Reklama

Nielegalnym migrantom pomagają aktywiści. Straż Graniczna nie jest w stanie reagować szybko na wezwania

20/06/2024 15:37

Od kilku tygodni informujemy o trudnej sytuacji na granicy polsko – białoruskiej, w szczególności w okolicy Białowieży, Dubicz Cerkiewnych i Czeremchy. I choć wiadomo, że cudzoziemcy zachowują się agresywnie, są wśród nich bojownicy i nikt po białoruskiej stronie granicy nie jest uchodźcą, ani nie oczekuje pomocy państwa polskiego, aktywiści po polskiej stronie uważają inaczej. Utrudniają oni mocno pracę polskich służb.

Do ochrony polskiej granicy wschodniej oddelegowano więcej strażników granicznych, policjantów i żołnierzy. Mimo to, wciąż brakuje żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy byliby szybko w stanie podejmować czynności. Sami mieszkańcy zatrzymują cudzoziemców, którzy nielegalnie przedostają się do Polski, ale zanim pojawi się ktoś ze służb, trzeba czekać nawet po kilka godzin.

- Zatrzymaliśmy człowieka z Erytrei, a przynajmniej nam mówił, że jest z Erytrei. Chwilę później byli już na miejscu aktywiści, którzy wciskali mu papiery do podpisania. Zanim jeszcze podjechał do nas patrol Straży Granicznej. Policja zjawiła się po ponad godzinie, a na Straż Graniczną trzeba było czekać ponad dwie godziny. Sami zwracaliśmy uwagę aktywistom, że nawet nie wiedzą kim jest ten człowiek, co chce i żeby nie wciskali mu żadnych papierów, których on zresztą sam nie chciał, bo powiedział, że chce do Niemiec. Mówiliśmy, że nie wolno tak robić zanim nie przyjedzie Straż Graniczna i nie sprawdzi kto to w ogóle jest. To jest chore co robią te młode dziewczyny i starsi od nich mężczyźni uważający się za jakieś tam pogotowie humanitarne – mówi naszej redakcji Marzena, mieszkanka Hajnówki.

Z kolei w minioną sobotę media społecznościowe obiegło zdjęcie zamieszczone przez profil Służby w akcji. Widać na nim przystanek komunikacji dalekobieżnej i siedzących na nim mężczyzn o ciemnej karnacji. Na pewno nie są to mieszkańcy Białowieży czy powiatu hajnowskiego. Jeszcze poważniej brzmi informacja, którą służby pozyskały od sołtys wsi Czerlonka i jednocześnie radnej Białowieży.

Zgłosiła się do nas radna sołecka i sołtys Czerlonki w gm. Białowieża, poprosiła nas o pomoc w nagłośnieniu tematu, bo nikt im nie chce pomóc. Praktycznie codziennie, przez większość dnia na przystanku przesiadują imigranci, którym udało się nielegalnie przedostać przez granicę. Ludzie boją się wyjść wieczorami na ulice,  a przez to że przystanek jest ciągle okupowany dzieci boją się tam stanąć, by zabrał ich autobus szkolny” – czytamy we fragmencie wpisu.

W dalszej części czytamy jeszcze, że w to miejsce sprowadzają ich aktywiści z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego. Komunikują się przez platformę WhatsApp, wskazując nielegalnym migrantom ten właśnie przystanek, jako punkt zbiórki, w którym można wypełnić dokumenty i ubiegać się pomoc międzynarodową w Polsce. Policja nie może nic zrobić, bo wszyscy są w miejscu publicznym i teoretycznie nie ma tu łamania prawa, na podstawie, którego Policja działa. Straż Graniczna z kolei z powodu braków kadrowych dociera dopiero po kilku godzinach, kiedy w zasadzie pozostaje jej już tylko zabrać nielegalnych migrantów do placówki.

Niestety, ale numer do Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego przesyłają cudzoziemcom znajdującym się na Białorusi przemytnicy ludzi wskazując właśnie jego aktywistów jako tych, którzy są w stanie pomóc w przedostaniu się z Białorusi do Polski. Będziemy badać tę sprawę.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Twitter.com/ Służby w akcji)

Aktualizacja: 24/06/2024 03:56
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do