Reklama

ONR może pomagać, ale potajemnie i nie może liczyć na podziękowania

31/12/2017 15:37

Działacze ONR-u mogą pomagać, jeśli chcą. Ale nie mogą już się tym nikomu pochwalić, a już na pewno nie powinni otrzymywać żadnych podziękowań. Tak przynajmniej uważa zastępca prezydenta Białegostoku. Tymczasem sami działacze ONR-u wystosowali apel, w którym proszą mieszkańców Białegostoku o wyciągnięcie wniosków z działania prezydenta przed kolejnymi wyborami samorządowymi.

W myśl białostockiego polityka Platformy Obywatelskiej, działa także zastępca prezydenta z ramienia tej partii. Mianowicie, demokracja nie może być rozhulana. To oznacza, że nie każdy może z tej demokracji korzystać na równi z innymi. Są ludzie lepsi i gorsi, są też i tacy, którzy za nic mają wyroki wolnych jeszcze sądów polskich, bo ich wyroki, choć nieopublikowane i nieobowiązujące, muszą działać lepiej i bardziej.

W taki sposób można zrozumieć sens wypowiedzi zastępcy prezydenta Białegostoku, który na ostatniej sesji Rady Miasta odpowiadał radnym na pytania dotyczące wydarzeń z dnia 6 grudnia. Wówczas działacze ONR-u przekazali dzieciom z domu dziecka 100 kg słodyczy, które zebrali podczas dorocznej akcji. Pomoc okazała się jednak bardzo gorzka, szczególnie dla wicedyrektor placówki, która po rozmowie z prezydentem i jego zastępcą nagle złożyła rezygnację. Poszło o to, że miała czelność wręczyć podziękowania za przekazane dary.

- Jeżeli oni chcą pomagać komuś charytatywnie, przelewać pieniądze czy wspierać materialnie, to niech to robią, oczywiście. Ale niech nie używają do tego instytucji placówek miejskich, niech nie oczekują od placówek miejskich, że będą im jakieś podziękowania przekazywać. Taka działalność charytatywna niech się odbywa, że tak powiem, w chrześcijańskiej pokorze i ciszy, a nie, że oni to od razu wykorzystali do promowania swojej organizacji politycznej na swoim Facebooku – powiedział Zbigniew Nikitorowicz, zastępca prezydenta Białegostoku opisując pomoc działaczy ONR wobec wychowanków placówki opiekuńczo – wychowawczej nr 2 w Białymstoku.

Praktycznie wszystkie wystąpienia radnych i polityków, którym ONR się nie podoba, polegały na wyciąganiu faktów z odległej historii, często jeszcze sprzed II wojny światowej. Tymczasem nikt nie zauważył, że obecni działacze ONR w tamtym czasie nie byli nawet w planach poczęcia ich rodziców. W zasadzie nawet rodzice członków obecnego ONR nie byli w planach poczęcia. Ale za to pojawiły się stare oklepane hasła o marszu sprzed ponad dwóch lat, który przeszedł przez nasze miasto i działań, których dokonywały osoby wykluczone przez działaczy ONR, bo były niezgodne z ich własnym statutem. Nikt także nie wspomniał nawet jednym słowem, że Obóz Narodowo – Radykalny mocno posprzątał swoje szeregi z ludzi, którzy szargali dobre imię organizacji.

W debacie zabrakło jednak przede wszystkim odniesień do tego, co się właściwie wydarzyło w dniu 6 grudnia, na Mikołajki. Przypominamy, że działacze ONR mieli czelność przekazać dary dzieciom z domu dziecka. Nie przyszli z żadnymi emblematami, ani z flagą, do placówki. Po prostu wręczyli słodycze i następnego dnia odebrali podziękowania od wicedyrektor placówki, co jest w zwyczaju tej instytucji. Jak wyjaśniał dyrektor – Wojciech Kucerow – wszystkim darczyńcom przekazywane są podziękowania za wszelką pomoc i dary. Co więc było nie tak z tą pomocą? Słodycze były zatrute? W cukierkach czy batonach świeciła swastyka? A może dzieci jedząc słodycze, stawały się nieświadomie bojówkami faszystowskimi od razu po zjedzeniu?

W każdym razie, pomagać może każdy, ale nie ONR. Inna sprawa, że wszelkie słowa, które padały pod adresem obecnych działaczy nie miały żadnego związku ze sprawą. Wspomniany nawet marsz, czy msza w kościele sprzed dwóch lat, były dogłębnie badane przez prokuraturę i policję. Skończyło się na tym, że nie stwierdzono złamania prawa w żadnym momencie. Nikt nie został ukarany, ani pozbawiony wolności. To jednak nie przeszkadza w powielaniu informacji, że było coś niezgodnego z prawem, ale ani sąd, ani w ogóle nikt do tej pory nie potrafił wskazać co było tym czymś.

