Według brytyjskich naukowców, nie ma żadnego dowodu potwierdzającego, że woda w butelkach jest zdrowsza niż ta z kranu.
Ponadto, mniej więcej 40 procent wody butelkowanej wywodzi się z wody kranowej. Często różnica pomiędzy nimi polega jedynie na uzupełnieniu składników mineralnych.
Pracownicy Uniwersytetu Glasgow wyliczają atuty wody płynącej w rurach, począwszy od walorów wpływających na zdrowie, a na kosztach produkcji kończąc.
Każdą wodę butelkowaną określa się mianem „mineralnej”, tymczasem istnieje ważny podział na: wody naturalne mineralne, wody naturalne źródlane oraz wody mineralizowane (zwane również stołowymi).
Jest również spora różnica między wodą mineralną a źródlaną. Ta pierwsza jest wzbogacana o dodatkowe pierwiastki, podczas gdy źródlana, podobnie jak „kranówka”, pobierana jest ze studni głębinowych. Głównym hasłem marketingowym stosowanym w reklamach jest zapewnienie, że ta konkretna woda jest lepsza, ponieważ pochodzi z górskich źródeł. W rzeczywistości jednak nie różni się praktycznie składem od „kranówki”, za to ma o wiele wyższą cenę.
Produkcja butelkowanej wody jest 10 tysięcy razy droższa niż wody z kranu. Wydobycie jej z ziemi, dodanie minerałów, w większości niepotrzebnych, zapakowanie i dystrybucja – czasem na drugiej półkuli – wymaga ogromnych nakładów.
Woda płynąca z kranów w większości polskich miast spełnia wszystkie normy europejskie, ale w naszym kraju ciągle panuje przekonanie, że przed wypiciem „kranówki” należy ją zagotować. Jest to mit, który wymyślili ludzie uważający, że ogrzanie wody do temperatury około 100 st. Celsjusza pomoże wyeliminować z niej m.in. metale ciężkie, pestycydy czy bakterie. Niestety metoda ta nie usunie dwóch pierwszych wymienionych substancji, natomiast jeśli chodzi o drobnoustroje to badania wykazały, że żadne niebezpieczne bakterie nie znajdują się w „kranówce”, więc nie ma się czego pozbywać.
Białostocka woda niekoniecznie nadaje się do picia prosto z kranu. Powód jest prozaiczny - woda jest niesmaczna. Dodany do niej chlor i ozon sprawiają, że woda jest czysta i bezpieczna, ale jej smak i zapach zostawiają wiele do życzenia. Rozwiązaniem dla nas mogą być przepływowe filtry w dzbankach. Najtańsze filtry węglowe można kupić już za 8 zł, a wystarcza na cały miesiąc.
Atutem butelkowanej wody wobec kranówki, akurat w samym Białymstoku, jest właśnie smak. Rozwiązanie jest proste - zamieszkać na przedmieściach :D
odpowiedz
Zgłoś wpis
Nikita - niezalogowany
2013-01-03 14:42:43
No nareszcie! Ludzie tak zgłupeli od natrętnych reklam, że zapomnieli o zwykłym zdrowym rozsądku. W ślad za autorem artykułu potwierdzam, że dzbanek z filtrem załatwia raz na zawsze problem targania zgrzewek z wodą wątpliwej jakości
odpowiedz
Zgłoś wpis
Michał - niezalogowany
2021-10-08 07:48:05
Moim zdaniem woda w Białymstoku ledwo nadaje się do mycia. Wysusza skórę i ma okropny, chloro-plastikowy posmak.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Atutem butelkowanej wody wobec kranówki, akurat w samym Białymstoku, jest właśnie smak. Rozwiązanie jest proste - zamieszkać na przedmieściach :D
No nareszcie! Ludzie tak zgłupeli od natrętnych reklam, że zapomnieli o zwykłym zdrowym rozsądku. W ślad za autorem artykułu potwierdzam, że dzbanek z filtrem załatwia raz na zawsze problem targania zgrzewek z wodą wątpliwej jakości
Moim zdaniem woda w Białymstoku ledwo nadaje się do mycia. Wysusza skórę i ma okropny, chloro-plastikowy posmak.