
Mrozy nas opuściły już dobrych kilkanaście dni temu. A po zimie, jak zwykle, pojawiają się ubytki w jezdni. W niektórych miejscach dziur i dziureczek jest tak dużo, że ser szwajcarski okryłby się rumieńcem ze wstydu. Z tym, że kierowcom nie jest raczej do śmiechu, bo dziury w jezdni to zagrożenie bezpieczeństwa.
Na razie przez kilka dni będzie jeszcze na tyle ciepło, że drogowcy mogą spokojnie połatać przynajmniej część dziur na białostockich ulicach. Tych pojawiło się bardzo dużo. Kierowcy zwracają uwagę, że od dawna nie widzieli tak podziurawionych jezdni, jak ma to miejsce w tym roku. Oczywiście ma to związek z tym, że niedawno wybudowane lub przebudowane drogi już się zestarzały, dlatego trzeba uważać między innymi na Hetmańskiej, Towarowej czy Podleśnej.
Ale to nie jedyne ulice w Białymstoku, gdzie cały czas pojawiają się nowe ubytki. Bo z każdym dniem tych dziur jeszcze przybywa. Głównie tam, gdzie jest popękany asfalt, który pod ciężarem samochodów pęka jeszcze bardziej, tworząc po pewnym czasie już pokaźną dziurę. A taka dziura to już bezpośrednie zagrożenie dla kierowców. Szczególnie ma mokrej nawierzchni, gdy przykryje ją deszcz. Internauci w sieci robią sobie tradycyjnie żarty, bo problem dziur w jezdniach nie dotyczy tylko Białegostoku.
Tymczasem sprawa jest poważna, bo dziury zakrytej wodą czasami po prostu nie widać i wpadnięcie w nią może skończyć się uszkodzeniem pojazdu. Jeśli kierowca uszkodzi zawieszenie lub w inny sposób uszkodzi samochód w wyniku złego stanu drogi, może ubiegać się o odszkodowanie. Musi jednak od razu zebrać sam dowody, które będą pomocne w uzyskaniu odszkodowania. Żadną tajemnicą nie jest, że urzędnicy niechętnie wypłacają takie odszkodowania i zazwyczaj sprawy tego rodzaju kończą się w sądach.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie