Reklama

Mniej darmowych studiów? Uczelnie prywatne zacierają ręce

03/10/2016 13:08

Niedawne kłopoty białostockiej Wyższej Szkoły Administracji Publicznej (właściciel zamierzał ją zlikwidować, ale ostatecznie zmienił zdanie) mogą zostać rozwiązane. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego chce zmniejszyć liczbę miejsc na darmowych studiach. Uczelnie nie będą już przyjmowały wszystkich chętnych, ale jedynie maturzystów z najlepszymi wynikami. Szybkie wprowadzenie tych zmian w życie może mocno skomplikować funkcjonowanie uczelni publicznych.

Zmiany takie wywołają proponowane przez resort zmiany systemu finansowania uczelni. Obecnie wysokość dotacji jest w zasadzie wprost powiązana z liczbą studiujących, co prowadzi do sytuacji, że uczelnie przyjmują wszystkich chętnych. Zdaniem ministra Jarosława Gowina taka sytuacja prowadzi do tego, że to uczelnie gonią za studentami.

W sytuacji niżu demograficznego taka sytuacja prowadzi do nieustannego obniżania wymagań i jakości kształcenia – uważa Gowin.

Lekarstwem na tę sytuację ma być nowy algorytm finansowania uczelni, który ma być tak skonstruowany, aby uczelniom opłacało się przyjmować mniejszą liczbę studentów, ale za to ze znacznie lepszymi wynikami niż obecnie. Algorytm ma też premiować lepszą kadrę naukową. Obecnie wykładowcy z tytułem profesorskim są szczególnie cenieni, ich obecność zwiększa wysokość dotacji i liczbę tzw. punktów mających wpływ na ranking uczelni. Dlatego często pracują na kilku uczelniach, bardzo często udzielają się w kilku katedrach tej samej uczelni. Efekt to obniżenie jakości ich pracy dydaktycznej i niska wydajność w pracy naukowej i publikacjach.

Obecnie szkoły wyższe dostają za zatrudnienie profesora, który od 10 lat nie wykazuje się żadną aktywnością naukową, tyle samo, co za takiego, który publikuje w prestiżowych czasopismach i jest np. pretendentem do Nagrody Nobla. To niesprawiedliwe i zamierzamy to zmienić – deklaruje Gowin.



Nowy algorytm ma zacząć działać od 1 stycznia 2017. Tak szybki termin wywołuje spore emocje na uczelniach. O opinie spytaliśmy pracowników białostockich uczelni: Uniwersytetu w Białymstoku i Politechniki Białostockiej.

Pomysł sam w sobie nie jest zły, ale diabeł tkwi w szczegółach. Uczelnie powinny mieć czas na przygotowanie. Nie mamy już żadnej możliwości dostosowania się do wymogów w tym roku akademickim: kadra jest skompletowana, rekrutacja zakończona. To wprowadzanie nowych zasad gry w czasie meczu. Zwłaszcza, że do tej pory ministerstwo wręcz zachęcało do przyjmowania jak największej liczby studentów niezależnie od ich wyników na maturach. W tej sytuacji będziemy potrzebowali co najmniej roku na dostosowanie się. Nie da się też jednak ukryć jeszcze jednego: takie zmiany są szansą dla padających obecnie prywatnych uczelni, które przejmą wszystkich nieprzyjętych i nadal będą kształciły na podobnym albo i niższym poziomie. Zaostrzone kryteria będą obowiązywały tylko nas – mówili nasi rozmówcy.

Władze największych białostockich uczelni nie chciały komentować projektów Ministerstwa: Nie znamy tych planów, ani szczegółów. Trudno spekulować o spekulacjach.

Trudno taż nie zauważyć, że takie zmiany doprowadzą do paradoksalnej sytuacji gdy zamiast renomowanych uczelni publicznych na płatnych studiach skorzystają przeciętne uczelnie prywatne. Efekt uboczny to zwolnienia kadry naukowej na uczelniach publicznych, które do zmniejszającej się liczby studentów będą potrzebowały mniejszej liczby nauczycieli.

Gra idzie o spore pieniądze, bo rząd zapowiedział do 2020 roku wzrost nakładów na naukę do poziomu 2 procent PKB. Obecnie poziom ten wynosi 0,44 % PKB.

(Adam Remy/ Foto: DDB/ K.)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do