Może i inwestycja w postaci Toru Wschodzący Białystok była potrzebna, ale wykonanie i lokalizacja, nie została do końca przemyślana. Tor zbudowano, z tym że dojazd do niego jest utrudniony, nie ma parkingu, za to mieszkańcy osiedla Dojlidy co weekend zatykają uszy w domach, bo hałas jest nie do zniesienia.
W zasadzie dzień po otwarciu Toru Wschodzący Białystok do naszej redakcji spłynęły pierwsze maile i telefony. Niestety, były to przede wszystkim narzekania. Mieszkańców w sobotę i niedzielę rano budzi hałas warczących samochodów, który niesie się po osiedlu Dojlidy. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że wiosną i latem będzie jeszcze gorzej. Na razie jest chłodno i amatorów szybkiej jazdy po torze pewnie nie ma tak wielu, jak będzie można spodziewać się wiosną i latem.
„Teraz przez zamknięte okna i drzwi wszystko słychać. Warczą tymi motorami, że myśli nie można skupić. Albo niech urzędnicy wybudują tam ekrany akustyczne, albo niech zrobią cokolwiek, żeby się tak nie niosło. Przeraża mnie co będzie latem” – napisała do naszej redakcji Lucyna mieszkająca na osiedlu Dojlidy.
„To nie są żarty. 90 samochodów wyjących przez 3 godziny!!! i potem przez kolejne 3, to naprawdę jest przesada. Obniżyli stawkę bo było wycie że za drogo. Powinni badać poziom hałasu wydzielanego przez samochód przed wjazdem na tor i przede wszystkim czymś go ogrodzić!!! najlepiej 50 metrowym murem, niech się duszą we własnym smrodzie” – to już kolejny mail, jaki dotarł do naszej redakcji, tym razem od pani Joanny.
Sprawdziliśmy czy faktycznie hałas jest tak duży, jak opisywali nam mieszkańcy. I faktycznie, kiedy dojechaliśmy do ulicy Żurawiej, słychać było warkot silników. Jeszcze grzej, a raczej głośniej, było na Sarniej. I im bliżej Krywlan, tym głośniej. Hałas jest odczuwalny dość mocno. Trudno się dziwić mieszkańcom, że zaczęli pisać maile. Z tego, co nam wiadomo, wkrótce urzędnicy mogą zacząć otrzymywać pisma o ogrodzenie Toru Wschodzący Białystok jakąkolwiek barierą pochłaniającą hałas.
Jedna z kobiet, którą spotkaliśmy na posesji pomiędzy ulicami Sokolą i Żółwia powiedziała, że jeśli ten hałas będzie trwał przez kolejne miesiące, rozważa wniosek o odszkodowanie z tytułu utraty wartości jej nieruchomości.
- Mój dom jest starszy, ale to nie znaczy, że mam znosić czyjeś fanaberie. Takie miejsca powinno się osłaniać ekranami, albo czymkolwiek, żeby tak nie było mocno słychać. Tu niektórzy ludzie kupili domy kilka lat temu i wcześniej nie było mowy o żadnym torze. Bo nikt tego nie planował jeszcze 5-10 lat temu. Chyba logiczne, że jak ktoś się budował tak daleko od centrum, to właśnie po to, żeby mieć spokój – powiedziała naszej redakcji.
W innych miastach w Polsce, jak sprawdziliśmy, sytuacja z takimi obiektami jest podobna. Mieszkańcy, którzy mają swoje domy niedaleko torów wyścigowych, protestowali jeszcze w trakcie ich budowy. Inni robili to samo, bardzo szybko po oddaniu toru do użytku. Przykładem niech będzie dość niedawno oddany tor w Krakowie, w dzielnicy Nowa Huta. Tam również panuje hałas nie do wytrzymania, a mieszkańcy żądają nawet, żeby na torze przestały się odbywać wyścigi, tylko kursy nauki jazdy. Również grozili pozwami o odszkodowania.
W Białymstoku miłośników jazdy wyścigowej nie brakuje. Dlatego też inwestycja jest potrzebna, ale zawiera masę niedoróbek. Oprócz braku barier dźwiękochłonnych, nie ma żadnego parkingu, na którym można zostawić auto, jeśli ktoś chce uczestniczyć w wyścigach wyłącznie jako widz. O tej sprawie wspominała niedawno radna Katarzyna Todorczuk, która była jedną z inicjatorek budowy Toru Wschodzący Białystok. Pod koniec listopada złożyła interpelację do prezydenta Białegostoku w sprawie parkingu, którego nie ma. Choć urzędnicy sami powinni byli przewidzieć takie potrzeby.
„Pojazdy niedopuszczone do ruchu drogowego przywożone są na lawetach lub samochodach do obsługi technicznej, które nie mają gdzie zaparkować. Na potrzeby otwarcia toru została skoszona trawa na podmokłej łące przylegającej do drogi, natomiast na placu gdzie docelowo ma powstać parking ze względu na trudne warunki gruntowe nie ma nawet możliwości tymczasowego utwardzenia destruktem” – napisała w interpelacji radna Todorczuk z Komitetu Truskolaskiego.
Inna sprawa, że pomysłodawcy tej inwestycji sami też powinni wiedzieć, że parking do toru jest potrzebny. Być może, gdyby urzędnicy odpowiednio zweryfikowali projekt budowy Toru Wschodzący Białystok przed głosowaniem, to w ogóle nie zostałby dopuszczony do głosowania z uwagi na przekroczenie górnej granicy kosztów. Jak wiadomo, inwestycja kosztowała o wiele drożej, niż zakładał projekt i oprócz parkingu, nie ma też trybun, ani odpowiednio szerokiej drogi dojazdowej. Na dodatek w projekcie nie były ujęte żadne bariery dźwiękoszczelne, które są standardem przy tego rodzaju inwestycjach.
„Proszę was, miejcie oko na tą sprawę, bo to zatruwa nie tylko powietrze, ale i moje życie i spokojne funkcjonowanie w weekend” – dodaje w liście do naszej redakcji pani Joanna z osiedla Dojlidy.
Mieszkańcy Dojlid niestety na razie nie mogą liczyć na spokój. W weekendy, jak zauważyła nasza czytelniczka, większość ludzi chce zwyczajnie odpocząć. W hałasie i przy wyciu silników trudno o spokój, a na pewno nie ma mowy o ciszy. Będziemy pytać urząd miejski w Białymstoku, kiedy, albo czy w ogóle, zamierza wybudować jakiekolwiek bariery dźwiękoszczelne, żeby na Dojlidach dało się żyć.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie