Reklama

Parkujo jak umio? Czy tam, gdzie jest jakieś miejsce?

12/06/2022 15:37

Białystok jest jednym z wielu polskich miast, w którym od dawna już występują duże problemy z parkowaniem. I nic na razie nie zapowiada, że te problemy zaczną się kurczyć. W każdym razie te problemy skutkują kolejnymi problemami, na przykład dla pieszych i rowerzystów. A rozwiązania na horyzoncie nie widać.

Chyba ciężko byłoby dziś spotkać w Białymstoku kogoś, kto nie widział zaparkowanego samochodu gdzieś pod blokiem czy sklepem, który nie stałby chociaż jednym kołem na trawniku, na chodniku, pod wejściem do śmietnika, a bywa, że i na placu zabaw. Z tym, że najczęściej nie jest to efekt lenistwa wynikającego z niechęci do nieco dłuższego chodzenia, ale zwyczajnie brak miejsc parkingowych.

Na problem zwracał uwagę niedawno profil „Pieszy Białystok” zajmujący się w Białymstoku różnymi aspektami życia z punktu widzenia osoby niezmotoryzowanej. Kilka dni temu został opublikowany post wraz ze zdjęciem, na którym widać zaparkowane na chodniku samochody w samym sercu Białegostoku, bo na ulicy Grochowej. Są zaparkowane po obu stronach chodnika, a środek został wolną przestrzenią dla pieszych. Zdania komentujących pod tym postem były oczywiście krytyczne wobec parkujących, ale inne zwracały uwagę na to, że przecież swobodne przejście jest i nie trzeba się przeciskać pomiędzy samochodami.

Byliśmy na miejscu w tym rejonie miasta, kiedy akurat taka sytuacja nie miała miejsca. Nie było wówczas zaparkowanych pojazdów na chodniku, ale rozmawialiśmy z ludźmi mieszkającymi w okolicy lub prowadzącymi działalność gospodarczą w tym miejscu. W zasadzie wszyscy zgodnie twierdzili, że czasami bywa ciężko z tym parkowaniem, ale w większości wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, że trzeba kombinować i w miarę możliwości nie utrudniać sobie życia nawzajem.

- No co? Parkujo jak umio – śmieje się jeden z mieszkańców centrum Białegostoku. – Tu czasami trzeba kombinować. Nie ma innej rady. Wcześniej to dużo kierowców wjeżdżało pomiędzy bloki i to był duży problem. Teraz mogę powiedzieć, że coraz rzadziej się to zdarza. Brakuje parkingów, jak wszędzie. Trzeba się jakoś pogodzić – dodaje.

- Czasami i dla nas mieszkańców nie ma miejsca, żeby samochód zostawić. I co można wtedy zrobić? Do domu wezmę samochód pod pachę na drugie piętro? Nie wezmę. To nie rower. Jest to problem i nie wiem szczerze mówiąc, jak można to poprawić, bo tu miejsca jest mało. Chodniki są szerokie, a ludzi nie ma tyle, żeby tłumy chodziły. Jest jak jest, lepiej nie będzie – komentuje inny mieszkaniec tego rejonu.

- Myślę, że jak w ciągu dnia przyjeżdżałaby tu Policja, albo Straż Miejska, to mieliby co robić. Czasami to człowieka nerw aż szarpie. Ktoś, kto przyjeżdża „na chwilę”, to potem się okazuje, że stoi ten samochód z godzinę, choć przeważnie krócej, ale dla nas takie parkowanie bywa problematyczne – przekazała jeszcze inna osoba mieszkająca w tej okolicy.

Na osiedlach mieszkaniowych, położnych dalej od ścisłego centrum bywa podobnie, a niekiedy jeszcze gorzej. Zwłaszcza na starych osiedlach, które budowano jeszcze nie wiedząc, że w przyszłości tak wielu mieszkańców będzie miało własne auta, a nawet po kilka w rodzinie. Dziś zwyczajnie wszyscy się nie mieszczą. Stąd widzimy zaparkowane samochody na różne sposoby i w takich miejscach, że niekiedy można się za głowę złapać.

Wydaje się jednak, że dziś jedynym pomysłem na ograniczenie zjawiska parkowania na zasadzie „parkujo jak umio”, jest zachęcanie do nie posiadania auta. Poważnego zajęcia się problemem nie było i nie ma.

(Cezarion/ Foto: Facebook/ Pieszy Białystok)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do