
To chyba koniec walki o utworzenie nowej szkoły dla osób niepełnosprawnych w Białymstoku. W miniony wtorek dyrektorzy placówek przeprosili radnego Piotra Jankowskiego za gorzkie słowa, które padły pod jego adresem kilka dni temu. Ponadto zgodzili się, że nowa szkoła w Białymstoku dla dzieci niepełnosprawnych nie jest potrzebna.
Bój, który toczyli rodzice o utworzenie nowej placówki do kształcenia uczniów niepełnosprawnych w Białymstoku dotyczył zaledwie kilku dzieci. Jak ustaliliśmy, de facto miało chodzić o czwórkę uczniów. Rodzice tych dzieci, chcieli aby zamiast filii szkoły nr 16 w Specjalnym Ośrodku Szkolno – Wychowawczym powstała odrębna szkoła. Argumentowali swoje stanowisko tym, że nie mają wyboru, tak jak rodzice zdrowych dzieci, którzy mogą decydować, gdzie posłać do szkoły swoje dziecko. Podkreślali, że w Białymstoku jest tylko jedna szkoła, która zmonopolizowała rynek edukacyjny w tym zakresie. Tylko nie o monopol tu chodziło, ale o coś zupełnie innego.
- Zabrakło wcześniej dialogu, który jak się okazało, był bardzo potrzebny. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy i sprawa się rozwiązała. Myślę, że wszyscy doszliśmy do wniosku, że nowa szkoła w Białymstoku nie jest potrzebna, bo te placówki, które są, wystarczą do zaspokojenia potrzeb w zakresie edukacji dzieci niepełnosprawnych – mówi naszej redakcji radny Jacek Chańko.
W miniony wtorek odbyła się nietypowa komisja edukacji, w trakcie której radni odwiedzili wszystkie placówki kształcące dzieci niepełnosprawne. Odbyły się także spotkania z dyrektorami szkół i rodzicami. I to w Specjalnym Ośrodku Szkolno – Wychowawczym radny Piotr Jankowski, miał usłyszeć przeprosiny za gorzkie słowa, które padły z ust rodziców pod jego adresem w trakcie konferencji prasowej nieco ponad tydzień temu. Wówczas rodzice zarzucali kłamstwa i złamanie danych obietnic o możliwości powstania nowej szkoły w Białymstoku.
- W imieniu swoim i rodziców chciałam przeprosić za całe zamieszanie – powiedziała dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego w Białymstoku, Ewa Łupińska.
Obecnie w SOSW uczą się dzieci do momentu ukończenia gimnazjum. Potem trafiają do Zespołu Szkół nr 16, korzystają z dodatkowo płatnych form pomocy pozarządowych, wsparcia stowarzyszeń, często zostają w domach, ponieważ nie są w stanie odnaleźć się w nowym środowisku. Mowa tu o młodzieży najsłabszej: nie mówiącej, niepiszącej, nieczytającej, poruszającej się na wózkach inwalidzkich, często niedowidzącej, niedosłyszącej, z zaburzeniami psychicznymi, epilepsją i innymi chorobami. Z tym, że szkoła nr 16 – jak wspomnieliśmy – ma swoją filię przy SOSW i dzieci mogą nadal tam uczęszczać na zajęcia, nawet po ukończeniu gimnazjum. Rodzice skarżyli się, że muszą drożej płacić wówczas za obiady, dodawali że brakuje na miejscu właściwej opieki medycznej, dlatego chcieli odrębnej szkoły.
- Źle się dzieje, gdy ktoś miesza ludziom w głowach. Wystarczyło ze sobą porozmawiać w gronie przedstawicieli szkół, rodziców wraz z departamentem edukacji, aby takie kwestie uregulować. Nie ma tu nic trudnego. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie są te placówki, jak wygląda ich struktura, porozmawiać z ludźmi – dodaje radny Jacek Chańko.
Osoby odpowiedzialne za edukację, zwłaszcza zastępca prezydenta, nie stanęły na wysokości zadania, tylko narobiły niepotrzebnego zamieszania. Ale placówki edukacyjne kształcące dzieci niepełnosprawne, ich dyrektorzy i rodzice doszli już do porozumienia. Padły także przeprosiny. W końcu padły też słowa, że dzieciom potrzebne są zmiany, aby łatwiej im było wejść w życie dorosłe – to przynajmniej podkreślali pedagodzy.
Teraz kropkę nad „i” powinien postawić departament edukacji urzędu miejskiego wraz z zastępcą prezydenta odpowiedzialnym za edukację – Rafałem Rudnickim. To po ich stronie leży regulacja między innymi cen obiadów, rehabilitacji, czy opieki medycznej. Tylko dziś nie wiadomo, czy staną na wysokości zadania, aby sytuacja była zupełnie opanowana.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie