Reklama

Na razie mamy bardziej widowisko niż halę widowiskową

28/09/2014 08:13


Prędzej diabła ze święconą wodą można się doczekać niż obiecanej hali widowiskowo – sportowej. Radni na wczorajszym posiedzeniu dwie godziny ustalali porządek obrad, po czym część na swoich nośnikach społecznościowych mogła się pochwalić, jak wywalczyła nazwę ronda. A realne potrzeby?

Teraźniejsze sprawy białostoczan widocznie są mniej interesujące. Na pewno mniej niż problemy sprzed 68 lat. Nie negujemy historii i doświadczeń Polaków, ale zwyczajnie, naszym zdaniem, dziś do załatwienia są poważniejsze sprawy w Białymstoku, niż spędzanie dwóch godzin nad dyskusją, która nie ma żadnego znaczenia wobec bieżących potrzeb miasta i jego mieszkańców. Można by było zrozumieć walkę radnych o nazwę ulicy, gdyby jeszcze mieli mieszkać przy niej potomkowie lub ofiary żołnierzy lub pseudożołnierzy, którzy mogą sobie życzyć lub nie życzyć mieszkania przy tej ulicy. Ale póki co jeszcze żaden deweloper nie wpadł na pomysł budowania apartamentów na środku ronda. Nie zmienia to faktu, że kwestia nazwania ronda zdominowała niemal całe posiedzenie Rady Miasta.

Dopiero pod koniec obrad padło kilka słów odnośnie hali widowiskowo – sportowej. Proszą o nią od lat sportowcy, działacze kulturalni, stowarzyszenia i kluby sportowe. Nie licząc już wystawców oraz organizatorów różnego rodzaju przedsięwzięć, których dziś w Białymstoku nie ma gdzie zrobić, bo nie ma hali. Do niedawna mieliśmy halę Włókniarza. Ale odkąd została wyburzona, ślad zaginął i po pieniądzach za tereny, gdzie stała, i za nieruchomość jako taką. Jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, by sprawdzić, co się stało, jak wygląda finansowanie i działalność Włókniarza, bo wszyscy są tak zajęci, że nie zauważyli, że kilkanaście milionów rozpłynęło się w powietrzu.

Pisaliśmy już o tym, że w Białymstoku padały po kolei wszystkie możliwe kluby sportowe. Jest tylko Jagiellonia, potem długo, długo nic i gdzieś daleko jest jeszcze dotowany tenis stołowy oraz Lowlanders, którzy tylko własnym uporem i widowiskową grą oraz strojami w końcu dochrapali się ochłapów na swoje potrzeby. O tym, że panowie w czarno – żółtych strojach robią świetną robotę jako sportowcy i żywa wizytówka miasta, pisać w tym miejscu nie będziemy. Kolejny raz wyłazi niechlujstwo i zwyczajna niedbałość władz miasta o sport w Białymstoku w ogóle.

I ja i inni radni od lat atakujemy prezydenta, żeby hala widowiskowo – sportowa w końcu była. Jest gotowa koncepcja hali, jest miejsce niedaleko stadionu i kampusu. Teraz chyba można przeznaczyć chociaż część pieniędzy ze sprzedaży MPEC, żeby hala w końcu jednak stanęła. Z całym zapleczem i strefą rekreacyjną inwestycja powinna zamknąć się w przedziale od 75 do 100 mln złotych – mówi nam Janusz Kochan, radny SLD.

Jeśli komuś się wydaje, że to kolejny zbytek i kolos do utrzymywania za duże pieniądze, jest raczej w błędzie. Przy odpowiednim zarządzaniu obiekt może nawet generować zyski. Wystarczy sprawny manager, który będzie zarządzał taką halą na wzór i podobieństwo stadionu narodowego w Warszawie. Tak przynajmniej uważa inny radny i były sportowiec Jacek Chańko.

Nasz stadion też nie musi generować kosztów. Wystarczy albo dobrze tym zarządzać, otworzyć go dla ludzi, albo przekazać w zarząd operatorowi. Jeśli chodzi o halę widowiskowo – sportową na początek wystarczyłoby ją dobrze zagospodarować. Zaprosić tam stowarzyszenia i kluby sportowe, niech mają tam swoje siedziby, dać tym ludziom działać. A nie trzeba będzie do tego dokładać – mówi nam Jacek Chańko.

W bardzo podobnym tonie wypowiada się Janusz Kochan. Powiedział nam, że jest mu wstyd, że Białystok jako jedyne miasto wojewódzkie w Polsce nie posiada takiego obiektu. W nowej perspektywie budżetowej jest szansa, że w końcu hala z planów przeniosłaby się w przestrzeń miejską.

Będziemy przyglądać się co się dzieje z pieniędzmi z MPEC – u. Mówiłem wiele razy prezydentowi, że pomogę. Między innymi mogę rozmawiać z ministerstwem sportu i z zarządem Polskiego Związku Olimpijskiego. Na pewno jakieś jeszcze środki by się znalazły. Ale jak widać są ważniejsze sprawy – powiedział radny Janusz Kochan.

Z halą widowiskowo – sportową rzecz ma się niemal identycznie jak z regionalnym lotniskiem. Jest masa zwolenników i przeciwników. Powstały plany i kolejne lokalizacje. Ostatecznie została jedna – przy Ciołkowskiego. Oby tylko nie skończyło się tak samo jak z lotniskiem, po którym została tylko masa dokumentów i ekspertyz, po tym, jak wybrano w końcu lokalizację.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: AM.)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do