Reklama

Mistrzowie budownictwa na Zwierzynieckiej

13/03/2016 15:40


W Białymstoku deweloperzy poczynają sobie dość odważnie i to w wielu punktach miasta. Opisujemy te przypadki dość szczegółowo. Jednak deweloperka to nie tylko ogromne wieżowce. To także mniejsza zabudowa, jaka powstaje między innymi przy Zwierzynieckiej w Białymstoku. A tam, błędami ekipy budowlanej obciążani są… sąsiedzi.

Dziś raczej nikt nie zechce się przyznać, ale ten ktoś, jakiś urzędnik, wydał pozwolenie na inwestycję budowlaną. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wznoszone budynki odpowiadają wyglądem i wysokością sąsiedniej zabudowie, jak i całej okolicy. Problem leży w terenie, a właściwie braku odpowiedniego terenu do tego rodzaju inwestycji. Zabudowa szeregowa niemal styka się z sąsiednią zabudową, która stoi tam już ponad 20 lat. Mieszka w niej małżeństwo, które od czasów budowy deweloperskiej, stale ma problemy i na dodatek jeszcze musi za to płacić.

Zacznijmy od tego, że szeregówka powstaje zaledwie 3 metry od istniejącego domu obok. Poza oczywistym faktem, że tak być nie powinno, choćby ze względów bezpieczeństwa, to taka budowa dość mocno utrudnia życie. Na przykład śmieci lądują u sąsiadów bardzo często, nie mieszczą się wszystkie urządzenia budowlane, czego efektem między innymi był uszkodzony mur, który wyznaczał granicę sąsiedniej posesji zamieszkałej od ponad 20 lat. Co ciekawe, nadzór budowlany z Białegostoku, naprawą muru obciążył nie winowajcę, ale właścicieli, którzy przecież żadnych prac na swojej posesji nie prowadzą.

Deweloper urządził na naszej działce wysypisko śmieci, niszcząc fragmentami składowanych tam konstrukcji naszą elewację. Skuł fundament pod fragmentem naszego ogrodzenia – nadzór nie widzi niczego nagannego. Nie widział też problemu, kiedy na naszą ścianę runął fragment budowanej przez nich ściany. Jest notatka na policji, ale zdaniem Nadzoru „znamion katastrofy budowlanej nie było” – mówią nam małżonkowie zamieszkujący dom z uszkodzonym murem.

Przepisy Prawa budowlanego ściśle określają krąg podmiotów zobowiązanych do utrzymania obiektów w odpowiednim stanie technicznym – jest to wyłącznie właściciel lub zarządca obiektu budowlanego (art. 61). Decyzje wydawane na podstawie art. 66 Prawa budowlanego – jak w tym przypadku – nie mogą być kierowane do właścicieli działek sąsiednich czy do ewentualnych sprawców zniszczeń. W decyzji pouczono zobowiązanych, że wszelkich roszczeń dot. zwrotu kosztów naprawy ogrodzenia od wskazanego w ekspertyzie winnego należy dochodzić przed sądem cywilnym – odpowiada nam na to Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Białymstoku.



Czyli w zasadzie można komuś wejść na posesję zniszczyć jej fragment, ale sprawca w świetle prawa budowlanego, pozostanie czysty jak łza i będzie mógł niszczyć dalej. A człowiek, który szkód doznał, będzie się musiał postarać o odszkodowanie przed sądem. Nawet jeśli inspektorowi nadzoru budowlanego dostarczy dowody czarno na białym, że winny jest inwestor po sąsiedzku. Ale co jeszcze bardziej ciekawe w tej sprawie, to to, że deweloper nie pozwala na wejście na swoją działkę. A to wejście jest niezbędne do naprawienia zniszczonego przez niego muru. Więc inspektor budowalny co robi? Oczywiście za brak naprawy muru w wyznaczonym terminie, nakłada karę na właścicieli nieruchomości – tych od zniszczonego muru.

To jednak nie są wszystkie zmartwienia małżonków ze Zwierzynieckiej. Z uwagi na to, że ich dom nagle po 20 latach przesunął się w stronę powstających szeregówek, musieli wstawić specjalne okno przeciwpożarowe. Wszystko z powodu bardzo bliskiej zabudowy. Mieszkający w starym domu ludzie, gdyby mogli z pewnością przesunęliby ten swój własny dom, ale nie za bardzo wiedzą jak. Dlatego decyzją inspektora nadzoru budowlanego, musieli wydać kilka tysięcy złotych na specjalne okno.

