdzie do szkód w wielu dzielnicach Białegostoku. Na pierwszy ogień pójdzie z pewnością osiedla Mickiewicza.

Dla nas zebranie podpisów od 400 osób zajmuje około dwóch dni. Rozmawialiśmy już z kancelariami prawnymi z Warszawy, które takie i podobne sprawy prowadzą. Zobaczymy wówczas, czy odszkodowanie dla dewelopera będzie większe niż dla 400 osób, na które taka inwestycje oddziałuje. I kto na tym straci, pytam? Nie można tylko mówić o stratach dewelopera, bo są jeszcze mieszkańcy i ich interes powinien być najważniejszy dla urzędników – powiedział Marek Zalewski.

Mieszkańcy mówią jednym głosem o dewastacji przestrzeni publicznej i o nieliczeniu się z ich głosem. Dlatego wystąpili z wnioskiem do radnych z Komisji Zagospodarowania Przestrzennego o pilne zorganizowanie debaty publicznej o zagospodarowaniu przestrzennym Białegostoku. Mieszkańcy także wnioskowali do radnych o przeprowadzenie audytu wszystkich kontrowersyjnych inwestycji zrealizowanych w oparciu o warunki zabudowy. Radni obydwa wnioski przyjęli. Można zatem oczekiwać, że w niedalekiej przyszłości odbędzie się taka publiczna debata, która powinna być poprzedzona audytem wewnętrznym z inwestycji deweloperskich wznoszonych na mocy decyzji o warunkach zabudowy.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: AB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do