Reklama

Nie mogę spać, bo sąsiad trzyma kredens

15/02/2014 16:31


Śnieg jest czy go nie ma, styczniowa temperatura niekoniecznie zachęca do opuszczania domowych pieleszy. A kiedy więcej czasu spędzamy w czterech ścianach, częściej mamy do czynienia z nimi – sąsiadami. I wszystkim, co się z tym wiąże. A sąsiedzi z różnych miejsc się biorą. Niektórzy rodem bywają nawet z piekła.

Bloki to rozsądne ekonomicznie rozwiązanie. Kiedy mieszkania są w kupie, łatwiej je ogrzewać. Rozbudowa wzwyż kosztuje mniej niż wszerz. A możliwość poproszenia sąsiada o pożyczkę soli czy mąki wiele ułatwia. Sęk w tym, że wybierając sobie lokum nigdy nie mamy pewności, na kogo trafimy. Bloki, szczególnie te z czasów gierkowszczyzny, zbudowane z tak zwanej wielkiej płyty rzadko gwarantują dźwiękową intymność.

– Co niedzielę piętro wyżej tłuką mięcho! Ile można w kółko jeść schabowe? – skarży się Adrian. – Obok jeszcze remont, więc wiercą. Nawet po godz. 22. Ale pół biedy, że wiercą. Nie wiem, z czego są ściany w łazience, ale co weekend, regularnie, słychać jak wymiotują!

Sekunduje mu Adam: – Sąsiad z góry jest miłym człowiekiem, ale ma jakieś zaburzenia gastryczne. Robi to w wannie, więc wszystko słychać, a jeden taki koncert może trwać nawet i dziesięć minut. Co ciekawe – to fakt, że zaczyna zawsze równo o 8.30. Można zegarek ustawiać.

A w wannie można wszak hałasować nie tylko gastrycznie, i nie tylko solo. – Mój sąsiad, p. Raduj, uwielbiał długie erotyczne sesje w wannie z profesjonalistkami. Jedna sesja trwała zwykle trzy-cztery godziny – relacjonuje Michalina. – I tak się w swojej namiętnej zapalczywości zapominał, że zalewał klatkę schodową. Skąd wiem, że te panie były profesjonalistkami? Bo kiedy mieliśmy remont, między naszymi łazienkami w ścianie była dziura. Co się robiąca ten remont ukraińska ekipa napatrzyła, to ich. Zresztą „jakie życie, taki zgon”, bo Raduj zmarł na zawał. W wannie. A że ciało znaleziono niemały kawałek czasu po śmierci, zdążył już nie dźwiękowo, ale zapachowo uprzykrzyć nam życie.

– Ciekawy był mój sąsiad, który – widocznie wskutek jakiejś społecznej fobii – mieszkał sam i nie lubił wychodzić z domu. Zakupy robił zawsze na zapas, nikt go nie odwiedzał, itd. – zdradza Mariusz. – Któregoś razu zalał klatkę. I to nie wodą. Okazało się, że wylał mu sedes, bo stał się niedrożny. Niedrożny stał się dlatego, że sąsiad chcąc uniknąć wychodzenia do śmietnika, wszystkie odpady ciął na małe kawałki nożyczkami i spuszczał w klozecie.

Sekcja BHP informuje, że niebezpieczna jest nie tylko łazienka

– Miałam też sąsiada, który w przypływie ojcowskich uczuć zaprosił do siebie syna. Latorośl bardzo chciała zostać piosenkarzem, więc nocami zakładała słuchawki i wyła niebotycznie, zupełnie siebie nie słysząc – opowiada Michalina. – W tym samym mieszkaniu miałam sąsiadkę z piekła rodem. Przeszkadzało jej wszystko. Spuszczana w nocy woda, suszarka do włosów w niedzielny poranek. Wszystko. Pech chciał, że złamałam nogę i musiałam poruszać się w gipsie. Więc siłą rzeczy pukałam w parkiet. Baba kilka minut po 22 wezwała policję i właściciela lokalu. Podchodząc do drzwi słyszałam jej gderanie, że złośliwie chodzę po domu w nocy na obcasach. Kiedy otworzyłam, i ona, właściciel mieszkania i policjant zobaczyli gips, miny mieli bezcenne.

