Reklama

Ofiary śmiertelne wśród dzieci pod granicą. Jeszcze ich nie ma, ale wszystko wskazuje na to, że będą. Na taki widok trzeba się przygotować – cz. II

06/10/2021 15:35

Słyszeliśmy już o dzieciach z Kongo, które okazały się jednak być osobami dorosłymi, słyszeliśmy o śmierci nastolatka, który jednak zmarł na Białorusi i widzieliśmy niedawno dzieci w Michałowie, które zostały wraz z rodzicami zawrócone na linię granicy państwa, w którym mogą przebywać legalnie. Wiadomo już jak powstały zdjęcia, które miały chwycić za serce. I chwyciły. Niebawem najprawdopodobniej zobaczymy dużo gorsze obrazy. Ale pytanie, które już teraz trzeba sobie postawić, czy będą prawdziwe?

Wiadomo jest od dłuższego czasu, że nielegalni imigranci, którzy szturmują polską granicę, nie uciekają przed niebezpieczeństwem jakie może im grozić we własnym kraju. Wykupują bowiem drogie wycieczki, których celem wcale nie ma być Białoruś, do której lecą, ale też nie ma być Polska. Zdecydowana większość nielegalnych imigrantów, a choć sprowadzona legalnie na Białoruś, chce dostać się do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Szwecji czy Holandii. I to dlatego nie chcą po prostu składać wniosków o status uchodźcy w Polsce. Tego po zatrzymaniu nie chce robić ponad połowa.

Widzieliśmy początkowo grupę migrantów po białoruskiej stronie granicy pod Usnarzem Górnym, do której zaczęli przychodzić politycy, a później jeszcze aktywiści. Kiedy pokazywane były obrazy stanu faktycznego, że siedzą tam praktycznie sami młodzi mężczyźni, dość szybko pojawiły się także kobiety. Nawet jedna z kotem. I choć dziś wiadomo, że nie są to żadni uchodźcy tylko obywatele Afganistanu mieszkający przez ostatnie lata na terytorium Federacji Rosyjskiej, histeria rozpętała się na dobre. Ale nie tak, jak widzieliśmy to kilka dni temu w Sejmie, gdzie politycy opozycji prezentowali zdjęcia dzieci. Zdjęcia zrobione w placówce Straży Granicznej w Michałowie, w dużej mierze wyreżyserowane. Bo kiedy posłowie biegali z tymi zdjęciami lub wystawiali je na mównicy, nie padła informacja o tym, że ich rodzice odmówili pomocy ze strony Polski.

Emocji będzie niebawem zapewne o wiele więcej. I już teraz nasza redakcja chce przygotować wszystkich na to, co z dużym prawdopodobieństwem będzie naturalną konsekwencją tego, co wydarzyło się do tej pory. Służby Aleksandra Łukaszenki, które monitorują dokładnie polskie media, ale też i wystąpienia polityczne, widzą bowiem, jak wiele emocji wzbudził temat wspomnianych tu dzieci. Jak rozgrywane emocjonalnie jest polskie społeczeństwo obrazami wyprodukowanymi tylko do tych celów. Stąd też już teraz każdy musi być przygotowany na widok znacznie gorszy – ciał martwych dzieci, jakie za niedługo mogą pojawić się pod granicą polsko – białoruską. A możliwe, że zwłoki będą znajdowane na terytorium Polski. Możliwe, że ciała dzieci będą specjalnie podrzucane. Rzecznik Praw Dziecka, który udał się pod granicę polsko – białoruską i rozmawiał z pogranicznikami ustalił to, o czym nasza redakcja już informowała kilka i kilkanaście dni temu.

Rzecznik odnotował przypadki stosowania przemocy wobec migrantów, także wobec dzieci, przez funkcjonariuszy białoruskich służb. Z informacji przekazywanych przez migrantów wynika, że zdarzają się przypadki pobicia i zmuszania do przekraczania granicy z Polską na terenach niebezpiecznych, bagiennych. Rzecznik stwierdza, że takie działania naruszają podstawowe prawa człowieka” – czytamy na stronie internetowej Rzecznika Praw Dziecka. – „Rzecznik Praw Dziecka potwierdza przypadki wykorzystywania dzieci przez służby białoruskie i migrantów w celu nakłonienia funkcjonariuszy Straży Granicznej do odstąpienia od zatrzymania. Dzieci są m.in. specjalnie rozbierane i wyziębiane” – to kolejne ustalenia Rzecznika Praw Dziecka.

