Reklama

Muzyka, wolność i Białoruskie majtki

15/08/2012 20:25
[caption id="attachment_355" align="alignleft" width="300"] Basowiszcza są esencją wielokulturowości pogranicza[/caption]

Historia i losy Białorusi nie są obojętne Polsce, a już szczególnie mieszkańcom jej wschodnich regionów. Dowodem na to jest organizowany rokrocznie od 23 lat Festiwal Muzyki Młodej Białorusi – „Basowiszcza”.



Idea walki o wolność poprzez muzykę – moc koncertów przede wszystkim rockowych, urzeczywistnia się na polanie w lesie Boryk w Gródku. Polskie i białoruskie zespoły stwarzają klimat braterstwa, przyjaźni, wsparcia w słusznej sprawie. Wiele zespołów zza wschodniej granicy w tym miejscu ma szansę przedstawić swoją twórczość, która w ich kraju została objęta bądź to cenzurą bądź całkowitym zakazem. Dla niektórych kapel „Basowiszcza” były i są jedyną możliwością wypowiedzenia sprzeciwu wobec sytuacji w kraju, można by porównać je do Jarocina w czasach PRL-u.
Apetyt na festiwal zaostrzyły dwa wydarzenia. Pierwszym była impreza zorganizowana na tydzień przed festiwalem w Boryku – „Before Basowiszcza”. Odbyła się ona na Węglowej. W jej trakcie zaprezentowały się młode kapele lokalne, z których najlepsza (Dead Courier) otrzymała możliwość występu na scenie w Gródku. Gwiazdą eventu, przygotowującą ucho odbiorcy na zalew dobrych, białoruskich brzmień był kwartet perkusyjny Drum Ecstasy.

 

[gallery link="file" columns="2" orderby="rand"]

Drugie wydarzenie to wciąż czynna (od 6 lipca do 26 sierpnia) wystawa, znajdująca się w Centrum im. Ludwika Zamenhofa pod tytułem „Basowiszcza – miłość, tożsamość, fascynacja”, która pokazuje historię tak samego festiwalu, jak i ludzi z nim związanych – nie tylko artystów czy organizatorów, ale też wszystkich uczestniczących w tym stężeniu muzyki, zabawy, wolności i poznania.


Ekspozycja jest ciekawa nie tylko ze względu na interesujące fotografie, czy archiwalne filmy, ale również dzięki innym przedmiotom – nośnikom wspomnień: w oczy rzucają się np. damskie majtki z metką „Basowiszcza”. Wystawa to swoista lekcja historii, jej materialny zapis. W multimedialnej formie została wyświetlona podczas tegorocznego festiwalu.


 A co na samych „Basach”? Godzina jazdy z Białegostoku i już można szukać miejsca na rozbicie się – czy to u miejscowych, czy za 20 zł na strzeżonym polu namiotowym. Mieszkaący w namiotach rozbitych na dziko niewątpliwie zostali mile zaskoczeni plastikowymi umywalkami z serii przenośnych sanitariatów.


W oczekiwaniu na pierwsze koncerty można się było posilić – np. bigosem czy karkówką, wziąć udział w warsztatach Dj’skich, obejrzeć wystawę fotografii lub filmy związane z Podlasiem (np. „Tandemem Przez Pogranicze” Kolektywu Podlasie Makes Me Happy). Miejscem tych dodatkowych atrakcji była tzw. „Wiata”, która dodatkowo w nocy, dzięki wyczynom Dj"ów zamieniała się w domenę muzyki elektronicznej, a uwspółcześnione hołubce nieznużeni mogli wybijać tutaj do białego rana.Basy to przede wszystkim koncerty.


Miejscowi, a także ci, którzy już kiedyś byli na festiwalu, zauważają, że wśród zespołów muzycznych coraz więcej jest kapel polskich – a przecież powinna dominować muzyka białoruska. W tym roku wyczekiwane były zespoły takie jak Farben Lehre i Raggafaya – z polskich grup, a z białoruskich – :B:N:, Znicz, Ściana czy IQ48. Występowali również: ILO&friends oraz Rima, czyli artyści polscy, tworzący w języku białoruskim.


„Basowiszcza” wiążą się z niepowtarzalną atmosferą. Koncerty, muzyka, sympatyczni, ludzie, ładnie położone miejsce w lasku, zalew w pobliskiej okolicy, nawet nazwy: Gródek, Uroczysko Boryk – są wdzięczne, przyciągają – ale to wszystko znalazłoby się i podczas innych wydarzeń muzycznych. Tu jest coś jeszcze.


Po pierwsze język białoruski, który – zagrożony wymarciem, dzięki „Basowiszczom” ulega konserwacji. Po drugie: cel festiwalu – nie tylko picie piwa i pogowanie, ale także refleksja nad tożsamością i sytuacją wschodnich sąsiadów. Dziś oblicze festiwalu bardzo się zmieniło, co poświadczają mieszkańcy Gródka – „Basy” nie mają takiej siły ideowej, jak w przeszłości, powiewa mniej białoruskich flag na plecach widzów, zgłasza się coraz mniej zespołów z Białorusi. Ponadto mniej jest przyjeżdżających – kiedyś nie było podwórka, na którym nie stałby przynajmniej jeden namiot, dziś wiele osób przybywa samochodami tylko na konkretne, wybrane koncerty.


(Małgorzata Walczak)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do