Reklama

A może tak nowe logo...?

20/02/2015 08:15


W zasadzie patrząc na mapkę z zaznaczonymi biedronkami można śmiało powiedzieć, że jest to jedna z niewielu inwestycji, która ma się w naszym mieście dobrze, a nawet bardzo dobrze. Słoneczko Wschodzącego Białegostoku można by śmiało zastąpić Biedronką i w związku z tym pokusić się o zmianę logo.

Taka Biedronka jest przynajmniej tym, co wyróżnia Białystok dość mocno na tle sąsiednich miast. Z ogólnodostępnych informacji w internecie, dowiadujemy się, że w Białymstoku powstało już blisko 30 punktów Biedronka. Na dodatek będą kolejne. I ciągle nie ma pomysłu w jaki sposób ograniczyć budowę tych obiektów, które wykańczają powoli lokalny biznes. Sieć jest dość pazerna. W całej Polsce posiada ponad 2 tys. swoich sklepów, w których zakupy codziennie robią miliony Polaków.



Oczywiście takie jest prawo biznesu. Ale trudno dziś sobie wyobrazić, w jaki sposób małe, jednoosobowe przedsiębiorstwa lub biznesy rodzinne, mogą konkurować z ogromnym potentatem, który w każdej chwili jest w stanie w dowolny sposób manipulować rynkiem. Tam, gdzie funkcjonują Biedronki, tam w najbliższym otoczeniu znikają mniejsze punkty handlowe. A to one głównie odprowadzają podatki do kasy miasta. Zysk z Biedronek wędruje do ciepłej Portugalii.

Nie da się konkurować z takim sklepem. I nawet nie chodzi o ceny, tylko o to, że tam idą ludzie z wygody, bo kupią wszystko w jednym miejscu. My tutaj jesteśmy na granicy opłacalności. Pracujemy ciężko każdego dnia, a zyski spadają. Musieliśmy poobniżać ceny, żeby ktoś tu zaglądał – mówi nam Mirosław, właściciel niewielkiego sklepu osiedlowego na Białostoczku.

Nie mam pojęcia czy nie można ukrócić tego, że już dość mamy w Białymstoku tych Biedronek, Lidlów i innych? Słyszałem, jak się tłumaczyli, że przecież kupują często u lokalnych dostawców. Ale po jakiej cenie oni kupują, a po jakiej my? Sprzedają potem za ile im się opłaca. My kupujemy drożej i musimy obniżać ceny, żeby były co najmniej takie same jak u nich w sklepie. Na to już nikt nie zwraca uwagi – powiedział nam Jerzy, także właściciel sklepu na osiedlu Nowe Miasto.

Sklepy budują się najczęściej na gruntach prywatnych i miasto ma ograniczoną możliwość w ingerencję takich lokalizacji. Chociaż nie jest to do końca prawdą. Ilość takich dyskontów można by było bowiem ograniczyć choćby zatwierdzając plany zagospodarowania przestrzennego tam, gdzie nasycenie tego rodzaju obiektami handlowymi jest duże lub nawet bardzo duże. Wygląda to dziś tak, jakby nikomu nie zależało na kontroli tego zjawiska.

Dodatkowo można by było przecież przeprowadzić monitoring oddziaływania dyskontów na lokalny rynek. Urzędników raczej powinno wystarczyć do takiego badania. Gdyby tylko ktoś pomyślał, albo doradcy prezydenta zabrali się za faktyczne doradzanie tego, co leży w gestii potrzeb Białegostoku, już dawno zostałby zlecony taki monitoring. Wówczas byłoby wiadomo w jaki sposób ogromna sieć wpływa na całość gospodarki miasta w dziedzinie handlu. Zresztą nie tylko ta jedna. Mamy kilka galerii handlowych, a ciągle powstają nowe. Proces wydaje się nie mieć końca.

Trzeba w końcu brać pod uwagę fakt, że kiedyś przyjezdni klienci zza wschodniej granicy mogą przestać przyjeżdżać do nas na zakupy. Tak już stało się pod koniec lat 90 – tych ubiegłego wieku. Wówczas Białystok borykał się z ogromnym bezrobociem. Dziś i bez tego problemy są, ale nie widać żadnej reakcji na zjawisko, które w każdej może odbić się bardzo niekorzystnie na gospodarce całego miasta.

Prowadziłam swój interes na rynku na Bema, potem na Kawaleryjskiej. Przez jakiś czas było w porządku. Ale potem nagle klienci przestali przyjeżdżać i musiałam wyjechać do pracy za granicę, żeby jakoś przeżyć. Wtedy były trochę inne czasy, ale dziś myślę można działać z jakąś wizją do przodu – podzieliła się z nami Katarzyna Wasilewska, dziś osoba dorabiająca do skromnej emerytury.

Jeśli szybko nie zostanie uruchomione jakieś działanie – w jaki sposób ochronić mieszkańców, zwłaszcza tych, którzy prowadzą działalność gospodarczą – punktów z zaznaczonymi Biedronkami będzie można zobaczyć na mapie jeszcze więcej. Albo, tak jak sugerowaliśmy na początku – zmienić logo i wystąpić do Biedronki z wnioskiem o wyłożenie adekwatnych środków na jego promocję. Z dwojga złego byłaby to w końcu promocja miasta, o której wiedziałaby cała Polska.

(Agnieszka Siewiereniuk – Macorowska/ Foto: KZ)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do