W każdym razie, informujemy już teraz, że możemy w niedalekiej przyszłości zobaczyć niestety zdjęcia lub doniesienia o ofiarach śmiertelnych wśród dzieci nielegalnych imigrantów. Tu jednak powstaje zasadnicze pytanie – czy te zdjęcia będą reżyserowane na wzór i podobieństwo tego, co oglądaliśmy kilka lat temu na plaży u wybrzeża Turcji? Obraz dziecięcego ciała leżącego buzią w piasku nad brzegiem morza chwytało za serce. Ten obraz pojawił się na okładkach dzienników i tygodników na całym świecie, także w Polsce. Czytaliśmy też między innymi takie doniesienia:

Tragedia rozgrywająca się od kilku tygodni na obrzeżach Europy i w samym jej środku, dzięki zdjęciu martwego Aylana w ciągu jednej sekundy stała się namacalna dla milionów ludzi. Obraz dziecka, które wraz z rodziną szukało spokoju i bezpieczeństwa, a znalazło śmierć, przemówił jeszcze mocniej niż niedawna informacja o ciężarówce, zaparkowanej na poboczu austriackiej autostrady, w której znaleziono rozkładające się ciała 71 imigrantów” – pisano w serwisie dziennik.pl.

Podobnie zresztą pisały też inne media. Dopiero po dłuższym czasie wyszło na jaw, że zdjęcie było wyreżyserowane, że chłopiec w rzeczywistości utonął w zupełnie innym miejscu, a na plażę przyniesiono jego zwłoki, zaś ojciec chłopca z rodziną wcale nie uciekał przed śmiercią w swoim kraju, tylko zapłacił przemytnikom za podróż, bo chciał dostać się do rodziny w Kanadzie, gdzie chciał sobie wstawić nowe zęby. I po kilku latach sąd w Turcji skazał na 125 lat więzienia trzech mężczyzn, przemytników ludzi, za morderstwo, w tym właśnie na osobie małego Aylana Kurdiego.

W Polsce musimy już teraz być przygotowani na podobne obrazki, ponieważ reżim Łukaszenki nie zaprzestał ściągania do swojego kraju imigrantów z krajów muzułmańskich. Z każdym tygodniem robi się też chłodniej i o śmierć nie będzie trudno w takich warunkach. Trzeba też wiedzieć, że oprócz białoruskich mundurowych, często to sami rodzice takich dzieci narażają je na niebezpieczeństwo – o czym także informowała niedawno Straż Graniczna ustami choćby zastępcy komendanta Straży Granicznej z Michałowa mjr Piotra Dederko.

"Proszę sobie wyobrazić, że gro dzieci jest bez butów i skarpet. Wiecie dlaczego? Nie dlatego, że zgubiły, tylko ich rodzice specjalnie je zdejmują i wyrzucają, próbując w ten sposób wzbudzić litość u funkcjonariuszy. To się dzieje codzienne"

mjr Piotr Dederko, Straż Graniczna pic.twitter.com/zRerUwMPyR

— Samuel Pereira (@SamPereira_) October 1, 2021

Dzieci muszą być zawsze chronione, a nie wykorzystywane. Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak prosi wszystkie strony polskiej sceny politycznej, media i komentatorów, aby podjęli wspólne działania na rzecz wzmocnienia ochrony polskich granic, wsparcia funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji i żołnierzy Wojska Polskiego oraz zapewnienia bezpieczeństwa najsłabszym ofiarom konfliktu migracyjnego – dzieciom i rodzinom, z poszanowaniem międzynarodowego i krajowego prawa. Ale w tej sytuacji, jaką mamy od dłuższego czasu na granicy polsko – białoruskiej, dzieci są już wykorzystywane i wszystko wskazuje na to, że teraz to one będą ofiarami reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Apelujemy zatem z tego miejsca, aby w najbliższym czasie, kiedy prawdopodobnie pojawią się informacje o śmierci dzieci w terenie przygranicznym mieć na uwadze, że ich śmierć mogła nastąpić na terytorium Białorusi, a ciało podrzucone na polską stronę. Zanim padną oskarżenia w takich przypadkach, lepiej poczekać na informacje od polskich służb granicznych oraz Rzecznika Praw Dziecka. Bo pewne jest, że takimi tragicznymi obrazami może i będzie grać strona Białoruska dla pogłębiania destabilizacji w Polsce.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: SG)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do