– Moja sąsiadka cierpi na zespół zbieractwa. Nie wyrzuca niczego. W domu ma jakieś absurdalne labirynty ze stosów gazet. Nieraz znosi rzeczy ze śmietników. Jak się można domyślać, z jej mieszkania dobiega niezły fetorek. Ale pół biedy fetor. Kiedy otwiera latem okna, ja muszę zamykać swoje, bo już dwa razy zdarzyło mi się, że naleciało mi od niej pluskiew i karaluchów. Musiałem przeprowadzać dezynsekcję – załamuje ręce Mikołaj.

– Mój sąsiad zmarł na zawał – relacjonuje Piotr. – Sęk w tym, że jego rodzina była akurat na wakacjach w Egipcie, więc nikt nie wiedział, że nie żyje, póki nie wrócili. Był sierpień. Czyli można sobie wyobrazić, jaki smród rozszedł się po klatce. Poza tym mieli kota. A ten, biedne bydlę, był głodny, więc niestety odrobinę sąsiada napoczął...

Człowiek człowiekowi wilkiem

– Był taki sąsiad, Mietek, który bił każdą babę, z którą mieszkał. Nie pomagały interwencje policji. Nie pomogło, gdy zamieszkał u niego kolega, bo z kolegą też się bił. Ale któregoś pięknego dnia złamał swojej ówczesnej dziewczynie rękę – opowiada Katarzyna. – Następnego dnia pojawiła się w mieszkaniu niewysoka, acz pulchna mama rzeczonej białogłowy i spuściła Mietkowi taki łomot, że przez ponad tydzień chodził siny i opuchnięty. Wprowadziła się do nich. I odtąd u Mietka panował spokój.

– Sąsiad miał fioła na punkcie militariów. Naoglądał się „Rambo”, kupił jeepa i jeździł nim po mieście ubrany w mundur. Na broń ostrą pozwolenia nie miał, ale posiadał wiatrówkę. Owa wpadła w ręce jego nie do końca rozgarniętego syna. Postanowił postrzelać sobie do ludzi. Trafił jednego faceta w rękę tak niefortunnie, że uszkodził mu nerw w dłoni. Wiem, że to bardzo czarny humor, ale facet skończył ze sparaliżowanym palcem. Środkowym. Dokładnie tym, którym pokazuje się... – śmieje się Paweł. – A to wcale nie koniec opowieści, bo w tym mieszkaniu non stop były awantury. Kiedyś przez okno wyleciał nawet stół. Trafił w stojący poniżej samochód. Mojego ojca kilkakrotnie wzywano na policję albo do sądu, żeby składał w ich sprawie zeznania. Któregoś razu okazało się, że zawiadomienie traktuje o próbie zabójstwa. Niby poważna sprawa, ale... Wedle słów sąsiadki, jej mąż dosyć oryginalnie do tej próby zabójstwa podszedł. Otóż nasmarował podeszwy jej klapek olejem spożywczym w nadziei, że poślizgnie się na schodach i zabije...

Głosy głosami, zaburzenia gastryczne zaburzeniami. W bloku, kamienicy, szeregówce... Żyjemy w mieście. Skupisku ludzkim. Ludzie otaczają nas z każdej strony. W tym sezonie grzewczym, ale i w kolejnych, życzę Państwu wszystkim, żeby to otaczanie nie przerodziło się w podduszanie. Nieważne, czy fetorem, czy ręczne.

*Imiona bohaterów w tekście zostały zmienione. Więc nie ma sensu węszyć wśród swoich sąsiadów.

 (Paweł Waliński, foto: Bi-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do