Reklama

Pewnego ranka patrzę za okno, a tam stawiają płot

21/04/2016 08:08


Są białostoczanie lepsi, są i gorsi. Ci lepsi mogą na przykład prowadzać swoje dzieci nie nadrabiając dodatkowych metrów, albo i kilometrów. Ci gorsi w tym samym czasie, muszą prowadzać dzieci do tej samej szkoły, tyle że naokoło i od innych ludzi są odgrodzeni płotem. Tak wygląda polityka Miasta Białystok w zakresie pomocy rodzinom gorzej sytuowanym.

Władze Białegostoku same proszą się o problemy i „reklamę” we wszystkich mediach w Polsce. Niestety, chwalić się kolejny raz nie ma i nie będzie czym. Wszystko, co dobre i czym warto się pochwalić, idzie jak psu wiadomo w co, bo w pamięci innych mieszkańców Polski, utkwi zupełnie inny przekaz o życiu w naszym mieście, niż ten o jaki nam wszystkim by chodziło. Od kilku dni wszyscy śledzą wydarzenia z osiedla Starosielce. Temat jest bardzo żywo komentowany przez samych białostoczan, ale także już i przez media ogólnopolskie. Tymczasem za chwilę może powstać drugie ognisko zapalne i to w nowo oddanym miejscu.

Na początku stycznia tego roku siedemdziesiąt nowych mieszkań zostało przekazanych białostoczanom. Wszyscy do budynku przy ulicy J. Bema 100 C wprowadzili się i wydawało się, że będą prowadzili normalne życie, jak ci mieszkający po sąsiedzku. Przy ulicy Bema, obok jeszcze przecież trwają prace przy budowie kolejnych bloków. Ponad 100 kolejnych mieszkań przekazanych ma zostać jeszcze w tym roku. Ale ci nowi mieszkańcy pewnie nie będą zadowoleni tak bardzo, gdy zorientują się, że mogą zostać odebrani jako mieszkańcy drugiego gatunku.

W styczniu odebrałam klucze z rąk samego Prezydenta. Czekając na niego pod blokiem pytam Panią z ZMK kiedy zdejmą płot, który odgradza blok od dwóch bloków 100A i 100B (które są wspólnotami), bo nie ma przejścia z drugiej strony. Panie mówią, że jak główny kierownik budowy wróci to zdejmą. Więc już prawie 3 miesiące prowadzam moje dzieci do szkoły okrężną drogą. I nie tylko ja. 70 Rodzin tak robi. Pewnego ranka patrzę za okno, a tam zdejmują płot. Ufff, pomyślałam. Ale ulga nie trwała długo, bo jak się okazało płot zdjęli, by postawić inny, ładniejszy – opowiada nam mieszkanka nowego bloku komunalnego przy Bema 100C.



Niestety, tak właśnie zaczynają się problemy, które dziś swoje konsekwencje mają niejako przy Barszczańskiej. Naznaczanie mieszkańców – lepszych bez płotu – i gorszych, których trzeba odgrodzić płotem od tych lepszych. Niby nic, ale znaczy bardzo wiele. Zwłaszcza dla dzieci, które mogłyby się wychowywać razem, poznawać się i bawić, taka sytuacja jednoznacznie wskazuje, że są podziały. Wystarczy odwiedzić pierwszą lepszą szkołę, porozmawiać z uczniami, aby dowiedzieć się, że o miejscu w ławce, w szatni, a nawet kolejności wychodzenia ze szkoły, decyduje status materialny. Łatwo odróżnić od siebie dzieci z biedniejszych i bogatszych rodzin. Oczywiście części takiego zachowania są winni rodzice, nieco mniej nauczyciele. Niemniej jednak, takie stawianie sprawy, a właściwie płotu, sytuację tylko pogarsza.

Są to mieszkania komunalne, ale tylko dla tych, którzy już mieszkali w zasobie komunalnym i wywiązywali się ze wszelkich zobowiązań – mówił w styczniu tego roku prezydent Truskolaski podczas uroczystego oddania do użytku nowego bloku komunalnego przy ulicy Bema.

Zwolnione lokale miały zostać przekształcone na lokale socjalne, których pozyskanie jest warunkiem uzyskania dofinansowania budowy lokali mieszkalnych z Funduszu Dopłat Banku Gospodarstwa Krajowego. Kilka lokali zostało przydzielonych osobom znajdującym się na liście oczekujących na lokal mieszkalny z zasobu gminy Białystok.

