Już niebawem klienci Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku będą musieli pofatygować się aż do rogatek miasta, przy ulicy Klepackiej. Zdaniem władz to nie problem, bo autobusy dowiozą ich nawet do 600 osób na godzinę.
Papier wszystko przyjmie, rozum już niekoniecznie – tak można podsumować stanowisko władz Białegostoku w sprawie nowej siedziby Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku. Kiedy kilkanaście dni temu podaliśmy informację, że na peryferiach powstała maszkara architektoniczna, w której pomocy mają udzielać pracownicy MOPR – u, jeden z radnych wystosował interpelację do prezydenta Białegostoku. Pytał w niej o zasadność organizowania jednostki pomocy aż na Starosielcach. Odpowiedź nas nie zawiodła, bo okazało się, że wszystko jest w porządku. Przecież autobusy dowiozą klientów w liczbie 600 osób na godzinę.
(…) „Dojazd do osiedla Starosielce z centrum Białegostoku umożliwiają linie 4 i 14, których zdolna łączność przewozowa w godzinach 8-14 wynosi średnio 600 pasażerów na godzinę, co można uznać za wystarczającą do obsługi tego regionu” – czytamy w odpowiedzi na interpelację radnego Nahajewskiego.
W międzyczasie (od momentu publikacji naszego artykułu) zniknęła linia 107, która także miała dowozić klientów do MOPR – u. A przynajmniej nikt o niej nie wspomniał w odpowiedzi dla radnego. Ani słowem nikt się nie zająknął w jaki sposób i jak długo zajmie dojazd na Klepacką. To, że trzeba będzie przesiadać się i kupować bilety, na które często nie stać osób korzystających z pomocy MOPR – u, jest sprawą nieistotną. Ważne, że 600 na godzinę dojedzie. Gdyby jeszcze urząd miejski zechciał powiedzieć jak i za co? Dziś rano sprawdziliśmy ile czasu jedzie się komunikacją miejską na Klepacką z ulicy Warszawskiej. Okazało się, że zajęło nam to dokładnie 47 minut. Druga osoba jechała z ulicy 42 pułku ułanów litewskich – czas dojazdu na Klepacką łącznie z przesiadkami 1h, 04 minuty. W końcu MOPR obsługuje w większości osoby bezrobotne, więc teoretycznie mają czas i przy okazji pozwiedzają Białystok.
Ale tak się składa, że klientami MOPR – u są również osoby pracujące, które przyjeżdżają po zasiłki rodzinne, świadczenia alimentacyjne, osoby niepełnosprawne, które muszą zorganizować sobie albo własny transport, albo dopasować połączenia autobusów dostosowanych do przewozu osób niepełnosprawnych. Ile im zabierze dotarcie na miejsce? Grunt, że 600 w ciągu godziny dojedzie.
- Mogłam z Nowego Miasta pójść sobie nawet na piechotę do swojej socjalnej. Teraz nie wiem jak to zrobić. Nie stać mnie na kupowanie biletów. Bo jak sobie policzyłam to jedna wizyta będzie kosztowała mnie ponad 12 złotych. A jeśli trzeba będzie dowieźć jakieś dokumenty? Tam cały czas to tego brakuje, to tego brakuje i człowiek lata. Teraz zwyczajnie nie będzie mnie stać. Wolę dzieciom coś kupić do jedzenia, a nie wydawać na przejażdżki po mieście – mówi nam Pani Katarzyna.
Cieszyć się mogą co najwyżej osoby mieszkające przy ulicy Barszczańskiej. One będą miały blisko. Natomiast na pewno nie są zadowoleni sami pracownicy. Oficjalnie każdy boi się mówić, co sądzi na temat przeprowadzki i dojazdów do pracy. Od lat, każdy kto otworzy usta z dowolną krytyką, ląduje poza MOPR – em, bo w szybkim terminie dostaje wypowiedzenie stosunku pracy w trybie natychmiastowym.
Z odpowiedzi na interpelację skierowanej do radnego dowiedzieliśmy się, że do 30 września budynek ma zostać oddany. Później zacznie się aranżacja wnętrz i przewożenie dokumentów oraz urządzeń i mebli biurowych. Na nasze pytanie skierowane do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w tej sprawie nikt od 12 sierpnia nie znalazł czasu na odpowiedź. Zapewne dyrekcja ma swój własny kodeks postępowania administracyjnego. Inaczej trudno tłumaczyć ignorancję wobec tysięcy rodzin korzystających z pomocy ośrodka, które za naszym pośrednictwem mogłyby dowiedzieć się wcześniej, jak mają zorganizować sobie czas na dojazdy.
Komentarze opinie