
Niespełna dwa tygodnie temu rozstrzygnięty został przetarg na wykonanie usługi pod niewiele mówiącym tytułem: „Określenie wartości trzech wskaźników rezultatu”. Sprawdziliśmy co to znaczy. Chodzi o wykonanie pomiarów poruszania się autobusów miejskich. Kwota za te pomiary nie jest jakaś szczególnie przesadna, bo Miasto Białystok wyda na ten cel niespełna 11,5 tysiąca złotych. Jednak zastanawia nas do czego służy system zarządzania ruchem kupiony za ciężkie miliony oraz urządzenia monitorujące czas przejazdu autobusów miejskich.
Od początku zwracamy uwagę na sytuacje, w których wydawane są publiczne pieniądze na to, na co wydawane być raczej nie powinny. Przynajmniej na logikę, wielu by powiedziało, że – wydawane być nie powinny. Dlatego też i tym razem naszą uwagę przykuł przetarg, który Miasto Białystok ogłosiło i rozstrzygnęło jeszcze pod koniec maja tego roku. Chodzi o dokonanie pomiarów poruszania się autobusów komunikacji miejskiej. Na podstawie wyników z tych pomiarów urzędnicy będą wiedzieli jak spowodować oszczędności czasowe w przewozach pasażerskich.
Na logikę wystarczyłoby wyłączyć system zarządzania ruchem, który akurat powoduje – zdaniem kierowców – największe straty czasowe w poruszaniu się po ulicach Białegostoku. Ale skoro trzeba dokonywać pomiarów, to trudno. Tym bardziej trudno, że wspomniany system zarządzania ruchem właśnie sam to miał robić, czyli mierzyć natężenie ruchu i czas przejazdów. Przede wszystkim został kupiony po to, aby autobusy komunikacji miejskiej miały pierwszeństwo przed wszystkimi innymi uczestnikami ruchu. I miał także badać natężenie ruchu. System jest w końcu wyposażony w zestaw kamer i czujników, dlatego tym bardziej zdumiewa konieczność przeprowadzania odrębnych badań w tej materii.
„Określenie wartości wskaźnika rezultatu należy wykonać: a) na podstawie aktualnych pomiarów własnych Wykonawcy w zakresie SDR przeprowadzonych przez dwa dni po 16 godzin (6.00-22.00) na wszystkich odcinkach ulic wchodzących w zakres rzeczowy projektu – łącznie 4 punkty pomiarowe wskazane przez Zamawiającego; pomiary muszą być wykonane w miesiącu maju, b) zgodnie z metodologią określoną w studium wykonalności projektu, c) zgodnie z Instrukcją oceny efektywności ekonomicznej przedsięwzięć drogowych i mostowych dla dróg powiatowych (IBDiM)” – czytamy w Biuletynie Informacji Publicznej.
Badania i pomiary być może posłużą kolejnym inwestycjom w nasz tabor oraz poprawę jakości transportu publicznego. Ale w tym momencie, posłużą przede wszystkim ocenie systemu zarządzania ruchem, który najwyraźniej nie nadaje się do takich badań. Tak samo jak nie nadaje się system Białostockiej Komunikacji Miejskiej, która ma rozmieszczone w różnych częściach miasta czujniki, a te z kolei monitorują punktualność przejazdów autobusów.
Zastanawia nas jeszcze kolejna sprawa przy tym przetargu. Mianowicie rozkład jazdy, zgodnie z którym kierowcy muszą się przecież poruszać. Trudno w tym przypadku zrozumieć, w oparciu o jakie dane tworzone są rozkłady jazdy, skoro nie są znane czasy przejazdów autobusów. Albo po co je przyspieszać, żeby jeździły szybciej, czyli logicznie rzecz ujmując – niezgodnie z rozkładem jazdy. Tłumaczeniem byłby tu wyłącznie fakt, że Miasto Białystok chce wiedzieć, czy da się szybciej przejechać po białostockich ulicach i na tej podstawie zmienić obowiązujący rozkład jazdy. Z tym, że w tym przypadku również zastanawia sens kupowania i systemu zarządzania ruchem, i systemu czujników BKM zamontowanych w różnych punktach miasta.
Żeby było jeszcze ciekawiej, owo badanie nie musi być fizycznie przeprowadzane na miejscu, czyli w okolicach przystanków autobusowych. Wystarczy zebrać dane z zamontowanych w pojazdach urządzeń GPS. I można to zrobić drogą elektroniczną. Przynajmniej tak było napisane w ogłoszeniu przetargowym.
„Technika pomiarowa nie wymaga korzystania z obserwatorów w terenie. Wszystkie dane będą wprowadzone w warunkach biurowych. Umożliwia to więc korzystanie wyłącznie z elektronicznych formularzy pomiarowych. Uzyskanie tych danych jest możliwe dzięki zainstalowanym we wszystkich autobusach modułach GPS” – podaje magistrat.
Zastanawiające i wręcz niepojęte jest to, że przy trzech administracjach trzech spółek komunikacyjnych i jeszcze urzędnikach pracujących w Białostockiej Komunikacji Miejskiej, która nadzoruje wszystkie te trzy spółki, nie ma komu zebrać danych z GPS-ów w ramach obowiązków służbowych. Czy naprawdę trzeba wynajmować do takich badań firmę za ponad 11 tysięcy złotych? Oczywiście, że w skali budżetu miasta, te ponad 11 tysięcy złotych, to niewiele. Jednak chodzi przecież o pieniądze publiczne, które powinny być wydawane racjonalnie. W tym przypadku można co najmniej mieć wątpliwości do tego racjonalnego wydawania.
W tym miejscu warto jeszcze poruszyć inną kwestię. Przed kilkoma miesiącami pisaliśmy o nakładanych na kierowców karach, którzy jeżdżąc miejskimi autobusami spalają zbyt wiele paliwa. Jedna ze spółek (KPKM) zakupiła nawet specjalny system za około 400 tysięcy złotych, żeby monitować czy kierowcy jeżdżą oszczędnie. Jeśli mieliby jeździć oszczędnie, to znaczy, że musieliby jeździć wolniej. A skoro ma być wolniej, bo oszczędnie, to po co przyspieszać, skoro wyjdzie drożej? Trudno to zrozumieć. Tak samo zresztą jak podawane już około roku temu przez magistrat wskaźniki, że dzięki systemowi zarządzania ruchem, autobusy ponoć jeżdżą szybciej.
Zastanawiamy się, czy wówczas dało się zmierzyć prędkość poruszania się autobusów miejskich bez zamawiania pomiarów? Czy urząd miejski kłamał z tą szybkością, bo żadnych pomiarów nie prowadzono? A może zwyczajnie autobusy nie jeździły zgodnie z rozkładem jazdy i trzeba było coś na poczekaniu wymyślić, żeby było mniej powodów do narzekania? Niezależnie od wszystkiego, pozostaje pytanie o zasadność wydawania ponad 11 tys. złotych na pomiary, które na pewno można wykonać własnymi siłami.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie