Reklama

Pan prezydent może pani dyrektor skoczyć tam, gdzie białostoczanie mogą panią dyrektor… pocałować. Wężykiem, wężykiem

27/09/2021 15:36

Parafrazując fragment skeczu kabaretu Dudek, w którym Jaś wyjaśniał klientowi, że inni ludzie mogą skoczyć tam, gdzie ów klient może on pana majstra pocałować, opisujemy rzecz współczesną, z Białegostoku. Ten skecz jak ulał pasuje do sytuacji w Galerii Arsenał i tego, co może prezydent Białegostoku wobec dyrektorki tej placówki. Tym bardziej przypominamy go w tym miejscu, że i rzecz dotyczy ruchu robotniczego, którego ponadczasowy skecz dotyczył.

Na samej górze naszej strony internetowej przypominamy w nagraniu ten skecz, ponieważ dotyczy rzekomego obrażania klasy robotniczej przez człowieka, który zwyczajnie chciał, aby mu naprawić pękniętą w domu rurę. Polecamy obejrzeć ten skecz do końca i przypomnieć sobie, jak został potraktowany człowiek, który chciał zapłacić za naprawę tego, co mu w domu nie działało. I tym bardziej polecamy przypomnieć sobie jak to wyglądało z dwóch powodów, ponieważ rzecz dotyczy czegoś co pękło już jakiś czas temu w Galerii Arsenał, a objawiło się z całą mocą podczas wystawy o ruchu robotniczym.

Pękł tam konkretnie już jakiś czas temu dobry smak i najwyraźniej świadomość, że za pracę ludzi w tej placówce płacą mieszkańcy Białegostoku. Co więcej, wielu z nich nie zgadza się bowiem, aby ten dobry smak pękał w taki sposób, jak miało to miejsce w okresie wakacji tego roku. A dokładniej, gdy pojawiła się wystawa „Na początku był czyn”. To na niej właśnie pojawił się fragment, który obruszył swoimi treściami wielu białostoczan, jako że zawierał kolejny raz wulgaryzmy, obsceniczne grafiki, treści znieważające ludzi wierzących i wręcz heterofobiczne. I to dlatego między innymi radny Zbigniew Klimaszewski w imieniu mieszkańców Białegostoku złożył w tej sprawie interpelację do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.

Doceniam dorobek i zaangażowanie białostockiej galerii w kształtowanie kultury i sztuki. Uważam jednak, iż używanie form przekazu o charakterze wulgarnym czy pornograficznym jest wielce szkodliwe. Instytucja publiczna, jaką jest galeria, nie powinna używać, jako środków wyrazu, także artystycznego, treści obscenicznych czy nasilających agresję i wzajemne antagonizmy różnych grup społecznych. Te niepohamowane treści budzą jedynie niepotrzebne zażenowanie i sprzeciw wśród mieszkańców miasta” – napisał radny Klimaszewski.

Jak widać, treść tej interpelacji jest wyważona, spokojna, zwracająca de facto uwagę na problem, który pojawił się tak naprawdę już jakiś czas temu. Nie było oskarżeń, nie było nerwów, ani oburzenia, ale zwykłe zwrócenie uwagi, że być może coś nie powinno mieć miejsca w placówce kultury, odpowiedzialnej także za edukację.

W odpowiedzi zaś radny Zbigniew Klimaszewski przeczytał obszerny fragment pochodzący z samej Galerii Arsenał, która na swoich stronach internetowych wyjaśniała już dużo wcześniej czym jest ta konkretna wystawa i w jakim celu została zorganizowana. Bo właśnie ten fragment sekretarz miasta, odpisujący radnemu z upoważnienia prezydenta Białegostoku, uznał za zasadne zacytować. Ale na końcu pojawiają się dwa krótkie zdania od niego samego.

Uważam, że ingerowanie w treści wystawy poprzez usunięcie jej fragmentu jest niezasadne. Nadmieniam, że ta część wystawy jest skierowana do widzów dorosłych, a informacja o tym i odpowiednie oznakowanie zamieszczone są w materiałach Galerii” – pod czymś takim podpisał się sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.

Na samym zaś początku w jednym zdaniu stwierdził, że „za całokształt działalności instytucji kultury, w tym program merytoryczny odpowiada jej dyrektor”. I to tyle. Żadnych refleksji, żadnych choćby informacji o tym, że przekazane zostaną dyrektorowi słowa radnego piszącego przecież w imieniu mieszkańców Białegostoku, którzy łożą na utrzymanie kierowanej przez nią placówki. Kompletnie nic więcej. Nawet tego, że być może Galeria Arsenał powinna przeprosić mieszkańców, którzy poczuli się urażeni wulgaryzmami lub treściami z części wystawy.

Można więc chyba w tej sytuacji uznać, albo zwyczajnie należy czytać wprost, że dopóki ta konkretna pani dyrektor jest dyrektorem Galerii Arsenał może robić co chce, a prezydent, który nadzoruje jej pracę i to całe dyrektorowanie, może jej skoczyć tam, gdzie białostoczanie mogą ją w d… pocałować – parafrazując skecz Kabaretu Dudek. Czyli dokładnie tak, jak działała w skeczu Kabaretu Dudek klasa robotnicza, gdyż wiadomo… na początku był czyn.

Wychodzi więc na to, że dyrektor Galerii Arsenał jest nienaruszalna, zaś prezydent Białegostoku, któremu podlega, nie może jej choćby upomnieć, nie może nawet paluszkiem pogrozić, ani zrobić nic, gdy robi coś źle, albo przynajmniej niewłaściwie. Stąd też nasuwa się wniosek, że szefowa tej placówki może więcej od prezydenta, bo może robić co chce. I to właśnie zdanie wszyscy białostoczanie powinni sobie podkreślić wężykiem, wężykiem…

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do