- Pan prezydent też, jak coś przekazuje na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy to wszędzie możemy o tym przeczytać. Nikt przecież mu nie zarzuca, że się chwali pomocą – mówił radny Marcin Szczudło. – Jak radni PiS-u, czy Komitetu lub Platformy do jakiejkolwiek placówki pójdą, to ktokolwiek nie był prezydentem, nie ma prawa zabronić przyjmowania prezentów, bo prezenty były dla dzieci – dodał.

- Jest to stowarzyszenie, bo nie partia nawet, które legalnie działa. Proszę państwa, chcecie, to zlikwidujcie to stowarzyszenie, ale prawnie, prawnie je zdelegalizujcie. Przecież jeśli tego słuchają panowie z ONR-u, to jest sprawa sądowa. Jakie emblematy faszystowskie? Jakbym zobaczył taki emblemat, sam bym zawiadomił prokuraturę, tak jak emblemat komunistyczny. To są dwa ustroje zabronione. A falanga nie jest znakiem zabronionym. To jest znak polskiej marynarki z XVII i XVIII wieku – mówił z kolei radny Dariusz Wasilewski.

- Krytykujecie pana prezydenta za to, co uważa w swoich poglądach – próbował przemówić do niektórych radnych Karol Masztalerz z Komitetu Truskolaskiego.

I wydaje się, że to właśnie radny Masztalerz wyjął cały główny wątek zamieszania. Prywatne poglądy prezydenta niestety w tym przypadku miały największe znaczenie dla potraktowania zarówno legalnie działającej organizacji jak też i zastępcy dyrektora placówki opiekuńczo – wychowawczej. Nic innego nie miało tu znaczenia.

Nikt prezydentowi nie dał uprawnień do orzekania o tym, kto może pomagać, a kto nie. Tak samo, nie ma prawa samodzielnie decydować, kto może uczestniczyć w życiu publicznym. Przypominamy – kilka miesięcy temu, kiedy prezydent prezentując swoje prywatne poglądy doprowadził do przerwania uroczystości rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Już wówczas zebrał bardzo negatywne komentarze za takie działanie. Nie wolno mu ani łamać konstytucji w imię prywatnych poglądów, ograniczając możliwości wolnego wyrażania swoich poglądów, ani tym bardziej nie ma żadnego prawa dyskryminowania grupy osób o określonych poglądach politycznych.

- Prezydent miasta, podobnie jak każdy obywatel, ma obowiązek przestrzegania Konstytucji. Jednocześnie powinien pamiętać, że każdy w Polsce ma zagwarantowaną wolność wyrażania swoich poglądów. Jako osoba pełniąca funkcję publiczną i pochodząca z wyborów powszechnych, prezydent powinien łączyć, a nie dzielić. Zatem w tym przypadku prezydent popełnił poważny błąd – komentował w sierpniu tego roku naszej redakcji dr z Uniwersytetu w Białymstoku, Jarosław Matwiejuk, konstytucjonalista.

Być może prezydentowi Truskolaskiemu zasady kultury osobistej są obce, ale za okazaną pomoc zazwyczaj się dziękuje. To nie pierwsza taka sytuacja. Prezydentowi Tadeuszowi Truskolaskiemu w minionych miesiącach nie podobało się również, że działacze ONR uczestniczyli w uroczystościach upamiętniających wybuch Powstania Warszawskiego, czym prezydent naraził się samym Powstańcom, a nawet nie podobało się, że działacze ONR wzięli udział w akcji pomocy zwierzętom z lokalnego schroniska. Rodzi się pytanie: czy prezydent Tadeusz Truskolaski w swym zacietrzewieniu jest gotów poświęcić dobro dzieci, zasłużonych osób starszych, a nawet zwierząt? Apelujemy do Was, mieszkańców Białegostoku, abyście wyciągnęli należyte wnioski przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi” – czytamy we fragmencie oświadczenia Podlaskiej Brygady ONR.

Jedno jest pewne, prezydent kolejny raz postawił się wyżej sądów i wszystkich mieszkańców, ograniczając możliwość działania legalnie działającej organizacji. Rodzi się pytanie – która z organizacji, z jaką politycznie nie będzie po drodze Tadeuszowi Truskolaskiemu lub jego zastępcy, teraz nie będzie miała wstępu do miejskich instytucji i której nie pozwoli on pomagać w sposób zgodny z prawem i dobrymi zwyczajami?

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do