Nie jest możliwe, żeby nie było kolejki. Ona zawsze będzie, jeśli mieszkania nie są otrzymywane na zasadach rynkowych. Aby jednak móc otrzymać mieszkanie, trzeba spełnić określone kryteria, które sprawdzane są przez komisję. Ci, którzy chcą pozyskać mieszkanie, otrzymują określone punkty i czekają w kolejce. Ale ważne jest to, że wywiązujemy się z zadania realizacji potrzeb mieszkaniowych najuboższych mieszkańców naszego miasta – mówił raptem trzy miesiące temu Tadeusz Truskolaski.

Odwiedziłam przemiłe Panie z ZMK (które już nie były takie miłe jak kiedyś) i pytam dlaczego stawiają znów płot. Odpowiedź brzmiała tak: „Odgrodzenie terenu ZMK od terenu wspólnot mieszkaniowych było warunkiem udzielenia zgody na budowę bloków komunalnych na tym terenie. Więc płot musi być”. I tak to już moja radość ustąpiła całkiem. Miało być pięknie, a okazało się, że do końca życia będę mieszkać w getcie, odgrodzonym wielkim płotem od reszty osiedla, moje dzieci będą miały dwa razy dłuższą drogę do szkoły niż ich koledzy zza płotu, będą chodzić na około żeby się z nimi pobawić na podwórku – żali się nam mieszkanka nowego bloku komunalnego.

To brzmi dosyć ciekawie, ponieważ inwestorem bloków komunalnych było Miasto Białystok. Więc zgodę na budowę wydawało raczej samo sobie w tej sytuacji. Grunty, na których wybudowano jeden z bloków, a reszta właśnie się buduje, Miasto Białystok otrzymało od Skarbu Państwa kilka lat temu za jeden procent wartości. Być może to Skarb Państwa określił, że płot musi tu powstać? O to będziemy się na pewno szczegółowo dopytywać. Ale faktem jest, że takie warunki w ogóle nie powinny być nikomu stawiane.

Trudno naprawdę pojąć z jakiej przyczyny Miasto uznało za zasadne budowanie płotu i odgradzanie jednych mieszkańców od drugich. Dlaczego, o ile takie warunki faktycznie zostały postawione prezydentowi, ktoś się na nie zgodził? O to również będziemy szczegółowo pytać. Tego rodzaju sytuacje absolutnie nie powinny mieć miejsca. W mieszkaniach komunalnych mieszkają tacy sami ludzie, jak wszędzie indziej – pracujący. Inaczej nie mogliby sobie pozwolić na przeprowadzkę i opłaty bardzo wysokich czynszów.

Krótsza i szybsza droga do przedszkoli, szkół, sklepów, aptek została nam zabrana, bo ludzie zza płotu boją się nas, zwykłych ludzi. Nie rozumiem dlaczego. Bloki socjalne na Klepackiej, Barszczańskiej, Eliasza, Dojnowskiej nie są odgrodzone od reszty osiedla, ale nasz piękny komunalny blok, którym miasto tak się chwali musi być gettem. Pod koniec roku wprowadzi się ponad 100 rodzin do dwóch budowanych w tej chwili bloków i też będą odgrodzeni. Chciałabym żeby się o tym dowiedzieli, bo mnie nikt nie poinformował o tym, a jestem pewna, że gdybym wiedziała, to zostałabym w swojej starej kamienicy w centrum miasta wśród normalnych ludzi, nieodgrodzona od świata – mówi naszej redakcji bardzo rozżalona kobieta mieszkająca przy Bema 100C.

Dodamy tylko, że nikt wcześniej nie uprzedzał nowych mieszkańców bloku komunalnego przy Bema, że zostaną odgrodzeni od reszty mieszkańców płotem, ani czymkolwiek innym. W momencie rozmów z Zarządem Mienia Komunalnego ten fakt został kompletnie zatajony lub celowo pominięty. Tak przynajmniej mówi nam i nasza rozmówczyni, ale i jej sąsiedzi.

Władze Białegostoku takim postępowaniem same proszą się o problemy i świadomie godzą się lub wręcz inspirują podziały społeczne, bo za sprawą ich decyzji mamy lepszych i gorszych białostoczan. Teraz jeszcze jest szansa to zmienić, zanim będzie za późno. Wystarczy pomyśleć, ale przede wszystkim trzeba być przez chwilę człowiekiem, a nie bezdusznym urzędnikiem bez wyobraźni.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do