Aby nie tworzyć teorii jakich nie ma, sięgnęliśmy do Słownika Języka Polskiego, który podaje, że nepotyzm to „faworyzowanie krewnych i przyjaciół przy obsadzaniu wysokich stanowisk i rozdawaniu godności przez osoby wpływowe”. Ale w Białymstoku to się nazywa „rodzinna atmosfera”. I teraz osoba o poglądach ”rodzinnych” będzie nadzorowała instytucje publiczne.
Na takiej właśnie zasadzie zatrudniała w Policealnej Szkole Nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych oskarżona o łapówki dyrektorka Barbara R. Marszałek Województwa podjął już kroki w celu odwołania jej ze stanowiska, ale to nie wszystko. Zatrudnieni przez nią członkowie rodziny pozostali. Niektórzy nie mieli uprawnień do wykonywania obowiązków, jakie były im powierzone. Na dodatek jedna z osób pracujących w administracji, której dyrektorka poleciła i nakazała przygotowanie angażu, już tam nie pracuje. Powodem zwolnienia okazało się przygotowanie angażu, który spowodował zatrudnienie członka rodziny tejże dyrektorki, nieposiadającego stosownych uprawnień. Także klasyczna kwadratura koła.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, a dyrektorka na oczach swoich uczniów opuszczała w kajdankach placówkę, obowiązki kierowania szkołą przejął Krzysztof Domas. To on publicznie na oczach tysięcy widzów programu „Uwaga!” sugerował, że w szkole panowała tylko „rodzinna atmosfera”. W sumie inna być nie mogła, skoro tylu członków rodziny oskarżonej dyrektorki znalazło tam pracę. Dodawał, że w placówce panują dobre warunki do pracy i wszystko ogólnie jest w porządku. A to, że kilku pracowników zostało zwolnionych, bo złożyli zawiadomienie do organów ścigania na dyrektorkę, która miała przyjmować łapówki, to trudno. On nie widział potrzeby współpracy z takimi osobami. Zresztą nie widzi ich nadal. Bo w sądzie pracy nie wyraża zgody na przywrócenie tych osób, które zostały zwolnione, bo ujawniły przestępczy proceder.
- Wszystko pozostawiam w gestii sądu. Sąd się wypowie, a ja zaakceptuję decyzję sądu. Jestem zadowolony z obecnej kadry. Gdybym nie był zadowolony to miałbym inne zdanie na ten temat – powiedział nam Krzysztof Domas, zastępujący oskarżoną dyrektorkę szkoły.
- W ogóle tego nie rozumiem. Pan Domas nawet mnie nie zna. Przyszedł do szkoły, kiedy ja musiałam ją opuścić. Ani razu ze mną nie rozmawiał. Jak taka osoba może się wypowiadać czy chce mnie w pracy czy nie, skoro mnie nie zna i ani razu ze mną nie rozmawiała? Na dodatek ja też tego pana nie znam. W takiej samej sytuacji, jest jeszcze zwolniona kadrowa, księgowa i kierownik gospodarczy. Tych ludzi pan Domas też nie zna, a się wypowiada, że nie chce z nimi, a właściwie z nami pracować – mówi nam Małgorzata Jarczewska, jedna ze zwolnionych pracownik Policealnej Szkoły nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych.
Taki upór obecnego szefa szkoły długo nie potrwa, bo właśnie za chwilę zmieni pracę. Dołączy do pracowników… nadzorujących szkoły. Obecna sytuacja nie przeszkadza najwyraźniej Podlaskiemu Kuratorowi Oświaty. Tak się składa, że właśnie Pan Krzysztof Domas wygrał konkurs i od połowy lutego będzie wizytatorem Kuratorium Oświaty w Białymstoku. To oznacza, że będzie nadzorował pracę lokalnych szkół. Tymczasem z naszych informacji wynika, że przede wszystkim nie panuje nad tym, co się dzieje w tej szkole, którą właśnie kieruje. Na dodatek nie przeszkadza mu „rodzinna atmosfera”, która w języku polskim określana jest słowem „nepotyzm”.
- Nepotyzm jako zjawisko należy oceniać negatywnie. Jest to jedna z najpowszechniejszych patologii w życiu społecznym. Jakiekolwiek faworyzowanie członków rodziny czy innych osób bliskich w instytucjach, nie wpływa dobrze na jakość pracy tychże instytucji. W demokratycznym państwie prawa na czele powinny stać takie wartości jak kompetencje, przygotowanie merytoryczne do pełnienia określonych zadań, a nie to kto jest czyją rodziną. Są na świecie państwa gdzie dobrym obyczajem, a bywa że i obowiązującym prawem, jest coroczne podawanie do publicznej wiadomości jakie zależności rodzinno-towarzyskie występują między osobami zatrudnionymi w instytucjach publicznych – tłumaczy nam Radosław Puśko, socjolog społecznik, współpracownik Fundacji SocLab.
Tymczasem zdaniem kuratorium obecnie pełniący obowiązki dyrektora szkoły, w której panuje co najmniej sytuacja patologiczna, wygrał konkurs i nie ma powodu, by nie uznawać wyników, które w nim osiągnął ubiegając się o stanowisko wizytatora. Nepotyzm lub zwana inaczej – rodzinna atmosfera, o której słyszeli widzowie w całym kraju, nie ma żadnego znaczenia w ocenie kompetencji Pana Domasa.
- Pan Krzysztof Domas wygrał konkurs na stanowisko wizytatora Kuratorium Oświaty w Białymstoku, przeprowadzony zgodnie z obowiązującymi kryteriami. Uzyskał najlepszy wynik punktowy wśród kandydatów ubiegających się o to stanowisko. Od dnia zatrudnienia w Kuratorium będzie odpowiadał za wykonywanie powierzonych zadań przed przełożonymi. Wtedy możliwa będzie obiektywna ocena jego kompetencji i działań, uwzględniająca również przestrzeganie zasad obowiązujących wszystkich pracowników służby cywilnej. Sytuacja nie przedstawia pełnego kontekstu wypowiedzi Pana Domasa. Jedna medialna wypowiedź, nawet jeżeli budzi wątpliwości, nie może być podstawą rozstrzygania, czy Pan Krzysztof Domas może być zatrudniony na stanowisku wizytatora – wyjaśnia nam Hanna Marek, rzecznik prasowa Kuratorium Oświaty w Białymstoku.
My zachodzimy w głowę, jak to jest możliwe, że sprawa, o której wie już dziś nie tylko Białystok, ale znaczna część Polski, nie może mieć wpływu na ocenę całości kompetencji kandydata? Czy naprawdę żyjemy w czasach, gdzie liczą się punkty, a nie zdrowy rozsądek i zdolność oceny faktów? Jak Pan Domas będzie wizytował szkoły, w których być może też będzie panowała „rodzinna atmosfera”? A póki co, w nadzorowanej przez niego obecnie placówce siedzi kontrola na kontroli, nakładane są kary, wyciągane kolejne nieprawidłowości, pracownicy nie mieli opłaconych w porę składek ZUS za grudzień ubiegłego roku, teraz nie ma kto naliczyć dodatków. A Pan Domas nie widzi potrzeby powrotu do szkoły tych pracowników, którzy do tej pory tym się zajmowali i nie zaniedbywali obowiązków. Grunt, że wie jak nadzorować szkoły, bo zdobył punkty. Wiedza praktyczna nie gra najwyraźniej żadnej roli przy ocenie kandydata do poważnego stanowiska.
Komentarze opinie