Kolejną decyzją tut. Inspektora z dnia 15.12.2014 r. znak NB.I.7355.56.2014.BR utrzymaną w mocy przez organ II instancji nakazano właścicielom nieruchomości przy ul. Zwierzynieckiej 29/2A w Białymstoku w terminie do dnia 30.06.2015 r. zlikwidowanie okna istniejącego w ścianie budynku mieszkalnego usytuowanej przy granicy działek 642/1 i 642/2, oraz przedłożenie potwierdzenia wykonania w/w obowiązku sporządzonego przez osobę uprawnioną. Do dnia dzisiejszego taki dokument nie został przedłożony. Przedstawione kopie dokumentów nie określają, że dokonano wymiany okna na przegrodę ppoż w w/w budynku, są to ogólne dokumenty dostępne na stronach internetowych producenta, w żadnym z dokumentów brak jest określenia, że akurat taka stolarka zamontowana została w w/w budynku – wyjaśniał nam jeszcze w listopadzie ubiegłego roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Białymstoku.

Nadzór nie dość, że wymógł na nas wstawienie okna, to wymaga przedstawienia niezależnej ekspertyzy (kolejne kilka tysięcy złotych), że to takie okno jak trzeba. Mimo, że dostał certyfikaty od producenta i instalatora. Tymczasem deweloper montuje w swojej ścianie (tej ppoż. ze styropianu) zwykłe okna, chociaż w projekcie ma luksfery. Mamy podejrzenie, że kosztem nas i naszego okna Nadzór chce zalegalizować ścianę dewelopera niezgodną z projektem. Na wszelkie prośby o wyjaśnienie statusu okna i ściany dostajemy kolejne upomnienia zamiast merytorycznej odpowiedzi – informują małżonkowie z sąsiedniej posesji.

Trudno zrozumieć jakim cudem, małżonkowie z posesji znajdującej się zaledwie 3 metry od powstającej zabudowy szeregowej, nie są stroną w sprawie inwestycji budowlanej i to jak widać dość problemowej. Zresztą nigdy nie byli. Magistrat w swojej decyzji o pozwoleniu na budowę uznał, że małżeństwo stroną w sprawie inwestycji budowlanej być nie musi, ponieważ nieruchomość nie znajduje w obszarze oddziaływania szeregówki usytuowanej w odległości około 3 m od domu.

W dniu 2 czerwca 2015 r. żona była u pana Rudnickiego, żeby się dowiedzieć, kto i jakim cudem w Urzędzie Miejskim zatwierdził taki projekt, którego wykonanie wygląda w ten sposób, a my jako sąsiedzi nie jesteśmy nawet stroną. “Nie mógł sobie przypomnieć”. Stwierdził tylko, że skoro wydali decyzję, to u nich jest wszystko zakończone. Odesłał nas do ... Nadzoru – mówi nam mężczyzna.

Mimo, że deweloper zacieniając oraz zasłaniając dom, oddziałując na niego dosłownie fizycznie – gdy np. podczas budowy zawaliła się ściana szeregówki, zniszczył elewację, jest wciąż bezkarny. Powiatowy Nadzór Budowlany nie stwierdził żadnych nieprawidłowości ani w tej sprawie, ani w pozostałych. Inne urzędy i służby: Straż Miejska, Inspekcja Pracy, Policja, Zarząd Dróg Miejskich, Straż Pożarna – zgodnie potwierdzają wszystkie zgłaszane naruszenia. Nie widzi ich tylko Nadzór i oczywiście urząd miejski, który wydał decyzję na inwestycję budowlaną w tak bliskiej odległości.

Do sprawy jeszcze będziemy wracać. Nie jest to sytuacja ani normalna, ani typowa. Dodamy tylko w tym miejscu, że dom, w którym mieszkają małżonkowie, mający problemy z deweloperem, to jeden z pierwszych projektów byłego prezesa białostockiego SARP – Mirosława Siemionowa.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: materiały prywatne właścicieli nieruchomości)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do